W mieście Mikołaja Kopernika losy kilku młodych ludzi niespodziewanie splatają się. Znajomość Natalii i Ewy rozpoczęła się na lekcjach tańca i przerodziła się w przyjaźń. Dziewczyny stają się sobie bliskie, a oprócz jazzu łączy je również ten sam kierunek studiów. Natalia jest na trzecim roku prawa. Beznadziejnie zauroczyła się w Jarku - swoim przyjacielu, który nie może zapomnieć o byłej dziewczynie. Ewa natomiast jest dwa lata młodsza od swej koleżanki. Pewnego wieczoru poznaje Amo ? przystojnego b-boya. Jak potoczą się losy dziewczyn i kim jest tajemniczy Daniel ? przeczytajcie, a się przekonacie.
Książka składa się z rozdziałów nazwanych ?scenami?, każdy z nich (prócz pierwszego i siódmego) zatytułowany jest tytułem piosenek Taylor Swift, U2, Sade i innych bardzo dobrych artystów. Powieść zaliczyłabym raczej do tych z gatunku młodzieżowych dzięki wplecionym w treść angielskim zwrotom, prostemu przystępnemu językowi i fabule dotyczącej głównie młodzieńczych problemów ? niespełnionej miłości, nauki, rodzeństwa. Irytowały mnie trochę drażniące ?dziewczyńskie? dialogi pełne chichotu i głupich z mojego punktu widzenia przekomarzań, ale na szczęśnie nie było, aż tak ckliwie jak się spodziewałam. Do tej pory nie czytałam żadnej książki związanej z tańcem, a przynajmniej nie przypominam sobie takowej. Przyznam, że czytało mi się przyjemnie, ale zabrakło mi tańca w tańcu. Myślałam, że fabuła dotyczy czegoś innego. Mówiąc wprost czuję niedosyt. Z tyłu okładki można przeczytać słowa: ?w Toruniu spotyka się grupka młodych ludzi zafascynowanych tańcem(?)?, a tu z tańca nici. Na początku trudno było mi się odnaleźć, gdyż na samym wstępie pojawiło się wiele imion. Głównych bohaterów jest jednak tylko czworo: Natalia, Ewa, Jarek i Amadeusz.
Śledząc losy studentów sama przypomniałam sobie lata akademickie, które były najwspanialszym okresem w moim życiu. Skończyły się niedawno lecz wiem, że odeszły bezpowrotnie. Czas płynie i nie idzie go cofnąć. Dzięki ?Czekoladzie z rodzynkami? przypomniałam sobie jak było fajnie i jak chciałabym się cofnąć do początku studiów.
Czy wróciłabym do tej książki drugi raz? Zdecydowanie tak. Nie odnalazłam żadnych błędów stylistycznych czy merytorycznych i choć nie znałam wcześniej autorki, a z tego co wiem nie jest to jej pierwsze dzieło to myślę, że wraz z rozwojem artystycznym Marta Gruszczyńska stanie się bardziej znaną polską pisarką. Wyczuwam w niej potencjał. Do tego autorka przypomniała w swej powieści o jednej ważnej kwestii: czekolada jest dobra na wszystko! Ja od siebie mogę dodać tylko, że czekolada nie pyta, czekolada rozumie.