Długo zabierałam się do napisania tej recenzji. Dlaczego, zaraz się dowiecie.
Opis z okładki:
"Black Velvet to pseudonim kobiety, która przeżyła dwa związki z mężczyznami o odmiennej orientacji seksualnej. Każdy z nich dał jej córkę. Lecz czy coś tak bezcennego może być usprawiedliwieniem dla całego zła, które ją z ich strony spotkało? Byłam żoną biseksualisty zawiera wierną i boleśnie prawdziwą relację ze związku z mężczyznami, którzy nie dorośli do dzielenia z kimś życia."
jak i sam tytuł nastrajał mnie średnio optymistycznie, zaufałam jednak słowom wydawcy, że książka nie nosi w sobie znamion homo- czy bifobii. Zawiodłam się. Książeczka jest bardzo krótka, ma tylko 43 strony, jest również czymś w rodzaju terapii dla autorki, która przeżyła dwa nieudane związki, w tym jeden małżeński. Black Velvet opisuje nam przede wszystkim toksyczność relacji ze swoim byłym mężem, związek od początku zbudowany na kłamstwie, oszustwie, do którego jedyną motywacją była chęć posiadania dziecka. Mariusz, jej obecnie już były mąż, jeszcze gorszym człowiekiem okazał się w trakcie i po rozwodzie, znecając się psychicznie nad nią i jej starszą córką. I, o ile jako terapia dla samej autorki, książka pewnie spełniła swoje zadanie, tak z jej treści żal, co jest dość oczywiste, ale i bifobia wylewa się wodospadem. Pomimo zapewnień autorki w ostatnich zdaniach: "Nie chcę, żeby zabrzmiał on (ten tekst - przypis mój) jak atak na osoby innej orientacji. Nie ona mnie zabolała, w końcu z odmienną orientacją się rodzimy." mam wrażenie, że autorka przez pryzmat własnych doświadczeń próbuje przekazać nam opinię o tym, że osoby bi są niestabilne i nie nadają się do stałych związków. Podobny przekaz znalazł się też w samym opisie książki. Każdy może okazać się osobą zaburzoną, bez względu na orientację seksualną, a podobna pozycja niestety może utwierdzać innych w bifobii. A raczej na pewno to zrobi.
Opinia bierze udział w konkursie