Za górami, za lasami, gdzie nędza przesłaniała wszystko, żyli sobie Kyland i Tenleigh. Zakochali się w sobie bez opamiętania, jednak oboje nie mieli nic do zaproponowania oprócz swych miękkich serc. Los chciał, że jedynym ratunkiem dla obojga było stypendium, które jednak było tylko jedno, a ich dwoje. Co zrobić, gdy brakuje nadziei na lepsze jutro jak i jasnego rozwiązania sercowych rozterek?
Zagłębiając się w Bez szans, zdałam sobie sprawę, jak dawno nie czytałam dobrego New Adult, które skłoniłoby mnie do jakichkolwiek refleksji dotyczących życia. Właśnie to lubię w tym gatunku; kiedy znajdę jakąś perełkę, wywołuje we mnie mnóstwo emocji i kłębiących się myśli, tak było i tym razem.
O ile Bez słów spodobało mi się, ale nie podbiło mego serca, tak Bez szans naprawdę mnie zauroczyło. Może to kwestia fabuły, która sporej części może się nie spodobać, a jednak mnie urzekła swoją prostotą. Cały czas mam przed oczami piękne lasy i pole lawendy, pośród której żyją główni bohaterzy. Mimo swojej nędzy, doceniali swoje życie i byli zdeterminowani, by coś w życiu osiągnąć.
Problematyka utworu jest bardzo złożona. Z jednej strony mamy słodką parę, która jednak nie może pozwolić sobie na miłość, ale pomiędzy tym są kłopoty rodzinne, a także dotyczące przyszłości, biedoty. Autorka jednak poradziła sobie doskonale, tworząc słodko-gorzką historię, nie dodając zbyt dużo słodkości, w ostatnim czasie mam dość idealnych powieści, gdzie bohaterzy mają znikome problemy, wyolbrzymiając je.
Jedyne, co mi się nie spodobało, to perfekcja postaci. Chodzi mi tu konkretnie, o to, w jaki sposób siebie traktowali, jakby byli bez wad. Każde z nich wyglądało jak bóstwo, pomijając znoszone i poniszczone łachmany, które okrywały ich ciała. Ale nie pogardziłabym jakimiś krzywymi zębami, brakiem oka czy czegoś w tym rodzaju, bo cenię bardziej wady niż zalety. To samo tyczy się charakteru. Ale żeby nie czepiać się na siłę, dodam jeszcze, że oprócz tej kwestii bardzo polubiłam postacie wykreowane przez autorkę przez ich wielowymiarowość.
Rozdziały są prowadzone z perspektywy Ten lub Ky, przez co możemy poznać ich bliżej, wspominałam, że kocham analizować myśli postaci? Dodatkowym plusem, a właściwie największym jest zdolność autorki do manipulowania emocjami czytelnika. Naprawdę, przeszło przeze mnie wszystko, co tylko możliwe. Od radości po rozpacz.
Najchętniej recenzję tej powieści streściłabym w jednym zdaniu "Kocham tę powieść, proszę, przeczytajcie ją wszyscy".
Jeśli oczekujecie od książki czegoś głębszego, co porusza cienkie struny wewnątrz serca, a jednocześnie jest na swój sposób surowe, sięgnijcie po Bez szans. Oprócz dobrego romansu, otrzymacie kilka życiowych rad, które mogą doprowadzić do wielu refleksji. Ale myślę, że najważniejszą myślą tej powieści jest pokazanie, że pomimo prawdziwych przeciwności losu, braku wielu rzeczy, miłość jest w stanie pokonać wszystko i wzmocnić w swoich postanowieniach. Ta pozycja idealnie pokazuje, że dobro najbliższych jest ważniejsze od własnego. Ile jesteśmy w stanie poświęcić w imię miłości?
Zostawiam Was z tym pytaniem, zastanówcie się dobrze.
Recenzja pochodzi z osobliwe-delirium.blogspot.com
Opinia bierze udział w konkursie