Książkowe bestsellery z tych samych kategorii

Don Kichote (Arcydzieła Literatury Światowej)

książka

Wydawnictwo Zielona Sowa
Oprawa miękka
  • Dostępność niedostępny

Opis produktu:

Ubogi szlachcic Alonzo Quijano z Manczy, bez reszty pochłonięty lekturą romansów rycerskich, popada w obłęd i przybiera imię Don Kichota.

W groteskowym przebraniu, na wynędzniałym koniu Rosynancie wyrusza w świat, by wzorem dawnych rycerzy bronić słabych i bezbronnych oraz naprawiać zło. Na swojego giermka wybiera wieśniaka Sanczo Pansę, zaś damą serca czyni wiejską dziewczynę Dulcyneę z Toboso. Don Kichote zupełnie nie liczy się z realiami, żyje marzeniami i ideałami, toczy boje z olbrzymami i czarnoksiężnikami - i jako taki na stałe wpisał się w zbiorową świadomość.
S
Szczegóły
Dział: Książki
Wydawnictwo: Zielona Sowa
Oprawa: miękka
Wprowadzono: 06.03.2008

RECENZJE - książki - Don Kichote (Arcydzieła Literatury Światowej)

5/5 ( 6 ocen )
  • 5
    6
  • 4
    0
  • 3
    0
  • 2
    0
  • 1
    0

Ola

ilość recenzji:270

brak oceny 7-01-2009 22:26

Powieść pionierska. Powieść przedziwna. Na taki pomysł nie wpadł nikt wcześniej – bo któż by pomyślał, czytelnika uczynić bohaterem, bohatera czytelnikiem? Toż to istny świat na opak, gdzie tu się odnaleźć, oczy podziać?
Przedziwna księga, powiadam raz jeszcze. Grubaśna do granic wytrzymałości, ciężka – ale nie ciężkostrawna. Wprost przeciwnie. Połyka się ją w całości, pożera kłamstewka, fantazje Cervantesa niczym ambrozje olimpijskie.
Cwany autor wiedział, że jeśli powoła do życia rycerza-fajtłapę, który nic sobie nie robi z honoru, kodeksu rycerskiego – narazi się na lincz. Ale… gdy stworzy postać rycerza błędnego, takiego, któremu to niestety, nic się nie udaje, ale wybaczcie, drodzy czytelnicy, nie z mojej winy – no… to jest jakiś sposób. W tym szaleństwie tkwi metoda!
Magiczna powieść, która czytelnika przenosi w istne królestwo sprzeczności. Zdarzyć się tu może wszystko, Don Kiszot gdy zechce, może przestać być rycerzem a stać się… pasterzem z sielanki. Może walczyć z wiatrakami, podkochiwać się w wyidealizowanej Dulcynei z Tobosco, może zabijać złe potwory, ratować piękne księżniczki. Czemuż by nie? Naczytawszy się romansideł rycerskich, przestał odróżniać nasz biedny rycerz, jawę od snu. Tańczy więc na scenie wielkiego teatru świata, ale, ale… wcale nie tak, jak poprzednio ustalił to z nim autor. Momentami ma się wręcz wrażenie, że Don Kichot zrywa się Cervantesowi z łańcucha i czyni, co mu się rzewnie podoba. I cóż z tego, ze w końcowej scenie umiera? Nieśmiertelni są bohaterowie, Don Kichot jest przecież czytelnikiem… gdy znudziło mu się pobożne czytanie lektury, musi umrzeć. Proste.
Szalony świat, który wciąga. Żarty i żarciki nie pozwolą naszym policzkom odpocząć, porobią się w nich dołki, ba, doły… i pozostaną na długo. Fenomenalna rzecz, magiczna, iluzoryczna, efemeryczna. Baśniowo wielobarwna. Nie do opisania. Smacznego i tyle. Nie udławcie się, gdy będziecie ją pożerali łapczywie, w obawie, że ktoś wam ją sprzątnie sprzed nosa.

