Ameriga jest wśród szóstki dziewczyn pozostałych na eliminacjach. Do tronu i narzeczeństwa z Maxtonem dzieli ją coraz mniej. Tylko czy ona sama chce zasiąść na tronie? I co z jej dawnym ukochanym, Aspenem, do którego ciągle żywi jakieś uczucia?
Uwielbiam pierwsze tomy. Zwykle są takie niewinne, delikatne; wszystko jest tak, jak powinno być i nic zbytnio się nie komplikuje. Wszystkie postacie żyją i dogadują się, brak w nich niepotrzebnej dramy i bólu, gdy odchodzą ulubieni bohaterowie. I w przypadku tej serii pierwsza część była tą lepszą w porównaniu do drugiej. Choć ta nie wypada tragicznie, nie mogę być ślepa: jest trochę gorzej.
?Elita? to dalej baśniowa, głupiutka i naiwna, ale do pewnego stopnia satysfakcjonująca lektura. Mamy romans, nikt nam nie wmawia, że to coś poważnego, w trakcie czytania należy po prostu wyłączyć mózg i dobrze się bawić. I jako taka książka się sprawdza, po prostu. Niemniej, jaki byłby ze mnie recenzent, gdybym nie zwróciła uwagi na pewne błędy i głupotki, które sprawiają, że ?Elita? wypada gorzej od ?Rywalek??
Przede wszystkim problemem w tej części zaczyna być nasza Ameriga. Zakończenie tomu pierwszego pokazało czytelnikowi, że ona jednak ma swój charakter; w tej części ten jakby wyparował. Z dziewczyny, która raczej wie czego chce, zmieniła się w głupiutką nastolatkę, która skacze z jednego kwiatka na drugi, nie wiedząc, który będzie dla niej lepszy. Jej dylematy są tak głupie i niedojrzałe, że po prostu nie mogę tego przełknąć bez narzekania. W pewnych momentach miałam po prostu trochę dość jej jęków i zastanawiania się na tym, którego pana to ona łaskawie woli i wybierze.
Poza tym o ile pierwszy tom kompletnie olewał sprawy polityczne, tak drugi już próbuje się nimi trochę zająć. Niestety, lepiej byłoby, gdyby to znów było przemilczane, bo Cass zdecydowanie politykiem nie jest i jej świat wypada po prostu naiwnie i głupio. Oczywiście, biorąc pod uwagę ton serii to jest do przełknięcia, ale po prostu w ?Rywalkach? milczenie na te tematy wypadało autorce lepiej.
Nie rozwiązał się też problem dotyczący sensownych, drugoplanowych bohaterów. Tak naprawdę mamy tylko kilka postaci, które mają więcej, niż jedną cechę charakteru, a pozostałe są spychane na dalszy plan. Poza tym autorka na tyle nieumiejętnie prowadzi fabułę, że jeśli poznamy kogoś z samego imienia to od razu wiemy, że ta postać będzie coś wnosić do fabuły, co najlepszym rozwiązaniem nie jest.
Jak to bywa w romansach, bohaterowie też sami tworzą sobie głupie problemy i wiecznie walczą z wiatrakami, które sami sobie wymyślają. Naprawdę, cała fabuła wynika z ich głupich wyborów i ich imaginacji, a nie z dobrze poprowadzonej historii.
Mimo naprawdę sporej ilości wad, ?Elitę? czyta się lekko i przyjemnie. Jak już napisałam: to satysfakcjonująca lektura, jeśli akurat szukacie czegoś naiwnego, do odprężenia. Nie jest to książka dobra ? ale wystarczająco baśniowa, by to wszystko kupić i bawić się w trakcie czytania. Zwłaszcza, że Maxton widzi błędy Ami i wytyka jej błędy, a ta nawet potrafi się do nich przyznać, co w tego typu lekturach nie zdarza się często :D