Do jakiego stopnia można się upodlić, zdając sobie z tego przez cały czas sprawę? Mishka Shubaly pić alkohol zaczął jeszcze jako dziecko. Stopniowo zakazany owoc przerodził się w nałóg, z którego bohater nie umiał się już uwolnić. Z czasem mocniejszych wrażeń poszukiwał w narkotykach - doszło do tego, że łykał nawet przypadkowo znalezione leki dla kota, byle tylko stracić na chwilę kontakt z ponurą rzeczywistością. Ze swoich uzależnieniowych zmagań zwierza się w książce "Bardzo długi bieg". Tytuł dobrany został nieprzypadkowo: ratunkiem dla autora okazały się starty w maratonach. Shubaly w wycieńczających treningach znalazł swoją szansę - teraz dzieli się z czytelnikami nadzieją na lepsze życie. Wie, że bieganie pozwala mu odstawić narkotyki i alkohol, dostarcza euforii i radości porównywalnej z poprzednimi "odlotami" i jest społecznie akceptowane, w odróżnieniu od ćpania. Dostrzega też ciemne strony biegania: kontuzje, wymioty z wyczerpania, ból. Jednak nie chce już zrezygnować z nowo odkrytej pasji. Po przeszło dwudziestu latach uzależnienia, wychodzi na prostą. "Bardzo długi bieg" w niewielkim stopniu dotyczy maratonów i treningów, to raczej wyznanie zgnębionego autora. Shubaly próbuje podpowiedzieć podobnym sobie drogi rozwiązania. Udowadnia, że nawet wyniszczony narkotykami i alkoholem organizm nie jest wymówką: każdy może podjąć wysiłek i zacząć biegać. Nawet jeśli nie będzie startować w maratonach, zrobi dla siebie coś dobrego. I po to właśnie została wydana książka "Bardzo długi bieg".