aguuusia4

ilość recenzji:102

brak oceny 25-06-2008 09:27

Czy słyszeliście historię o walce Don Kichote’a z wiatrakami? Zapewne wszyscy powiecie, że tak... Lecz czy nie wydało Wam się dziwne, że Sanczo Pansa, postać tak rozważna i o bardzo realistycznym podejściu do życia pozwoliła swemu panu na tak niebezpieczny czyn, jak walka z rzekomymi potworami? Przedstawię Wam teraz zmienioną wersję tej opowieści, która w sposób bardziej prawdopodobny zobrazuje reakcję Sanczo Pansy...
Hiszpania...kraj wiecznego słońca...To właśnie tu , w pewnej miejscowości - Manczy żyje sobie mężczyzna w średnim wieku. Na pozór
zwykły człowiek. Lecz tak naprawdę jest to postać nadzwyczajna. Szlachcic, który jak na człowieka wyższych sfer przystało ma pałac,
tarczę, zbroję i pięknego wielkiego rumaka. Tak mu się przynajmniej wydaje. Jest on takim „wspaniałym i bogatym” człowiekiem dzięki swej wielkiej pasji - czytaniu książek. Powieści „wciągnęły Go” tak bardzo, iż uwierzył, że może zmienić świat i sprawić, że będzie on lepszy. Pewnego dnia postanawia, że uratuje ludzkość przed smokami. Hmmm...
Ciekawe czy wie, że wszystkie potwory zostały wybite ok.300 lat temu?! Idzie więc na najwyższe piętro swego pałacu skąd zabiera pięknie lśniącą zbroję...-ouupss... !Przepraszam... . To nie ta bajka...- Bierze stamtąd szczątki brudnej, starej zbroi.
Stara się wyczyścić ją najdokładniej jak umie i wtedy właśnie okazuje się, że jego hełm nie ma przyłbicy. Don Kichote, jako człowiek bardzo pomysłowy i zaradny robi dolną część górnej części zbroi z kartonu. Pewnie każdy z Was myśli teraz, jakim cudem osoba tak spostrzegawcza jak nasz bohater mogła zapomnieć o koniu?! I tu Was zaskoczę. Otóż Don Kichote pomyślał o tym na samym początku, i po prostu zapomniałam Was o
tym poinformować. Poszedł do prowizorycznej stajni, skąd zabrał chudą szkapę, która według niego była wspaniałym rumakiem. A wyglądało to mniej więcej tak:
Stajnia położona nieopodal domu była zbudowana z desek pomalowanych na
rudy kolor. Doni wszedł do
stajni i trochę się zdziwił, że jego klacz wygląda tak kiepsko. Jednakże wziął ją do domu, wymył i wyszczotkował. Potem, gdy już
wszystkie czynności związane z pielęgnacją rumaka dobiegły końca Don Kichote stwierdził, iż koń tak wspaniałego rycerze jak on, musi mieć równie piękne imię jak jego właściciel. Myślał nad tym ponad tydzień. Po wielu, mówiąc delikatnie dziwnych propozycjach takich jak np. Grom, Tupecik, Froterka, Włochacz, Ferdynand czy Rosental, doszedł do
wniosku, iż najlepszą nazwą będzie Rosynant.
Wydawało się, że przygotowania dobiegają końca, gdy nasz bohater uświadomił sobie, że przecież nie może być rycerzem bez damy serca i giermka. „Szczęściara”, która została mianowana „damą myśli Quejana” to wieśniaczka, w której Doni kochał się gdy był młodszy. Na imię było jej Aldonza Lorenzo, lecz nasz bohater stwierdził, iż jest to zbyt mało eleganckie i nazwał ją Dulcyneą z Toboso.
-Dobrze mam już damę serca, lecz któż pomoże mi w tej trudnej wyprawie?- rzekł Doni mając na myśli giermka.
-Witam Cię Quejanie.- powiedział nagle jakiś głos.
-O...dzień dobry Sanczo!- odpowiedział Don Kichote. W tym momencie, w jego głowie, zaświtał pewien pomysł.
-Sanczo, czy nie chciałbyś przeżyć przygody swego życia?
