Czasami jest tak, że po obejrzeniu jakiegoś filmu, przeczytaniu książki czy po jakimś ważnym wydarzeniu jesteśmy naładowani, cali wypełnieni wrażeniami i czekamy tylko żeby z kimś podzielić się tym wszystkim co w nas siedzi ale gdy przychodzi co do czego nie możemy znaleźć odpowiednich słów by to wyrazić. Choć tyle ich w nas jest, nie możemy odszukać tych najwłaściwszych. Tak mam teraz. Tyle bym chciała napisać, tyle opowiedzieć ale jak siadam do pisania to.. słów brak i jedyne co bym chciała zrobić to powiedzieć Dziękuje Pani Michelle za książkę , przytulić ją a reszcie świata(tej kobiecej części) oznajmić, że książka warta jest uwagi!
Ale co nieco postaram się z siebie wydobyć. Michelle Obama przedstawia światu swoją historię, zaprasza nas do swojego maleńkiego rodzinnego domu, opowiada o kochanych rodzicach, dobrym ale zarazem ciężkim dzieciństwie. Razem z nią przechodzimy przez okres dojrzewania, czas studiów, pierwszej pracy i aż dochodzimy do Białego Domu po którym też nas dość obszernie oprowadza... Nie dajmy się zwieźć, że to nuda, że opowiada o dziadach pradziadach - nic bardziej mylnego. Życie Michelle było niezwykle ciekawe albo tak umiejętnie je przedstawiła, że czyta się lekko i 500 stron nie odstrasza- tak czy inaczej, swoim życiem, doświadczeniem z domu rodzinnego, dzieli się otwarcie i bardzo szczerze przez co nie sposób się nie zainteresować i oderwać. Uchyla trochę zasłony najsłynniejszego domu świata, ukazując jego blaski i cienie, których jakby więcej.. Prowadzi długimi pięknymi korytarzami, gdzie polityka i pęd świata mieszają się z samotnością i smutną ciszą...
To co najbardziej mi się podobało to to, że Pani Michelle nie pisała tego jako była pierwsza dama i jedna z najsłynniejszych kobiet świata, nie jako celebrytka, ale jako Michelle Obama z domu Robinson. Kobieta, która była zwyczajną dziewczynką z prostymi dziecięcymi marzeniami, niekiedy zakompleksioną nastolatką z planami na przyszłość. Tak samo jak my jest spełnioną mamą, kochającą żoną, wdzięczną córką, dobrą siostrą. Te role były dla niej (i pewnie są wciąż) najważniejsze. W książce skraca dystans i mówi : jestem zwyczajną, prostą kobietą, taką jak ty
Książka jest niezwykle ciepła, bije z niej mądrość i konkretny przekaz. SIŁA JEST kobietą i Michelle to udowadnia. Swoją życiową postawą i działalnością motywuje i inspiruje. Na swoich przykładach pokazuje, że ciężką pracą i samozaparciem można osiągnąć wiele; że kobiecy głos ma niezwykłą moc, musi tylko wybrzmieć w odpowiednim miejscu i czasie. Dodaje wiary w siebie i uczy dystansu do świata ale przede wszystkim samej siebie.
To książka napisana z sercem od kobiety dla kobiety.
Opinia bierze udział w konkursie