Dobra książeczka. Taka pseudo powieść epistolarna plus Gratis. Każdy rozdział jest osobnym, jedynym w swoim rodzaju, listem do „Kwiecieńki” , która, jak wnioskuję, jest niezwykle bliska Hrabalowi. Plus dodatek nadzwyczajny – „Fuga Naiwna”. W większości autor pisze więc te listy – dłuższe i krótsze, i składa je w rozdziały. Rozdziały opisujące otaczający nas świat – świat zastraszająco OTWARTY na wszystko. Na morderstwa, gwałty i inne straszne poczynania ludzi o otwartych mózgach. I telewizji otwartej na ludzki ból. I sercach zamkniętych, dla równowagi. „Aurora...” napisana jest lekko, z dużą dawką humoru. Z gośćmi posilającymi się kandyzowanym kamieniem żółciowym pisarza i ze stale uciekającym kotem o jakże kosmopolitycznie brzmiącym i mieniu – Cassius.
Książka bez tabu, nieograniczona, OTWARTA. Hrabal pisze o tym, o czym szepcze mu jego nad wyraz rozwinięta fantazja. Na przykład o tańcu ze striptizerką, która jest jednocześnie jego studentką matematyki. Mamy tu także bardzo ciekawy fragmencik, wprost stworzony na jakiś apel patriotyczny – o Polsce, i podziałach granic, kiedy to Rosjanin, zapytany, o drogę, którą ma biec granica, krzykną radośnie – Chcę być w Polsce! (...bo w Rosji bywają okropne mrozy – dodał po chwili, już ciszej). I coś o nadzwyczajnym dodatku, czyli „Fudze Naiwnej”. Siedem zeszytów, bo każdy taki mini rozdział nosi nazwę zeszytu, w zeszytach tych zasiał Hrabal historię chorowitego emeryta, który domaga się podwyższenia swej szczupłej emerytury. Z każdym zeszytem emeryt dodaje kolejne szczegóły, które sugestywnie przemawiają za podwyższeniem mu tej kwoty – nazwy szkół, jakie ukończył i to, czym się zajmował. Spisuje testament, zostawiając wszystko Ojczyźnie. Po jakimś czasie dodaje, ze jest prawiczkiem, bo kobiety przepełniają choroby weneryczne... Wszystko napisane ironicznie, i z tak zmyślnie wymierzonym poczuciem humoru, że aż miło popatrzeć. A cóż dopiero poczytać. „Aurora...” jest kolejną hrabalową pozycją książkową, którą należy przeczytać. Którą warto przeczytać. I nauczyć się dostrzegać otwartość. A kobiety niekoniecznie są siedliskami wenerycznych chorób...