-O czym ty mówisz Doni?
-Chciałbyś wyruszyć ze mną na ratunek światu?
-Ale ja mam żonę i dzieci...Poza tym przed czym chcesz go ratować?
-Nieważne...Pomyśl Sanczo, jeżeli na przykład zabijemy smoka, który
panuje na wyspie i będzie ona pusta, to dostaniesz ją Ty i będziesz
mógł robić z nią co zechcesz. Możesz ją nawet nazwać według własnego
pomysłu. Chociażby....Sancza albo Pansonia...Decyzja należeć będzie do
Ciebie.
-Obiecujesz?- spytał niepewnie.
-Ależ oczywiście...- odrzekł Don Kichote.
-A jeśli po drodze nie będzie żadnej wyspy?
Przebiegły Doni nie wytrzymał i zaczął obiecywać wszystko, co przyszło mu do głowy.
-Po powrocie dostaniesz dom, samochód (mimo, iż na świecie nie było jeszcze tzw. aut), ubrania, konia, złoto...
-A więc zgadzam się.- rzekł Sanczo- Kiedy wyruszamy?
-Być może jeszcze dzisiaj!
-Dobrze. Nie ma sprawy.
Pożegnali się, i każdy poszedł w swoją stronę. „Ale z niego
materialista”,- myślał Don Kichote, gdy wracał do domu. Pakowanie nie
zajęło mu zbyt dużo czasu, gdyż do drogi był gotowy już od tygodnia.
Poszedł do stajni po konia, by następnie udać się po giermka. Tymczasem Sanczo Pansa spakował tylko najpotrzebniejsze rzeczy, wziął
osiołka i mógł jechać. W całym tym pośpiechu zapomniał pożegnać się z
żoną i dziećmi. Wyjechali jeszcze tego samego dnia. Początkowo podróż mijała szybko i przyjemnie....Do czasu... Jechał Doni
wraz ze swym giermkiem już dwa tygodnie, lecz nie natknęli się jeszcze
na żadne potwory. Aż wreszcie nastał ten szczęśliwy dzień... Tak im się przynajmniej wydawało. Mijał trzeci tydzień ich podróży i byli właśnie w okolicach dzisiejszego Cannes, gdy natknęli się na gromadę, jak to określił Doni
„potworów”. W rzeczywistości były to po prostu zwykłe wiatraki. Don Kichote początkowo bardzo się przestraszył i kazał swemu giermkowi odsunąć się od smoków. Giermek nie wiedząc o co chodzi jego panu jechał dalej.
-Sanczo stój! Czy nie widzisz tych olbrzymów?
-Ależ panie przecież to zwykłe wiatraki!!!
-Głupcze tylko Tobie wydaje się, że to są zwykłe...jak to nazwałeś... „wiotraki”
-Nie jestem głupcem! To Ty masz panie po prostu zbyt wybujałą wyobraźnię - krzyknął Sanczo.
-I co z tego!? Przynajmniej nie jestem takim „sztywniakiem” jak Ty!
-Ale ja najpierw myślę, a nie tak jak Ty!!! Najpierw działasz...potem myślisz!!! – wrzasnął giermek.
-Ty egoistyczny, samolubny materialisto!
-Ty...Ty porywczy i bezmyślny, marzycielski fajtłapo. Nie pozwolę Ci
zaatakować tych wiatraków.... bo, bo.... za bardzo Cię lubię!!!
-Naprawdę mnie lubisz?- rzekł Doni dziwnym głosem.
-I to bardzo! Wiedziałem, że będziesz coś kombinował, dlatego z Tobą
pojechałem. Z tego samego powodu, nie powiedziałem Ci , że potwory nie
istnieją...
-Nie istnieją??? – zdziwił się nasz bohater.
-Potwory zostały zabite około 300 lat temu...
-I dlatego mi nie powiedziałeś, ponieważ mnie lubisz?
-Pomimo tego, iż czasem nie myślisz i masz, nieco delikatnie
mówiąc, dziwne podejście do życia to bardzo Cię lubię!
W tym momencie Doni rozpłakał się. Mocno przytulił do siebie swego giermka i powiedział, że chce już wrócić do domu. Droga powrotna mijała naszym bohaterom o wiele szybciej. Tak im się przynajmniej wydawało. Gdy wrócili, Sanczo dowiedział się, że jego żona omal nie postradała zmysłów.

