Kiedy Tristan pojawił się w domu jej pracodawcy i przyjaciela, Jerry-ego, Danika wiedziała, że ten mężczyzna zwiastuje kłopoty. Przystojny, zabawny i pewny siebie, sprawił na niej piorunujące wrażenie. Jednak był kobieciarzem, który nie uznawał stałych związków, podczas gdy ona nie bawiła się w przygodną relację. Wiedziała, że musi zachować przy nim ostrożność, bo tak łatwo było się w nim zakochać. Pomimo wzajemnego przyciągania postawili na przyjażń.
Początkowo podchodziłam do tej książki ostrożnie. Nie czytałam o niej zbyt wielu pochlebnych opinii, ale podeszłam z postanowieniem, że pomimo tego dam jej szansę. Fakt - początkowo nie było tu niczego, co by mnie zatrzymało przy czytaniu na dłużej. Odkładałam co chwila tę książkę na rzecz czegoś innego, ale później, historia Tristiana i Daniki porwała mnie, ale czy bez reszty? Nie do końca, dopiero przy drugiej części nie mogłam złapać oddechu, ale nie o niej będę się rozpisywać.
Tristan od początku wzbudził moją sympatię: zabawny, miły, do tego utalentowany kulinarnie, że już nie wspomnę o tym, co podrzucała mi moja wyobraźnia. Już w serii o Jamesie i Blance zwrócił moją uwagę, dlatego mile byłam zaskoczona, że będę miała okazję lepiej poznać jego postać. I o ile początkowo wywarł na mnie bardzo pozytywne wrażenie, to potem miałam ochotę krzyczeć na niego, by ogarnął tyłek. Przykro było obserwować jego przemianę z dorosłego, odpowiedzialnego faceta, do gówniarza, który przestaje radzić sobie ze życiem.
Danika to z kolei młoda dziewczyna, która przeszła wiele. Została sama, z bagażem ciężkich i okropnych wydarzeń, do tego z poczuciem, że siostra jej nienawidzi. Polubiłam ją za jej sarkastyczne poczucie humoru i zadziorność oraz bezpośredniość, która tak łatwo jej przychodziła. Pomimo tego, że zdawała się być sina, momentami przebijała przez nią bezbronność. Była młodą kobietą, która jedyne czego pragnęła, to być kochaną i docenianą. Przykre było to, że nigdy nie dostała tego i zadowalała się namiastką. Myślałam, że przy Tristanie odnajdzie poczucie bezpieczeństwa i stabilności, ale to co później się wydarzyło, było dla mnie szokiem. Tristan wręcz pociągał ją za sobą na dno, wrzucając ją do świata, którego nie znała, a który zniszczył tak wiele istnień.
"Bad Things" to historia o wielkiej miłości, która przynosi nie tylko szczęście, ale również ból i destrukcję. To powieść o ludziach, którzy choć tak bardzo byli podobni do siebie, nie potrafili żyć ze sobą. Nie można odmówić autorce, że wykreowała ciekawych i wyrazistych bohaterów, którzy są również bardzo realni. Książka chociaż początkowo sprawia wrażenie mało ciekawej, z czasem ofiarowuje czytelnikowi coraz więcej. Tu radość, prowokacje i wyzwania, mieszają się z bólem i wzruszeniem. Nie dostałam emocjonalnego kopa od tej historii, ale wierzcie mi, że to dopiero początek. Mogę Wam zdradzić, że kolejna część jest o wiele mocniejsza i bardziej szokująca. Ta część nie porwała mnie bez reszty, ale z czasem, strona po stronie, sprawiła, że nie mogłam się od niej oderwać.
Czy każda miłość ma szczęśliwe zakończenie? O tym przekonajcie się sami.