Córeczki to niebezpieczna gra na emocjach, z zagadką mającą swoje źródło w przeszłości, w tragediach rodzin, których wybór przez mordercę był przypadkowy, ale miał wspólny klucz. Autor gra na naszych emocjach, szalenie z nami się przekomarza, utrudnia dochodzenie do prawdy i zmienia wielokrotnie nasz tok myślenia. Sprawnie nami manewruje, osacza i sprawia, że czujemy się jak skrzywdzone tytułowe córeczki. Maleńkie i przytłoczone, ale z wielkim pazurem i odwagą. Nie ma miejsca i czasu na zbędne ceregiele, walczymy z demonem przeszłości, bezwzględnym psychopatą. Nawet trudno sobie wyobrazić rozmiar jego okrucieństwa, tego nie jest się w stanie przekazać w kilku słowach, to trzeba poczuć przy głębszej lekturze tej powieści.
Córeczki skłaniają do konfrontacji z trudną przeszłością, pozwalają dążyć do odkrycia prawdy, nie ważne, że ogromnie bolesnej, ale taki cel mają przed sobą bohaterki. Wspólne dążenie do obnażenia Stracha na Wróble jednoczy je w działaniach, co prawda nie zawsze są zgodne w metodach, ale mają wspólnego wroga. Czy odkrycie, jakiego dokonają pozwoli im uznać, że ich rodziny zostały pomszczone? Czy będą mogły spokojnie spojrzeć w lustro?
?... wspólne dźwiganie tego samego bólu zawsze jest łatwiejsze niż bycie samotnym w niedoli?.
Adrian Bednarek wyczynia z nami cuda. Gra na naszych emocjach. Nerwy rozpala do czerwoności. Serce mało z nas nie wyskoczy. Serwuje nam masę okrucieństw i przerażenia. Nawet brak mi słów, aby opisać wszystkie stany emocjonalne, jakie przy tej lekturze mnie nawiedziły. Strach, ból, rozpacz, złość, obawa czy chęć zemsty były ze mną przez ponad 600 stron. Nie opuszczały mnie nawet na chwilę, ich konfiguracja i natężenie w danej chwili zależały tylko od wydarzeń, których byłam uczestnikiem. Czasem ból zamieniał się miejscem ze strachem, rozpacz mijała się z chęcią zemsty, ale wszystkie zawsze były przy mnie obecne. Takie emocjonalne eldorado.
Muszę przyznać szczerze, że z każdą kolejną stroną pragnęłam coraz bardziej dojść do prawdy, to był mój cel - odkryć ją. Z każdą minutą czytania rozpalam się do czerwoności, czy to ze strachu czy przerażenia, nie istotne, ważne, że nie chciałam tej powieści wypuścić z ręki. Chciałam ją chłonąć całą tu i teraz. Cały dzień spędziłam przy niej, po prostu nie mogłam jej odstawić, nawet kosztem zaniedbania niektórych codziennych obowiązków.
Nie będę chyba zbyt oryginalna, gdy wspomnę, że zakończenie mnie zaskoczyło i nie w pełni usatysfakcjonowało. Rozbiło mnie na drobny mak. Było nieprzewidywalne. Czy takiego oczekiwałam? Chyba nie do końca.
Czy mogę ją polecić? Nie, jej nie trzeba reklamować, ona sama w sobie jest cenną wartością. Bombą z opóźnionym zapłonem, która w każdej chwili może wybuchnąć. A kiedy wybuchnie? W najmniej spodziewanym momencie. Więc chwytajcie ją, póki jeszcze lont powoli się tli ...