Chyba wielki błąd, że zaczynam Stasiuka od tej pozycji. Bo z jednej strony fantastycznie oddana atmosfera ciemnej strony Warszawy początku lat 90. ubiegłego wieku: gangsterzy, cinkciarze, drobni krętacze, handlarze narkotykami i wszystkim, co można było przywieźć z zagranicy na sprzedaż. Stolica mroczna, brudna, nędzna, gdzie ci bez skrupułów próbują zdobyć władzę i pieniądze i z sentymentem wspominają poprzednią dekadę. Paweł pożyczył pieniądze i nie oddał, Jacek chciał rozkręcić biznes na stronie: obaj muszą uciekać; Bolek pracuje dla grubej ryby za grube pieniądze, a jego podwładny Blondyn marzy, by być panem sam dla siebie. Lusia jest młoda i głupia, ale dla kasy będzie własnością Bola, Beata chciałaby pomóc Jackowi, choć nie wie jak, a Zosię zgwałcili. Niestety losy bohaterów w zasadzie się nigdzie nie splatają i nie tworzą logicznej całości, a retrospekcje i fragmenty nie przypisane konkretnie do danego bohatera pogłębiają chaos i poczucie zagubienia czytelnika. Niejednokrotnie nie miałam bladego pojęcia, o kim mowa i czyje myśli, wspomnienia, losy właśnie poznaję. Powieść w zasadzie trochę o niczym, a jeśli już o czymś, to przede wszystkim o Warszawie.