Trzydziestoletni Paweł, miłośnik małych dziewczynek o szemranej przeszłości zostaje nauczycielem tańca w szkole podstawowej. Jej dyrektor, nawiedzona pani Wąż, żyje wyłącznie przygotowaniem wizyty biskupa, mało więc przykłada uwagi do tego, co się dzieje na zajęciach pozalekcyjnych. Paweł zresztą doskonale się maskuje. Do gustu przypada mu szczególnie 12-letnia Agnieszka: półsierota, wychowywana przez babcię-dewotkę, która pojawiającego się z rzadka ojca szczerze nienawidzi.Ten z kolei więzi z córką ma w zasadzie zerowe, bo od chwili jej urodzenia przekonywano go, że - z racji bycia mężczyzną - do zajmowania się dzieckiem nie posiada "kwalifikacji". Agnieszka zainteresowanie dorosłego mężczyzny traktuje jak wyróżnienie i zamiast o zagrożeniu mówi o miłości, tym bardziej że po raz pierwszy ktoś ją docenia. W tle słodko-gorzkie lata 90. ubiegłego wieku, czas wielkiej transformacji, którą zwykły obywatel dopiero próbuje zrozumieć i w której usiłuje się odnaleźć. Niejednokrotnie o "Disko" mówi się jako o książce niebanalnej, specyficznej, bo po raz pierwszy tak ciężki temat pedofilii zostaje zaprezentowany tak lekko,"na wesoło". Nie widzę tego. Anna Dziewit-Meller hojnie korzysta z cynizmu, ironii, nawet gorzkiego humoru,ale w żadnym wypadku nie powoduje to poczucia lekkości i nie wywołuje uśmiechu. Przeciwnie. Swoista "banalizacja", "lekkość" narracyjna dodaje ciężaru i aż boli, że nikt nic nie widzi, że - wydaje się - nie ma dla Agi ratunku, że jej naiwność i pragnienie bycia potrzebną, kochaną wykorzysta zwyrodnialec. Powieść nie jest pozbawiona mankamentów: zbyt głośno i dobitnie odzywa się czasem narrator, można odnieść również wrażenie, że pisarka próbuje wrzucić tu wszystko: pedofil, dewotka, pijak, samotny ojciec, nimfomanka, źli nauczyciele, homoseksualne pragnienia księdza. Ostatecznie wychodzi jednak z tego zgrabna całość, która absolutnie nie trywializuje problemu pedofilii, a poza nią prezentuje całą gamę równie palących i wymagających zdecydowanego działania.