Trylogia "Everlife" nie jest zbyt popularna wśród polskich czytelników, a szkoda. Oryginalny pomysł na fabułę kupił mnie od razu i z niecierpliwością czekałam na ostatni tom. Dzisiaj chciałabym wam o nim opowiedzieć, przy okazji podsumowując całość.
Trojka czy Miriada?
Gena Showalter jest osobą głęboko wierzącą, co da się odczuć już na samym początku: każdy tom rozpoczyna się od podziękowań, a jako pierwszy wymieniony jest właśnie Bóg. Wiarę w niebo i piekło wykorzystała w swojej twórczości, tworząc Krainę Żniw i Pierwsze Życie, podczas którego ludzie decydują, czy po śmierci ich dusza ma trafić do Trojki pełnej światła, czy swawolnej, ale przepełnionej ciemnością Miriady. Pierwsze Życie jest tylko wstępem do Wiecznego Życia, a jeśli człowiek nie zdecyduje się podpisać umowy z żadną z krain, albo po prostu nie zdąży zrobić tego przed śmiercią - trafia do mrocznych Wielu Końców. Brzmi całkiem znajomo, prawda? I właśnie ten pomysł kupił mnie totalnie.
Niewybredny humor i irytujący bohaterowie? Na szczęście nie zawsze
Początek nie był łatwy, bo oprócz irytującego zachowania Ten, głównej bohaterki, razi też powalający humor oparty głównie na podtekstach seksualnych. Na bookstagramie kilka dziewczyn pisało mi, że właśnie ten humor zdyskredytował całą serię w ich oczach i po pierwszym tomie nie planowały już sięgać po kolejne. Szkoda, bo w części drugiej i trzeciej jest już o wiele lepiej, autorka pohamowała swoje zapędy, a i relacje między bohaterami zdają się być bardziej naturalne i ich niewybredne żarty przestają szokować.
Zbawiciel w spódnicy
Ten poznajemy, gdy nie potrafi podjąć decyzji, z którą krainą się sprzymierzyć. A kiedy to już robi i przedwcześnie trafia do jednej z nich, jej głównym celem jest doprowadzenie do pokoju między Trojką a Miriadą. Zbawiciel w spódnicy? Trochę spory ciężar na barkach zaledwie 17-letniej dziewczyny. Młodzieżowa fantastyka coraz częściej opiera się na schemacie ?dziewczyna dostrzega zło i jest w stanie poświęcić własne życie, aby doprowadzić do pokoju, SAMA?. Nie jestem pewna, czy to mnie przekonuje. Z jednej strony to świetny zabieg, bo przecież kobiety mogą wszystko, tak? Silne bohaterki są nam potrzebne, jak najbardziej. Ale muszą mieć wsparcie, nie mogą być Alfą i Omegą, a Ten zdaje się taka być, zwłaszcza w trzecim tomie. To chyba najbardziej przeszkadzało mi w całej serii. A w ostatnim tomie doszła jeszcze jedna rzecz (no, w sumie to dwie).
All you need is love
O ile wcześniej ogromnie podobał mi się wątek miłosny, o tyle w ?Everlife? to już totalna wata cukrowa zmieszana z lodami, toną pączków i jednorożcami pierdzącymi tęczą. Nawet dla mnie to zdecydowanie za dużo. Ten i Killian są tak słodcy, że tego nie da się wytrzymać. Ok, żyją w dwóch różnych krainach i dążą do pokoju m.in. dlatego, aby mogli być razem, ale zachowajmy nieco rozsądku. Nie rozpadajmy się na kawałki, nie roztapiajmy za każdym razem, kiedy ten nasz ukochany na nas spojrzy; nie zachwycajmy każdym wypowiedzianym przez niego słowem, każdym jego ruchem. No bez przesady!
Tymczasem za kulisami
Nie pamiętam, jak było przy poprzednich tomach, ale w ostatnim sporo ważnych dla fabuły rzeczy dzieje się za kulisami, a my dostajemy tylko suche raporty. Mamy jakiś poważny problem? Niech zajmą się nim postaci trzecioplanowe i rozwiążą go bez większych przeszkód. Serio? Pewne rzeczy szły zbyt gładko i mam wrażenie, że Showalter nie miała pomysłu, jak sensownie je wyjaśnić, poprowadzić, stąd takie zabiegi. Nie jest to dla mnie jakimś wielkim problemem, ale i tak pewien niesmak pozostaje.
Przecież nie jest tak źle!
Skupiłam się na minusach, ale nadal uważam, że seria ?Everlife? jest całkiem dobra i to przyjemne czytadło, takie guilty pleasure, na które można sobie pozwolić od czasu do czasu. Najmocniejszym elementem jest to, że autorka wykorzystała swoją wiarę, aby stworzyć alternatywne krainy, do których dusze trafiają po śmierci ciała. Właśnie za Trojkę i Miriadę pokochałam te książki. Lubię też głównych bohaterów: Ten, Killiana i Archera, mimo że momentami mają swoje odchyły. Trylogia ma sporo wad, ale ostatecznie moim zdaniem nie są aż tak ważne, bo mimo wszystko naprawdę przyjemnie spędziłam czas z tą historią.