tytuł prowokujący, treść...no cóż...zyjemy w swiecie absurdalnym-pomijajac juz nawet realia polityczne, typowo polskie- brakuje nam czasem dystansu do tego wszystkiego co nas otacza. bierzemy i łapiemy za pierwszy-lepszy przemiot w sklepie, dajemy sie scisle otoczyc przez tricki reklamowe, poddajemy sie łatwo sugestiom, manipulacji...a tacy zawsze samoświadomi i niezalezni podobno jestesmy. paranoja?
nie, sami sobie jestesmy winni, a szukajac z tego wyjscia zwykle dochodzimy do drzwi zatytułowanych "wspolnoty religijne". te najlepiej prosperujące przedsiębiorstwa wszechczasów- i nie bójmy się tak tego nazywać, pomagają nam szukac Absoluta- Boga i jak inaczej bysmy nie nazwali tego
Istnienia. jedno o czym nalezy pamietac: wierzyc to nie to samo, co Go kreowac na własne potrzeby, ani potwierdzanie owego Bytu w katerioach pewności, czy rozumu. fakt- filozoficzne przesłanki "za" są jak najbardziej godne przestudiowania, ale poruszając się w kategiach codzienności - niedorzecznością wydaje się nawet idea podania gotowego przepisu na to, co chcemy w sobie zakorzenic- wiarę. kiedy bysmy jej nie szukali- zawsze powinna nam umykac gdy jestesmy o krok przed jej poznaniem- to stanowi o jej wartosci. ksiazka niniejsza- prosta, zwiezla moze byc doskonalym pierwszym krokiem na drodze do znalezienia w sobie pokladow ufnosci i odrobiny wyobrazni nieskrepowanej regułami-ktora niezbedna jest, by wyjsc poza to, co materialne. nie ma łatwych dróg do osiągnięcia tego, co naprawdę cenne - szczęście, albo slepy traf nie pomagają w tej jednej jedynej sytuacji. przekaz książki najogólniej można opisac tak- tylko własnym zaangażowaniem i poświęceniem części swego życia- czasu, myśli można odnaleźć Boga. propozycja pozornie nie dla człowieka "naszych czasów"-bo zabiegany, zapracowany- i gdzie tu znalezc czas na to wszystko? pochłania nas śmietnik materii i obawiam sie, ze bez chwili na taką lekturę szybko braknie miejsca na tworzenie dodatkowych wysypisk...
Opinia bierze udział w konkursie