zuzia

ilość recenzji:28

brak oceny 4-07-2007 11:44

Cervantes przedstawia historię ubogiego szlichcica Don Kichota, który oszalał pod wpływem lektury romansów rycerskich. "Na czytaniu trawił całe noce, od zmierzchu do światania i całe dni, od świtu do zmierzchu, dlatego z braku snu, a zbytku czytania, tak mu mózg wysechł, że wreszcie rozsądek utracił". Jego szleństwo polegało na przekonaniu, że on sam może stać się błędnym rycerzem. Uznał bowiem, że wszystko, co przeczytał i przeżył w wyobraźni, jest prawdą, a przecież "były to same czary, zwady, bitwy, pojedynki, rany, zaloty, miłości, udręki i niemożliwe niedorzeczności". Fikcja wydała mu się rzeczywistością, a przeszłość potraktował jak teraźniejszość. W związku z tym postanowił jako błędny rycerz "wyruszyć konno i zbrojnie w poszukiwaniu przygód i dokonywać wszystkich tych czynów, jakich dokonują błędni rycerze, o których czytał, naprawiając wszelkiego rodzaju krzywdy, narażając się na przygody i niebezpieczeństwa i wychodząc z nich zwycięsko, by zdobyć imię nieśmiertelne i sławę". Razem z nim - jako jego giermek - udał się na wyprawę jego sąsiad - chłop Sanczo Pansa. Bohater, przybrawszy imię Don Kichot z Manczy, przemierzał Hiszpanię na koniu nazwanym Rosynantem. Zwykłą, bardzo chudą szkapę, traktował jak najpiękniejszego rumaka świata. Miał też, jak na prawdziwego rycerza przystało, damę swego serca - młodą wieśniczakę Aldonzę Rolenzo, którą przemianował na Dulcyneę z Toboso. Oczywiście Hiszpania, po której podróżował bohater nie była krainą rycerzy, lecz normalnym krajem z końca XVI wieku, o czym Don Kichot zdawał się nie pamiętać. W trzech kolejnych wyprawach zdarzały mu się liczne i zabawne przygody, powodujące w sposób niezamierzony straszliwe kłopoty bohatera i jego wiernego giermka. Dwaj główni bohaterowie stworzeni zostali przez autora na zasadzie przeciwieństwa i uzupełniania się. Można powiedzieć, że dzieło zawdzięcza swą nieśmiertelność wyschniętemu na tykę szlachetce, odprawiającemu bezsenną straż na równie kościstej szkapie z tarczą i kopią, oraz kłusującemu na rzewnym kłapouchu brzuchatemu, krępemu i krzywonogiemu chłopkowi Sanczo, ekstatycznie wpatrzonemu w bukłak z winem. Don Kichota cec[...]e wrodzona godność, poczucie prawdy i dobra, "gołębie serce", szlachetność, delikatność, duma i niezmierna, wprost szaleńcza odwaga. Pansę zaś - poczucie rzeczywistości, spryt, zdrowy rozdsądek, mądrość życiowa, dobroduszność, ale też chciwość, łatwowierność, tchórzliwość, małostkowość, przesadna dbałość o zdrowie, wygody i pełny żołądek. Jednak im dłużej obcował on z rycerskim Don Kichotem, tym bardziej sam stawał się coraz bardziej mu oddany, szlachetniał, nabierał bezinteresowności w działaniu i zaczynał wierzyć w prawdziwość idealnych urojeń swego pana. Karty powieści zapełnia około 600 postaci, występują w niej przedstawiciele wszystkich ras, klas i zawodów, najrozmaitszych temperamentów i charakterów: pozytywnych, marzycielskich, dostojnych, kpiarskich, pracowitych, gnuśnych, zawziętych, mściwych, dobrodusznych, serdecznych i życzliwych. Jednak ponad nich zdecydowanie wybija się bohater tytułowy i jego towarzysz. Don Kichot i Sanczo są postaciami symbolicznymi. Uosabiają kontrast między "poezją i prozą" życia, marzeniami a rzeczywistością, symbolizują określone postawy i cechy. Don Kichot to szlachetny idealizm i wzniosłość, a donkiszoteria - to przysłowiowa już walka z wiatrakami, która w kulturze nabrała wartości symbolu o znaczeniu uniwersalnym; to walka ze złem, niesprawiedliwością społeczną, głupotą świata, prowadząca, niestety, jedynie do klęski. Takie postępowanie rodzi niezrozumienie, politowanie, śmiech innych ludzi. Na tym polega tragizm człowieka, ale i jego wielkość, wielkość objawiająca się w dążeniu do ideału.