Katherine V uważała, że chłopcy są odrażający Katherine X chciała się tylko przyjaźnić Katherine XVIII rzuciła go drogą mailową K-19 złamała mu serce Do kolejnej powieści Johna Greena nikt nie musiał mnie namawiać. Po lekturze książek Gwiazd naszych wina i Papierowe miasta nadeszła kolej na kolejną ? 19 razy Katherine. Otrzymałam powieść dość dowcipną i przenikliwą, ale trochę nierówną, gdyż wykresy matematyczne i twierdzenia komplikują sprawę, a dla niektórych będą stanowiły fragmenty nie do przebrnięcia. Bohaterem tej opowieści jest Colin Singleton, kiedyś cudowne dziecko, dziś chłopak znajdujący się o krok od geniuszu. Jako najlepszą rozrywkę uważa anagramowanie słów. Umie posługiwać się jedenastoma językami i ma fiksację na temat dziewczyn o wdzięcznym imieniu Katherine. Miał ich już dziewiętnaście i każda po kolei go rzucała. W obecnej chwili Colin ze złamanym przez dziewiętnastą Katherine sercem usiłuje stworzyć Teoremat, aby udowodnić zależność między porzucającymi a porzucanymi (stąd w książce wykresy i wzory matematyczne) i wywnioskować, jak długo będzie trwał związek. Książki to notoryczni Porzucani: gdy je odkładasz, mogą na ciebie czekać wiecznie, a gdy poświęcisz im uwagę, zawsze odwzajemniają twoją miłość. Colin wraz ze swoim przyjacielem Hassanem wyruszają w podróż i trafiają do małego miasteczka Gutshot w stanie Tennessee. Tu poznają Lindsey i paczkę jej przyjaciół, a także matkę dziewczyny. Zostają zatrudnieni do przeprowadzenia wywiadów ze społecznością Gutshot. Szybko okazuje się, że jest wiele spraw ważniejszych niż kłopoty miłosne. 19 razy Katherine to częściowo, tak jak Papierowe miasta, powieść drogi. Cechuje ją subtelny i wyważony humor, którym Green raczył mnie już podczas czytania wcześniejszych książek. Jak zawsze, jest to książka dla młodzieży, ale nie banalna i ckliwa. To opowieść ważna: o przyjaźni, miłości i zrozumieniu siebie; ubrana w mnóstwo ciekawostek, którymi raczy nas główny bohater. Jeżeli przyszłość jest nieskończona, myślał, to w końcu pochłonie nas wszystkich. Nawet on mógł wymienić raptem garstkę osób, które żyły, powiedzmy, 2400 lat temu. Za kolejnych 2400 lat nawet Sokrates, najsłynniejszy geniusz swoich czasów, może odejść w niepamięć. Przyszłość wymaże wszystko ? nie istnieje taki poziom sławy czy geniuszu, który wygra z zapomnieniem. Nieskończona przyszłość sprawia, że zyskanie znaczenia w taki sposób staje się niemożliwe. Gutshot okazuje się małym miasteczkiem, gdzie wszyscy znają wszystkich, ale nie jest miejscem nudnym, bynajmniej; miejscowość fascynuje, zaczynając od grobu arcyksięcia Franciszka Ferdynanda, a kończąc na fabryce sznurków do tamponów. Bohaterowie tej książki też mnie nie rozczarowali. Colin, prawie geniusz, żonglujący anagramami, jakby nie stanowiło to żadnego problemu. Hassan, totalny leń, który najchętniej przesiedziałby cały dzień przed telewizorem, oglądając powtórki powtórek reality show Sędzia Judy, a przy tym jest tak rozrywkowym i zabawnym chłopakiem, że boki zrywać. I Lindsey, dziewczyna-zagadka (nie-Katherine), ale ładna i sympatyczna, spontaniczna i tajemnicza. Czy szykuje się nowy związek? Zjazd został z tyłu, a on myślał o przestrzeni między tym, co pamiętamy, a tym, co się wydarzyło, o przestrzeni między tym , co przewidujemy, i co się wydarzy. I w tej przestrzeni , myślał Colin, jest dość miejsca na to, by odnaleźć się ponownie- by mógł stać się kimś innym niż cudowne dziecko, by mógł przerobić swoją historię na lepszą i odmienną- by odradzać się wciąż na nowo. John Green przez tę książkę uświadamia nam dodatkowo, że królowa nauk ? matematyka ? potrafi być nieuciążliwa i rozrywkowa. Może wydać się to dziwne, ale tak właśnie jest. Po przeczytaniu powieści może nie jestem w stanie stworzyć własnego teorematu, ale mogę spróbować go zrozumieć. A w rozumieniu niezwykle pomaga pełen humoru aneks na końcu książki autorstwa adiunkta na Uniwersytecie Chicagowskim Daniela Bissa. Cały czas martwisz się, że stracisz przewagę nad innymi albo że ktoś cię rzuci, i nigdy, nawet przez sekundę, z niczego się nie cieszysz. Miałeś zaszczyt wygłosić w szkole mowę pożegnalną. Idziesz za darmo na świetną uczelnię. Może i nie jesteś cudownym dzieckiem, ale to dobrze, przynajmniej nie jesteś już dzieckiem. Ogólnie rzecz biorąc, powieść Greena jest historią z dużą dawką humoru i ironii, ale jestem pewna, że nie będziecie śmiać się przez cały czas. To książka ważna i mądra, z morałem, pełna różnych emocji. 19 razy Katherine stanowi bardzo ekscytującą, zajmującą, a także poruszającą wewnętrznie opowieść. Nie pozostaje mi nic innego, jak polecić tę powieść, nie tylko nastolatkom, do których niewątpliwie jest kierowana.
Opinia bierze udział w konkursie