Gdybym jej uwierzył" to książka, którą chciałam przeczytać od dłuższego czasu, odkąd tylko zobaczyłam ją w zapowiedziach u wydawnictwa Novae Res, wiedziałam, że prędzej czy później po nią sięgnę. Szczególnie, że autorką książki jest osoba, która należy do naszego świata - bookstagramowiczek - Klaudia (link do jej instagram). Dodatkowo jest mi szczególnie miło, gdyż o recenzję książki poprosiła mnie sama autorka thrillera.
Nie czytam kryminałów medycznych, nigdy z takowym się nie spotkałam, więc nie ukrywam, że sama nie wiedziałam czego mogę się po tej książce spodziewać, ani nawet czego oczekiwać. A więc na początek opowiem wam trochę o fabule, a potem zdradzę co mnie w tej książce urzekło i coś co niekoniecznie przypadło mi do gustu.
Julia Przybysz to piekielnie ambitna i inteligentna biotechnolog, która porzuca swoich przyjaciół i przystojnego faceta na rzecz prestiżowej pracy w firmie Bio Steam. Wiedziona informacją o dobrych zarobkach i możliwością pracowania nad czymś, co być może zmieni życie wielu ludzi, postanawia podjąć tam pracę. Julia swoją ciężką pracą, udowadnia im, że jest dobra w tym co robi i szybko awansuje do przeprowadzania ważnych badać klinicznych. Wszystko układa się dobrze, kobieta jest zadowolona ze swojej pracy i tym co robi, ma wrażenie, że uczestniczy w wielkim przedsięwzięciu, które zmieni świat. Jednak, gdy do Juli dochodzą coraz to dziwniejsze badania, zaczyna być podejrzliwa. Kobieta szybko zauważa, że nie została poinformowana o wszystkim co dzieje się w firmie, a także nie ma dostępu do wielu miejsc. To sprawia, że w Julii zapala się lampka, by odkryć wszystkie tajemnice firmy na własną rękę...
Moje pierwsze skojarzenie o głównej bohaterce to to, że była swego rodzaju masochistką. Czytając tę książkę i śledząc poczynania głównej bohaterki wielokrotnie miałam ochotę nią potrząsnąć i powiedzieć jej, żeby się ogarnęła i nie wtykała nosa w nie swoje sprawy, bo być może przez takie bezmyślne zachowanie może być w niebezpieczeństwie. I pewnie jak się domyślacie bohaterka mnie nie słuchała i dalej brnęła w swoje małe śledztwo dotyczące firmy. I choć jej odwaga jest swego rodzaju powodem do podziwu, to jednak w moich oczach szybko się to zmienia, ponieważ gdyby sobie odpuściła i robiła to co do niej należy, pewnie nie zniknęłaby bez śladu...
I właśnie ten zabieg mnie mocno zirytował, ponieważ później przez większą część książki czytelnik nie ma pojęcia co się stało z główną bohaterką, a na drodze pojawią się coraz to nowsi bohaterowie, których ciężko spamiętać, i w dodatku jakby główne stery przejmuje były chłopak Julii - Kamil, który zostaje uznany za winnego w zniknięciu dziewczyny. Jak dla mnie to było bardzo dezorientujące i nie ukrywam, że zarazem wkurzające. Podczas czytania czułam się tak, jakbym trafiła do zupełnie innej historii, co było bardzo mylące. "gdybym jej uwierzył" to debiut Klaudii, więc jak to zazwyczaj jest podchodzi się do nich z lekką rezerwą. Pojawia się obawa, że książka będzie mało zadowalająca, bohaterowie źle wykreowani, a styl pisania autorki będzie nie do zniesienia. I nie ukrywam, że miałam takie obawy, podchodząc do lektury, niemniej jednak byłam ciekawa jak autorka sobie z tym wszystkim poradzi, by czytelnik po lekturze był usatysfakcjonowany tym co otrzymał. Ja sama jestem zadowolona po lekturze, spodobał mi się styl pisania Klaudii, oczywiście można by było trochę pominąć te wszystkie terminy naukowe, ponieważ ja jako laik momentami czułam się zagubiona. Zostało to wszystko opisane w bardzo oficjalny sposób i nie ukrywam, że wiele z tych informacji już nawet nie pamiętam. Autorka pracuje jak biotechnolog, więc w tym temacie czuje się jak ryba w wodzie, a podejrzewałam, że większość czytelników czytając tę książkę będzie czuł się, oczywiście nie obrażając nikogo jak idiota, który nie rozumie większości tych pojęć.
Podsumowując "gdybym jej uwierzył" to dość dobry thriller, który wciągnie czytelnika w fabułę. Historia przedstawiona przez Klaudie wzbudza zainteresowanie i to sprawia, że czyta się ją błyskawicznie. Myślę, że momentami wszystko działo się za szybko, a już szczególnie ostatnia scena, która pozostawia wiele do życzenia. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw i przyznam szczerze, że trochę mnie to wyprowadziło z równowagi. I jak rozumiem zakończenie muszę sobie sama dopowiedzieć, tylko sama nie wiem jakie ono mogłoby być.
Opinia bierze udział w konkursie