Że też coś tak prostego może mieć w sobie tyle piękna!
Że przyjaźń może być czymś tak niesamowitym!
Że zwykła codzienność może kryć w sobie tak wiele uroku!
Jestem świeżo po "Ani z widzenia ani ze słyszenia" Amelie Nothomb. Autorka nadała książce wyraz pewnej autobiografii. Nigdy nie lubiłam ich czytać. Uważałam je za nudne, proste i mało wnoszące do mojego życia. Muszę przyznać, że ową powieść nie można przypisać do tego gatunku. Dlaczego? Prócz tego, że główną bohaterką jest właśnie Pani Nothomb oraz, że występuje tu narracja pierwszoosobowa, nie pojawia się tu nic a nic mówiącego, że jest to właśnie jakakolwiek autobiografia. Od tej malutkiej książeczki oczekiwałam odprężenia, lekkiej historyjki o pięknej miłości kobiety i mężczyzny, dziejąca się w Japonii - to mnie najbardziej skłoniło ku temu by lekturę wypożyczyć. Potrzebowałam oderwania się od ciężkich pozycji. Z jednej strony moje życzenie zostało spełnione, z drugiej jednak nie. Powieść jest czymś o wiele większym niż opowiastką o romansie, miłości. Ukazuje ona o wiele więcej. Na przykład to, że odmiany kulturowe nie muszę być przeszkodą w tworzeniu związków, relacji. Szanowanie pochodzenia drugiej osoby powinno być czymś normalnym. Czymś co mamy we krwi. Nie wiedziałam też, że można być aż tak "zakochanym" w jakimkolwiek kraju. Chociażby we własnym. Widzieć w nim coś więcej niż zgromadzenie ludzi. Nie miałam też pojęcia, że natura, przyroda może człowieka doprowadzić do łez. Gdyby nie ta książka o takiej osobie powiedziałabym: przewrażliwiona, a nawet dziwna. Teraz nawet o czymś takim myśleć nie mogę! Relacje jakie łączyły głównych bohaterów również mnie zaskoczyły, wzruszyły. Mogłabym przysiąc, że czytając ostatnie słowa w owej książce miałam łzy w oczach. Zdecydowanie nie jest to powieść zwykła, taka jakich na świecie wiele. Nie, jest czymś o wiele lepszym, bo wartościowym, pełnym słońca, wzruszeń, emocji. Zdecydowanie zachęcam do przeczytania. To perełka! Skarb ukryty w malutkiej, niepozornej szkatułce.