Poranna pobudka i przygotowanie do wyjścia. O dużo za wcześnie. Przed bohaterką podróż tramwajem. Dla idących tą samą co ona ulicą ludzi, wstających o podobnej porze z łóżek i wychodzących późnym rankiem z domu to, być może, zwykła podróż – do pracy, do sklepu, na targ – wszystko jedno. Dla bohaterki drugiej wydanej w Polsce powieści Herty Müller to droga groźna, naszpikowana niebezpieczeństwami i zbiegami okolicznosci, które z pewnością uniemożliwią jej przybycie na miejsce na wyznaczoną godzinę. Bycie na czas jest w jej przypadku niezwykle ważne – nie jedzie do pracy ani na targ, wiele by dała, by tak było. Punkt dziesiąta stanie przed obliczem pracownika rumuńskich służb bezpieczeństwa, który po raz kolejny będzie ją przesłuchiwał. Przesłuchanie i lęk to słowa kluczowe dla tego tekstu.
Jadąca tramwajem bohaterka obserwuje innych pasażerów, w jej głowie myśli na ich temat tłoczą się razem z rozpychającymi się wspomnieniami. Zdaje się, że całe życie w wybranych przez jakiegoś złośliwca-kata fragmentach przebiega jej przed oczami i miesza się z teraźniejszością, jak w wizji umierającego w chwilę przed śmiercią. Jedno i drugie: przeszłość i chwila obecna zdeterminowane są przez grozę, śmierć, krew, kłamstwo – to zasadanicze elementy tych spostrzeżeń i wspomnień. Lęk bohaterki odciska swoje piętno na wszystkich jej myślach. Jadąca w tramwaju pasażerka jedząca czereśnie, widziana oczami wezwanej na przesłuchanie kobiety „grzebie w torbie i wyciąga rożek z gazety z rozmoczonymi, czerwonymi jak krew guzami”. Krwiste guzy to czereśnie, dojrzałe, słodkie owoce, które w oczach bohaterki, jak wszytstko inne dookoła niej tego poranka, mają coś wspólnego z krwią, śmiercią i przesłuchaniem, na które została wezwana.
Czytając powieść „Czasami wolałabym siebie nie spotkać” nie sposób nie pomysleć o „Procesie” Kafki. Tutaj, tak jak w życiu Józefa K., wścibskie łapy państwa wciskają się w każdy element życia człowieka. Podobnie jak u bohatera Kafki, państwo rządzi czasem i emocjami człowieka, wpływa na jego myśli i czyny. Nie potrafi jednak opanowac uczuć ofiary i tu jest przysłowiowy pies pogrzebany – człowiek w powieści Herty Müller nie pozwala się osaczyć całkowicie. To, co go ratuje, to związek z drugim człowiekiem - wprawdzie kaleki, obezwładniony, skrzywdzony, pozostaje jednak jedyną wartością, która może zapewnić choćby krótkotrwałe poczucie szczęścia – coś, co Kafkowskiemu bohaterowi nawet przez myśl nie przeszło.
Powieść Herty Müller to lektura posępna, to wpływanie w otchłań ciemnych myśli kobiety opanowanej przez strach. To również obraz człowieka w czasach dyktartury, obraz, który idealnie wpisuje się w tematykę zależności kata i ofiary. Gdyby książka ukazała się w Polsce w latach osiemdziesiątych, wywołałaby pewnie żywe reakcje. Dziś problem, który podejmuje, już nas nie dotyczy, nie dotyczy też Rumunii. Dlatego można tę twórczośc rozpatrywać w kategoriach niezależnych od aktualności opisywanych wydarzeń, zresztą nie sama sytuacja polityczna jest tu najważniejsza. Motyw główny powieści to lęk – temat uniwersalny, powszechny i niemożliwy do ujęcia zarazem. Próba zapisania strachu z wszelkimi jego skutkami, zarówno w sferze odczuć i przeżyć wewnętrznych, jak i zmieniania się charakteru więzi międzyludzkich, tworzenie w ich miejsce zależności opartych bynajmniej nie na sympatii czy współczuciu. Zapis ten nie opiera się wyłącznie na wyobraźni i lekturach autorki. Herta Müller mieszka i tworzy w Niemczech, ale urodziła się w Rumunii, gdzie rozpoczęła pracę pisarską. Rozpoczęła i szybko skończyła, bo tajne służby skutecznie jej to utrudniały. Prześladowana przez władze pisarka wyjechała do Niemiec i tam pozostała. Zapis strachu dokonany przez Hertę Müller nie jest więc tylko wytworem wyobraźni. Raczej świadectwem rzeczywistości bezpośrednio doświadczonej.