"Dwanaście wierszy w kolorze" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Krystyny Miłobędzkiej. Spotkanie właściwie ryzykowne, bo była to swego rodzaju "randka w ciemno", zakup spontaniczny i nie sprawdzony. Ryzyko zmieniło się jednak w długotrwały kontakt, zajmującą rozmowę i... niedosyt. Chcę więcej Miłobędzkiej, chcę więcej niż dwanaście, chcę wszystko... Wiersze autorki wymykają się szufladkom. Uciekając schematom tworzą własną, skromną w słowo, bogatą w znaczenia, przestrzeń. Naruszyłam tę przestrzeń sięgając po tuzin nietuzinkowo zaprezentowanych utworów. Z białego pudełka, formą przypominającego zapałczane, wyciągam dwanaście kart. Wysuwam szufladkę, ciągnę czerwoną wstążkę i staję się uczestnikiem wyjątkowego projektu Ryszarda Bienerta. Przepiękne jego wykonanie w ręcznej introligatorni, to idealna oprawa dla minimalistycznych wierszy Miłobędzkiej. Dwanaście wierszy, jak dwanaście Andersenowskich zapałek, tworzy kolorowy hologram wspomnień, doświadczeń, myśli i marzeń autorki. Słowa zamknięte na niewielkim obszarze - zarachowane, zataliowane, ułożone. Jednocześnie niezależne i swobodne, wcielające się w role - zakładek do książek, fiszek, pocztówek z przesłaniem. Ten tomik, to poetycki tarot. Odczytuję jego znaczenie - wiersz po słowie, linijkę po kolorze, kartę po numerze. Odczytuję, a kabała zmienia się w "pudełko w kształcie serca" * * Kurt Cobain - "Heart shaped box"