Tekst pochodzi z bloga: (..)
CZY MOGĘ DOSTAĆ SWOJĄ IKO?
Saga Księżycowa jest ogromnie bliska memu sercu i każdy tom uwielbiam jeszcze bardziej niż poprzedni. A w Cress Marissa Meyer pokazuje, że ma całą masę szalonych i odważnych pomysłów i nie boi się ich realizować. Po raz kolejny zaserwowała nam historię pełną emocji i zwrotów akcji. Wydarzeń, przez które szalałam i z niecierpliwością przewracałam strony, by jak najszybciej poznać dalsze losy bohaterów. No właśnie, bo i kreacja bohaterów była na najwyższym poziomie. Tym razem mieliśmy nieco więcej Cress i Thornea i byłam z tego powodu ogromnie zadowolona, bo Thorne to jeden z moich ulubionych bohaterów w całej serii. Dodatkowo, mieliśmy świetne momenty z Iko, która jest jedyna w swoim rodzaju. Uwielbiam tę postać, jej poczucie humoru i dziwaczne wyczucie. Mogę dostać taką robotyczną przyjaciółkę? ;-)
M. Meyer ma również ten talent, że niezwykle wciągająco snuje historię i zgrabnie przeplatała ją wydarzeniami u poszczególnych bohaterów, dając nam tym samym pełny obraz sytuacji. Dodatkowo, cała seria ma niepowtarzalny klimat, który czuje się już od pierwszych stron. Na próżno szukać tu klątwy trzeciego tomu - Cress trzyma wysoki poziom swoich poprzedników, a wręcz podnosi poprzeczkę, a to rzadkie przy tego typu seriach. Podobało mi się również zachowanie formatu niezobowiązującego retellingu - był jakiś znany schemat ze starej bajki, ale wykorzystany tak umiejętnie i z wykorzystaniem całego potencjału, że nie odbierało się tego jako odgrzewanie kotletów, a raczej powiew czegoś przyjemnego, co może i znamy, ale lubimy odkrywać na nowo, dostrzegając wiele zmian. A dodając do tego dreszczyk emocji i masę humoru przeplatanego z sarkazmem, otrzymałam książkę idealną.
STRUKTURA
Historia została podzielona na trzy księgi, w ramach których pojawił się jeszcze podział na rozdziały. Opowiada nam ją narrator w trzeciej osobie, jednak z perspektyw poszczególnych bohaterów, więc podążamy śladami Cress, Thornea, Cinder, Scarlet, Iko i nie tylko. Podobało mi się takie rozwiązanie, gdyż utrzymano przy tym klimat baśni, a jednocześnie autorka pozwoliła nam poznać losy wszystkich bohaterów, niezależnie od tego, jak daleko od siebie się znaleźli.
Jeśli chodzi o styl pisania - Marissa Meyer pisze lekko i przyjemnie, a jednocześnie potrafi zainteresować i zaangażować czytelnika. Od strony technicznej nie miałam więc żadnych zgrzytów.
PODSUMOWUJĄC
Cress to niesamowity powrót do świata futurystycznego Nowego Pekinu i Księżyca. Pełny emocji i wrażeń. Z genialnie wykreowanymi bohaterami i masą humoru w dobrym guście. Ze zwrotami akcji i przemyślaną fabułą. A więc - ze wszystkim tym, czego od książki oczekuję. Saga Księżycowa to jedna z moich ulubionych serii i Cress jest tego idealnym dowodem - nie mogłam oderwać się od lektury.
Czy polecam? Z całego serca! Ta seria jest niesamowita! Mam nadzieję, że pokochacie ją tak samo, jak ja!
Opinia bierze udział w konkursie