- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.
pojękując. Czuję pulsowanie jego członka głęboko pod pępkiem. Rzeczywiście już. Kucharczyk wypuszcza głośno powietrze i wychodzi ze mnie. Staram się nie patrzeć w dół na jego penisa. Nie wiem, dlaczego jego widok mnie peszy i zawstydza -- szczególnie zaraz po wszystkim, kiedy wciąż nabrzmiały, ale już nie sztywny, zwisa między udami Marka niczym czerwona, gumowa pałka. Lubię go czuć, nie lubię widzieć. Opuszczam nogi, zsuwam się z gabloty i poprawiam spódnicę. Czuję strużkę nasienia wypływającą z mojej pochwy. Krople wilgoci pełzną w dół po moim udzie. Nie wiem, co z tym zrobić. Nie wytrę się spódnicą, materiał jest za cienki, będzie plama. Schylam się po majtki leżące na podłodze obok gabloty. Sięgam pod spódnicę, ocieram nimi skórę, a potem zwijam je w kłębek i chowam do torebki. Przez tego kretyna muszę iść na lekcję bez majtek! - Pękła -- odzywa się Kucharczyk, podciągając spodnie od dresu. - Co pękło? -- pytam złym głosem i z satysfakcją zauważam, że na granatowym drelichu pojawia mu się w kroczu ciemna plama. - Szyba -- wysuwa brodę, wskazując gablotę. Rzeczywiście. Przez środkową kwadratową szybę biegnie cieniutka srebrna nitka. - Cholera jasna -- mówię. -- I co teraz będzie? - A co ma być? Powiesz, żeby Władzio wymienił. Fajnie było czy jak? Podchodzi do mnie, ale odwracam się na pięcie, plecami do niego. - Było beznadziejnie -- kłamię. -- Idź stąd. - Beznadziejnie, mówisz -- mruczy i gryzie mnie delikatnie w kark. Uchylam się z gniewnym pomrukiem, ale czuję, że sutki twardnieją mi natychmiast. Co ten facet ma w sobie? Kurdupel taki, no może i nawet przystojny, ale wuefista, na boga! Jak ja się w to wplątałam? - Beznadziejnie -- powtarzam. - Aż szyba pękła. - Marek, idź, bo zaraz będzie dzwonek! Nie możemy stąd wyjść razem. - W czwartek? - Nie ma mowy! -- kręcę głową. -- Nigdy więcej! To był ostatni raz. - W czwartek masz okienko po czwartej godzinie, czy jak? - Mam -- mówię. Śmieje się cicho pod nosem. Jakbym mogła, tobym mu ten nos ukręciła. Podchodzi do drzwi, obraca klucz w zamku i ostrożnie wygląda na korytarz. - Pusto -- mówi półgłosem. -- To na razie, Aniutek. Zostaję w izbie pamięci sama. Spoglądam na sztandar szkoły, pochwa piecze mnie lekko. Wiedziałam, że tak będzie. Musiał mnie zatrzeć. Nic dziwnego, skoro tak się wbił we mnie -- jak taran. Zawsze mnie tak bierze, niczym Jagiełło zamek toruński w 1410 roku -- na chama. Dziś jednak był wyjątkowo gwałtowny, rzucił się na mnie od razu, gdy tu wszedł. Nie, Jagiełło, nie -- decyduję. W tym przypadku bardziej właściwie byłoby porównanie z Łokietkiem, przynajmniej jeśli idzie o posturę. Tyle tylko, że Łokietek niczego nie zdobywał siłą, raczej knuciem. W pewnym sensie był wyrafinowany, a z pewnością inteligentny. Czego o Marku Kucharczyku powiedzieć nie można. - Debil -- mówię do siebie. -- Nienawidzę go. Ale oczywiście tak nie jest. Prawdopodobnie jestem zakochana, a z pewnością uzależniona. To pieczenie bardzo mi się podoba. Podsuwam sobie krzesło, wchodzę na nie i zwiniętą w rulon kartką zdejmuję pajęczynę z grotu chorągwi. Poprawiam rozpięty na gwoździach aksamit, przyglądając mu się krytycznie. Niedługo trzeba będzie oddać go do czyszczenia. Odstawiam krzesło, biorę torebkę i wychodzę na korytarz w chwili, gdy rozlega się dźwięk dzwonka na przerwę. III Idę powoli korytarzem, niosąc przed sobą plecak, którym zasłaniam plamę na spodniach. Czuję się trochę, jakbym był pijany. Nie rozumiem tego, co się stało, nie wiem, co myśleć. Ale w tym moim stanie jest coś Zastanawiam się nad tym i po chwili dochodzę do wniosku, że to szczęście. Przepełnia mnie po brzegi i wywołuje na twarzy ten głupi, bezmyślny uśmiech. Jeśli miałbym wybrać dla siebie jednego, jedynego mężczyznę na całym świecie, nie byłby to ani Brad Pitt, ani Ashton Kutcher. Byłby to Marek Kucharczyk, nauczyciel wychowania fizycznego w liceum ogólnokształcącym imienia Jarosława Iwaszkiewicza w Warszawie. Niewysoki, tuż po trzydziestce, z krótkimi, kręconymi, ciemnymi włosami, z prostymi, grubymi brwiami niczym dwie kreski namalowane palcem ubrudzonym w sadzy. Krępy, napakowany, z błyszczącymi oczami i silnymi, owłosionymi rękami. Noszący granatowe spodnie od dresu lub dopasowane, krótkie, czerwone spodenki, podkreślające znaczną wypukłość w kroczu. Nieokrzesany, gruboskórny facet ze zbyt krótko przyciętymi paznokciami i tubalnym śmiechem. Z takim nie pogadasz, ale wcale nie o rozmowę przecież chodzi. Bo Kucharczyk ma w sobie coś takiego, że kiedy jest w pobliżu, jedyne, o czym myślę, jedyne, o czym marzę, to to, żeby go dotknąć, powąchać, polizać, wchłonąć w siebie. Podobają mi się różni faceci, różni wydają mi się interesujący, ale coś takiego odczuwam tylko przy nim.
książka
Wydawnictwo Latarnik |
Data wydania 2014 |
Oprawa miękka |
Liczba stron 364 |
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Wydawnictwo: | Latarnik |
Oprawa: | miękka |
Okładka: | miękka |
Rok publikacji: | 2014 |
Wymiary: | 135x205 |
Liczba stron: | 364 |
ISBN: | 978-83-63841-29-4 |
Wprowadzono: | 13.05.2010 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.