O tej książce jest już głośno w całej Anglii i niby nie ma się czemu dziwić. Książka jest ciekawa i wciągająca, gdy kończę czytać pierwszy rozdział nie mogę wręcz powstrzymać się od przewrócenia kartki. Czy jest więc to kolejne odkrycie i Harry Potter może się już czuć zagrożony?
Według mnie zdecydowanie nie. Dlaczego?
Może dlatego, że ta powieść kompletnie zagłuszyła a nawet dokładnie przekręciła wszystkie wartości jakie w książkach cenie.
Tytułowy Artemis to rozpieszczony, chciwy i zepsuty 12-latek, który dzięki swojemu wrodzonemu geniuszowi chce wykraść złoto tajemniczym Elfom aby być jeszcze bogatszy niż już jest. Młody Fowl rzadko przejawia ludzkie uczucia, zupełnie jak jego ochroniarz, który łamie ręce wszystkim napotkanym trudnościom. Czy ja wspomniałem o Elfach? Tak, to one stoją po drugiej stronie szali. Elfy to w większości dobre, małe istotki ze skrzydłami odrzutowymi i pistoletami Nutrino 2000 za pasem. Tu głównym przedstawicielem jest kapitan Holly Nieduża, która ma dobre zamiary choć nie jest powiedziane, że dobro tu zawsze (nigdy?) wygrywa i powiodą się one.
Książkę ratuje jednak to, że odbiega od wszelkich schematów i jest naprawdę czymś nowym i świeżym.
Koniec końców książki bym jednak mniejszym fanom Pottera nie polecał, a dla reszty może być po prostu ciekawym doświadczeniem i świeżym oddechem od nazbyt dzisiaj popularnej - rutyny.