"Działając w ramach zdrowego rozsądku, czynił po prostu wszystko, by utrzymać się przy życiu. Jak zwykle - jak prawie każdy - nie chciał, żeby koniec nastąpił choćby chwilę wcześniej, niż musi."
Sięgnęłam po książkę, bo coraz częściej krążę wokół tematu przemijania, zbliżania się ku nieuchronnemu końcowi, pragnieniu wyciśnięcia z życia, ile jeszcze tylko się da, pomimo odczuwania pierwszych odznak niedoskonałości ciała, jego konsekwentnego procesu starzenia się. Niejdnokrotnie ciało nie potrafi dorównać wciąż młodej i energicznej duszy. To tak jakby człowiek bardziej świadomie zdawał sobie sprawę, że składa się nie tylko ze zbioru myśli, idei, wspomnień czy doświadczeń, ale również z powłoki cielesnej podlegającej prawom czasu. Po przekroczeniu pewnego wieku, u każdego indywidualnie, budzi się niecierpliwość, strach, żal, bunt, smutek, oczekiwanie na nieodwołalność, jednocześnie zrozumienie, ukojenie, pogodzenie się. Ta mieszanka uczuć naznacza myśli o przeznaczeniu, uzmysławia konieczność pozostawienia wszystkiego za sobą, dobrego i złego, radosnego i smutnego, oraz udania się do krainy nigdzie.
Zaledwie sto siedemdziesiąt stron, ale silnie przesiąkniętych wartościową treścią, traktujących o przemijaniu, odchodzeniu, zmaganiach ze starością, poczuciem lęku i straty. Pięknie snuta opowieść o życiu zwykłego człowieka, któremu nieobce były gorzkie i słodkie smaki, jednemu z milionów jego poprzedników, ale i następców. Bagaż emocji, popełnionych błędów, przyswojonych nauk, odniesionych porażek, znaczących sukcesów, szczelnie wypełniających kolejne lata. Satysfakcje i rozczarowania, które ostatecznie zmierzają ku nieodwracalnemu zamknięciu. Książka skłania do refleksji, jednak nie wprowadza w ponury nastrój, nie przygnębia, co prawda, odziera ze złudzeń, ale i uczciwie oswaja z tym, co nieuniknione, co czeka każdego z nas. Nie gloryfikuje też życia, ale pokazuje jego głęboki sens i istotę. Odzwierciedla naturalne prawo do pojawienia się na świecie, korzystania z jego uroków, pozostawiania po sobie mniej lub bardziej widocznych śladów, dopóki śmierć nie upomni się o nas, a my nie pozostawimy wolnej przestrzeni dla innych. Styl narracji przekonywujący, podsuwający pewne spostrzeżenia, ale jednocześnie zachęcający do poczynienia nowych. Taka literatura trafia do mnie, łatwo nawiązuję z nią nić porozumienia, przenika przez moje myśli i pozostawia z poczuciem satysfakcji czytelniczej.
Angażujemy się w fabułę zawartą na stronach książki, ale także odczuwamy wewnętrzny przymus nakładania na nią swojej historii. Poznajemy etapy życia głównego bohatera, jego powroty myślami do szczęśliwych chwil z dzieciństwa, oddanie się pracy zawodowej, trudnym relacjom z bliskimi, nieznośnym doznaniem samotności, momentami bezradności, wolnym czasem wypełnionym pasją malowania. Lęki i słabości starzejącego się mężczyzny, ciało odmawiające posłuszeństwa, walka z chorobami, tęsknota za czasami, kiedy doskonałość fizyczna wydawała się czymś oczywistym. Pierwszy pamiętny kontakt ze śmiercią, zmaganie się z ciosem umierania bliskiej osoby, coraz częstsze uczestniczenie w pożegnaniach i pogrzebach znajomych. Prześladowanie przez ponure myśli, odzyskiwanie wewnętrznego spokoju, i ta wzmożona chęć, żeby wszystko zaczęło się od nowa. Niesamowite wrażenie zrobiła na mnie końcowa scena rozmowy głównego bohatera z grabarzem, pokazana z wyczuciem i wnikliwością.