Każdy z nas ma tajemnice: ukrywamy je przed rodziną, znajomymi, światem a nawet przed samym sobą. Ale czy tylko ludzie je posiadają? Fabryka wiatru Beaty Mieczkowskiej-Miśtak pokazuje, że miejsca także mają swoje sekrety. Myślę, że każde miejsce na Ziemi ma coś, co ukrywa przed ludźmi. Tajemnice mają to do siebie, że fascynują, intrygują, nie dają spokoju i wzbudzają w człowieku różnorodne emocje. Czy wszystkie są jednak warte odkrycia? Może lepiej, by niektóre z nich nigdy nie ujrzały światła dziennego? Przecież nie bez powodu zostały usunięte sprzed wzroku ludzi, czyż nie? Odkrycie ich może być niebezpieczne oraz mogą one zmienić człowieka: jego sposób myślenia i bycia. Autorka w swojej debiutanckiej książce nie tylko zabiera nas w niezwykle klimatyczną podróż do Kołobrzegu ? rodzinnego miasta autorki ? ale również próbuje rozwikłać zagadkę pewnego budynku ze zdjęcia, które jest? widmem.
Główną bohaterką niniejszej książki jest dojrzała kobieta, matka i mężatka, którą prawdopodobnie jest sama autorka a to, co przedstawia nam w Fabryce wiatru może być oparte na faktach autentycznych. Może trochę podkoloryzowanymi, ale jednak faktami. Oczywiście mogę się mylić, jednak sposób prowadzenia narracji i fabuły mocno przemawiają za moimi domysłami. Jeśli jednak jest to fikcja literacka to nic nie szkodzi, a pani Beacie Mieczkowskiej-Miśtak należą się gratulacje za stworzenie niezwykle realistycznej historii. Przede wszystkim na uwagę zasługuje tło, na którym rozgrywają się wydarzenia Fabryki wiatru. Jest ono niesamowite, niezwykle realistyczne, a co za tym idzie: klimatyczne. Autorka tymi opisami przyrody sprawiła, że zatęskniłam za naszym rodzimym morzem. Nie jestem mieszkanką Pomorza, ale byłam kilka razy nad Bałtykiem i jego klimat mocno zapisał się w mojej pamięci. Dzięki temu tytułowi poczułam się tak, jakbym znowu tam była: czuła piasek pod stopami, wiatr przenikał mnie do szpiku kości, szum fal rozbrzmiewał w moich uszach? Było to coś naprawdę magicznego. W pewnej chwili ogarnęło mnie pragnienie, by rzucić wszystko czym aktualnie się zajmuję i pojechać nad morze. Pani Beato, bardzo dziękuję za te chwile odskoczni od mojego codziennego życia.
Jak wspomniałam wcześniej, akcja powieści kręci się wokół znikającego budynku w Kołobrzegu, który uwiecznił na zdjęciu przyjaciel głównej bohaterki, Rajmund. Temat tajemnicy zawsze wywołuje dreszczyk emocji, intryguje i wydaje się być wciągający? niestety fabuła książki trochę mi się dłużyła i nie wzbudziła takiego zainteresowania, jakie powinna ona wzbudzić. Zabrakło w tym, jak dla mnie, stopniowania napięcia, akcja była zbyt wolna, a rozwiązanie zagadki znikającego budynku okazało się też mało spektakularne? Przez Fabrykę wiatru się płynie, wolno, czasami nawet bardzo wolno, ale dzięki temu możemy się cieszyć widokami, jakie słowami namalowała autorka. Jest to wbrew pozorom pozycja lekka i niezbyt wymagająca, na pewno sprawdzi się na niedzielne popołudnie.
Jeśli chodzi o bohaterów to są oni raczej neutralni. Nie narzucają się czytelnikowi, nie irytują ani nie wywołują skrajnych emocji. Są bo są, a w sumie mogłoby ich nawet nie być. Jak dla mnie są oni mało wyraziści oraz trochę papierowi. Szkoda, w powieści przydałaby się jedna konkretna postać z charakterem, która nadałaby całości trochę dynamizmu i wyrazistości.
Fabryka wiatru okazała się w sumie średnią powieścią, której brakuje pazura, czegoś, co by ją wyróżniło. Niestety sam klimat w tym przypadku nie wystarczy. Wszystko wyszło poprawnie, ale brakuje iskry, która wznieciłaby ogień. Fabuła mogła być bardziej dynamiczna, a postacie charakterni. Szczerze powiedziawszy przy lekturze trochę się nudziłam, co jest niezbyt dobrym objawem przy lekturze. To, czego nie można jej odmówić, to plastycznego języka, jakim autorka posługuje się w swoim debiucie. Dzięki niemu można naprawdę odpłynąć w kierunku morza. Tak, tło jest chyba największym atutem Fabryki wiatru.
Opinia bierze udział w konkursie