Do trzech razy sztuka, czyli "Barwa ciszy" Rosamund Lupton
"Barwa ciszy" Rosamund Lupton to trzecia w dorobku literackim książka brytyjskiej autorki, która z przytupem weszła do literatury światowej debiutancką powieścią, "Siostra". Nie ukrywam, że czekam na kolejne książki jej autorstwa, to nietuzinkowa pisarka, potrafiąca tworzyć interesujące i trzymające w napięciu historie, w których nic nie jest oczywiste i czytelnik musi zmierzyć się z wydarzeniami w nich przedstawionymi. Świetna i intrygująca pod każdym względem "Siostra" oraz równie genialne "Potem" to światowe bestsellery, które zdobyły uznanie krytyków i czytelników, dlatego też z ogromną ciekawością sięgnęłam po najnowszą książkę Rosamund Lupton, choć spotkałam się z różnymi opiniami na jej temat.
"Barwa ciszy" jest zdecydowanie inna, niż poprzednie książki Rosamund Lupton, bo tym razem autorka napisała thriller psychologiczny z motywem drogi i zaprosiła czytelnika w daleką, mroźną, tajemniczą i pogrożoną w ciszy podróż na Alaskę, gdzie główna bohaterka, Yasmin Alfredson poszukuje męża, zajmującego się filmowaniem przyrody. W tę bardzo niebezpieczną wyprawę zabrała swoją córkę, głuchą Ruby, ponieważ za wszelką cenę musi dostać się do wioski, w której mieszkał jej mąż. Wioska Anaktue doszczętnie spłonęła i, jak twierdzi policja, nikt nie ocalał, łącznie z Mattem, mężem Yasmin. Kobieta nie wierzy w tę informację, nie dopuszcza do siebie myśli o śmierci męża, bo w chwili wypadku próbował się z nią kontaktować i to pozwala jej sądzić, że jakimś cudem ocalał. Zdeterminowana Yasmin szuka pomocy wśród kierowców ciężarówek jeżdżących w tamte rejony, którzy pomogliby jej dotrzeć do Anaktue. Jeden z nich zobowiązuje się pomóc zrozpaczonej kobiecie i tak rozpoczyna się daleka podróż, którą zapamiętają do końca życia, bo po przejechaniu kilkunastu kilometrów zorientują się, że ktoś podąża ich śladem i prawdopodobnie ma złe zamiary...
Cisza jest słowem kluczem w tej książce i faktycznie ma wiele barw i różnie można tytuł tej książki interpretować, bo w ciszy żyje Ruby i cisza dominuje na pustkowiu, przez które przedziera się matka z córką. Ale ta cisza jest pozorna, bo Yasmin Alfredson musi zmierzyć się nie tylko z siłą przyrody, ale też z kimś, kto próbuje jej przeszkodzić w dotarciu do celu, a to nie jedyne problemy kobiety, bo małżeńskie kłopoty również wymagają wyjaśnienia i zaprzątają myśli. "Barwa ciszy" to biegnąca dwutorowo opowieść Yasmin i Ruby z licznymi retrospekcjami dotyczącymi małżeństwa Yasmin i Matta. Rosamund Lupton przedstawiła w książce nie tylko irracjonalną i niebezpieczną podróż przez śniegi Alaski z dzieckiem u boku, ale też relacje rodzinne Alfredsonów, które autorka odkrywa przed czytelnikiem.
Może "Barwa ciszy" nie dorównuje dwóm poprzednim książkom Rosamund Lupton, ale na pewno nie można odmówić pisarce talentu do tworzenia ciekawych historii. Nie do końca jestem przekonana, czy ta opowieść, zgodnie z obietnicą na okładce, mrozi krew w żyłach, chyba większej dawki adrenaliny potrzebuję, ale przyznaję, że śnieżna sceneria, pustkowie, złowroga cisza i samotna kobieta z dzieckiem próbująca odnaleźć męża robią wrażenie i działają na wyobraźnię. "Barwa ciszy" ma doskonały początek, utrzymany w charakterystycznym dla Rosamund Lupton stylu, potem akcja trochę zwalnia, ale to absolutnie nie odbiera przyjemności czytania i przede wszystkim chęci dowiedzenia się, jaki będzie finał tej szalonej podróży przez śniegi Alaski.
Świetna okładka, bardzo wymowny tytuł, mroźna Alaska i prawda, która czeka na odkrycie...
Dominika Ławicka