'... Teraz gdy Bóg hojnie księcia [Henryka Lwa] i innych książątzbawieniem i zwycięstwy obdarza, Słowianie wszędzie zostali wytępieni, a od granic Oceanu sprowadzone zostały ludy silne i niezliczone, które ziemię Słowian posiadały, pobudowały miasta i kościoły i urosły w bogactwa nad wszelką miarę...'
s.230.
Helmold (1125-1177), historyk saski, proboszcz Bozowa w Wagrii (obecnie Bosau/Niemcy), towarzyszył niemieckim wyprawom chrystianizacyjnym na Połabie i Pomorze Zach.,autor 'Chronica Slavorum', niezastąpionego źródła wiedzy o życiu na ziemiach Obodrytów i Wieletów w okresie XII w. (obecna Meklemburgia)
'..Ponieważ większa część dyecezyi jego przez barbarię Słowian leżała odłogiem, przeto książęta [niemieccy] nie tylko rycerzy i rolników, lecz także ludzi religijnych sprowadzali, aby nową winnicę chrześcijańską zaszczepić'
s.265
Słowa Brunwarda, biskupa Schwerina (słowiańskiego Zwierzyńca; 1191/5-1238), wypowiedziany w r.1219 przy okazji sprzedania klasztorowi św. Jana w Lubece połowy dziesięcin z dwóch okolicznych osad.
'Oto mój Sługa, którego wybrałem ... nie będzie się spierał ani krzyczał i nikt nie usłyszy na ulicach Jego głosu. Trzciny zgniecionej nie złamie, ani knota tlejącego nie dogasi ... W Jego imieniu narody nadzieję pokładać będą'
Mt 12:18-21/Iz 42:1-4
Pierwszy z zacytowanych powyżej był - jak go nazywa Autor książki - 'adoratorem Henryka Lwa'. Cieszyły go klęski jakie jego 'bohatyr' zadawał Słowianom walczącym z niemieckim naporem w imie krzewienia chrześcijaństwa. Drugi był Słowianinem z pochodzenia, który jednak uległ całkowitemu zniemczeniu, co pozwoliło mu sięgnąc po stolec biskupi w Schwerinie. O drugim (Brunwardzie), pisze Autor z żalem :'...nie wahał się osobiście przyjąć udział w wyprawie krzyżowej r.1219 do brzegów Liwów, nie przwidując bez wątpienia , że rezultatem podobnych wypraw będąpodboje i ujarzmienie młodzieńczych ludów. Wszystkie te dziełachwalebneokryły sławą Brunwarda, ale co po tem wszystkiem ludowi słowiańskiemu, jaka mu korzyść z tego, że biskup był z ludem jednego pochodzenia, kiedy pasterz ten, zamiast otoczenia miłością chrześcijańską prostaczków i posłania im kapłanów uzdolnionych do nauczania w zrozumiałej mowie, patrzał na swych ziomkówjak na nieokrzesane istoty, barbariję, a kolonistównad lud własny przekładał'(s.262-3). Bez wątpienia jest faktem iż stosunki słowiańsko-niemieckie są po dziś dzień nie zaleczoną raną, nie stanowią o tym wyłącznie dawno minione dzieje, ale kolejne daty także z polskiej historii XX wieku, jak choćby 1 września 1939, czy 1 sierpnia 1944. Tego nie sposób zmienić w zbiorowej a także indywidualnej pamięci naocznych świadków tych dramatycznych wydarzeń minionego wieku. Ale też nie można do nich nieustannie powracać, trzeba bowiem uczynić wszystko, aby podobne tragedie narodów nie miały już miejsca. Autor dokonał iście tytanicznej pracy, pisząc cztery tomy 'Dziejów Słowiańszczyzny...'. Dwa pierwsze tomy okazały się wszakże (z punktu widzenia historycznego) chybionymi, czego dowiódł już Aleksander Bruckner. Tom III, a szczególnie omawiany tu tom IV stanowi najlepszą część gigantycznego dzieła Bogusławskiego (łącznie 2790 stron !). Tom IV omawia szeroko nie tylko niemieckie naciski zmierzające do zgermanizowania zajmowanych obszarów słowiańskich, ale przytacza też niejako wewnętrzne przyczyny klęski Słowian Zaodrzańskich(Połabskich). Kłótnie i wojny plemienne, kurczowe trzymanie się rodzimej tradycji religijnej, co uniemożliwiło w porę dostrzec korzyści płynących z przyjęcia chrześcijaństwa, wreszcie uleganie warstw wyższych wpływom germańskim, (dobrowolne)przyjmowanie mowy i obyczajów niemieckich, aby tym sposóbem zachować dotychczasowy (wysoki) status społeczny, równiez pomiędzy przybyszami z Zachodu. Bogusławski (co stanowi wartość samą w sobie) porusza rzadko omawiany temat tracenia tożsamości przez ludność słowiańską na Połabiu w okresie Średniowiecza; zamierający powoli język, systematyczną deklasację społeczną ludności słowiańskiej, ginące obyczaje, wreszcie zanikająca sama pamięć o własnych korzeniach. Autor wskazuje jednocześnie na negatywną rolę jaką odegrało duchowieństwo niemieckie (również w okresie Reformacji), które swoim wrogim nastawieniem wobec miejscowej ludności w znacznej mierze wspierało dzieło rozpadu i zanikania żywiołu słowiańskiego na ziemiach kolonizowanych przez Niemców i inne ludy napływowe z Zachodu. Gdy spojrzymy na załączoną na końcu książki mapę ukazującą zasięg Słowiań[...]y Połabskiej, to aż trudno uwierzyć, że plemiona lechickie zamieszkiwały obszar aż po Lubekę i graniczyły z ziemiami Saksonów i Turyngii. A obecny Berlin należał do regionu stanowiącego zaledwie wschodni skrawek wielkiego morza słowiańskich ludów mieszkających na zachód od Odry. Dziś pozostały po nich wyłącznie zapisy w księgach średniowiecznych kronikarzy i nazwy miejscowości, które choć mocno już zniekształcone, wciąż przypominają o swoich słowiańskich korzeniach ... Rostock/Roztoka ... Schwerin/ Zwierzyn, Stralsund/Strzałów, Greisfwald/Gryfów ... Wismar/Wyszomierz ... Lubeka/Liubice ... Oldenburg/Starogród ... Koło czasu choć wciąż się obraca, to nie sposób wrócić go do miejsca, które już przebył. Co ważniejsze - jutra nie można budować na przeszłości. Otwierając się na przyszłość, należy pamiętać wszakże o tym, by we wspólnym trudzie budować nowe sąsiedzkie oblicze, zasypywać narosłe od wieków przepaście uraz, budować mosty ponad wodami nieufności i bólu.