Są takie książki, które otwiera się, czyta kilka pierwszych zdań... i już ma się świadomość, że przepadło się na zawsze. Właśnie czymś takim okazał się być dla mnie Cienioryt. Choć niepozbawiona wad, ta książka nie bez powodu dostała Zajdla w 2013 roku.
Już od pierwszych stron widać, że mamy do czynienia z człowiekiem, który nie przebiera w słowach. Styl Piskorskiego jest mocny, ostry i ironiczny, ale zarazem mający w sobie nutkę elegancji, doskonale wpasowujący się w konwencje literacką, którą obrał. W końcu świat wymyślony przez autora to dzikie południe, zamieszkane przez ludzi dumnych i charakternych. Tu inaczej po prostu nie może być.
Nie miałam wcześniej do czynienia z powieścią płaszcza i szpady, dlatego Cienioryt kojarzy mi się po prostu z... Zorro. Mamy wielkie walki na szpady, gdzieś tam czai się piękna kobieta i zło, które trzeba pokonać, rozwiązując zagadkę. To przede wszystkim powieść akcji, która ma zapewnić wyborną rozrywkę osobom, którym odpowiada taki klimat.
Skłamałabym jednak mówiąc, że świat przedstawiony w Cieniorycie nie jest ciekawy i rozbudowany. Bo jest! Autor bardzo często nawiązuje do jakiś historii, które niegdyś miały miejsce i co ciekawe, wplata je tak, że zawsze pomagają nam zrozumieć sytuacje, w której znaleźli się bohaterowie; nie są to bezsensowne fakty, a coś, co jest niezbędne do poznania całej historii. Przy tym muszę przyznać, że pomysł z zabawą cieniami to coś wybornego: z jednej strony pozwala nam wrócić do czasów dzieciństwa, bo w końcu kto nie zastanawiał się nad tym, czym jest cień? A z drugiej wprowadza mrok i tajemnice. Piskorski nie wyjaśnia nam od razu o co chodzi z jego światem, a dość długo trzyma nas w niepewności, powoli i stopniowo wyjaśniając działanie swojego uniwersum.
Powieść jednak, choć bardzo dobra, nie była doskonała: podzielona jest na dwie części, z której druga po prostu mniej przypadła mi do gustu. Nie chcąc tu spoilerować, powiem po prostu, że chwilami wyjaśnia nam ciut za dużo i po prostu ta tajemnica gdzieś się gubi, na czym powieść po prostu traci. Dzięki temu jednak autor jest w stanie doprowadzić całość do zgrabnego zakończenia, dlatego jak najbardziej rozumiem ten zabieg.
Jeśli już o wadach mowa, muszę wspomnieć o jednej dość niechlubnej rzeczy: książce przydałaby się jeszcze jedna korekta. Co jakiś czas wpadałam na powtórzenia, kilka razy wypatrzyłam też innego rodzaju błędy i choć nie ma ich za dużo to potrafiły mnie skutecznie wybić z rytmu czytania.
A co z bohaterami? W końcu do nieodzowny element powieści, dla niektórych nawet najważniejszy. Cóż, jest... po prostu dobrze. Arahon to bardzo fajnie skonstruowany mężczyzna, którego nie sposób z nikim pomylić, a postaciom wokół niego też nie mogę nic konkretnego zarzucić. Niemniej, to jedna z tych historii, w której dla mnie liczy się bardziej sama akcja i świat przedstawiony, a nie bohaterowie.
Mimo wszystkich zalet, Cienioryt to historia stosunkowo krwawa, dlatego nie będzie dobrym wyborem dla osób, które nie lubią nadmiernej ilości walk i akcji tego pokroju. Osobiście jednak bardzo ją polecam: jeśli tylko szukacie dobrej zabawy, utrzymanego w klimacie dzikiego, ale na swój sposób romantycznego południa na pewno nie będziecie żałować zapoznania się z Cieniorytem.
Opinia bierze udział w konkursie