Mela Koteluk to jedna z bardziej obiecujących polskich wokalistek, przynajmniej moim zdaniem. Z debiutancką płytą "Spadochron" bardzo się polubiłam, dlatego też szybko postanowiłam w całości sprawdzić drugą płytę Meli Koteluk, którą na samym początku mogę już polecić.
Zacznę od tego, że przed kupieniem płyty słyszałam ją, jednak wyłącznie fragmentami. Po takich fragmentach staram się nie oceniać całych krążków, jednak jestem w stanie określić czy płyta mnie przyciąga, czy też wręcz przeciwnie. W tym przypadku Migracje mnie nie zainteresowały na tyle by od razu sięgnąć po tą płytę, jednak single czy inne kawałki były w odbiorze całkiem przyjemne. Pierwszym moim wrażeniem po singlach było to, że debiut był lepszy, bardziej świeży i beztroski. Nie da się ukryć że debiutem Mela postawiła sobie poprzeczkę bardzo wysoko dlatego też moje oczekiwania co do płyty były ogromne. Dobrze że w tym przypadku nie oceniłam ?książki po okładce? i nie uznałam tej płyty za średnią?
Kiedy już zaczęłam słuchać płyty, zaczęłam też żałować że zabrałam się za nią tak późno. Płyta jest bardzo ciekawa pod względem muzycznym. Melodie momentami stają się trochę monotonne, jednak całość jest bardzo rytmiczna i słucha się tego z przyjemnością. Widać że płyta jest o wiele bardziej śmiała niż debiut, Mela pozwala sobie tutaj na rzeczy które w przypadku debiutu mogłyby się nie przyjąć, mam tu na myśli na wyłącznie instrumentalne wstawki między utworami. Co bardzo ciekawe, na jednej płycie, w czasie trzynastu kawałków udało się połączyć minimalizm muzyczny i szerokie, bogate brzmienie. Nie zdarza się to często. Muzyka Meli Koteluk jest ponad wszystkimi podziałami na gatunki, tworzy własny, odrębny gatunek i to w niej urzeka.
Jeżeli chodzi o teksty to jestem wręcz zachwycona. Bardzo cenie polskie teksty w polskiej muzyce, ponieważ aktualnie na rynku muzycznym bardzo ich brakuje (chociaż sytuacja się poprawia). Tutaj wszystkie teksty nie dość że polskie, to dodatkowo są bardzo ciekawe, niedosłowne i skłaniają do zastanowienia. Nie porównuje ich do najlepszej jakości poezji, ale z pewnością są warte posłuchania. Całość wypada bardzo dobrze, płyta idealnie nadaje się zarówno do zrelaksowania się wieczorem, jak i do posłuchania w aucie. Na szczególną uwagę zasługują kawałki Żurawie Origami, Fastrygi, To nic i Pobite Gary, to moi faworyci z tego krążka.
Miło widzieć że Mela nie spoczęła na laurach po tak dobrym debiucie i że nie jest to jednak artystka jednego utworu, choć wielu się o to bało. Takich wykonawców na naszym rynku brakuje, szczególnie wśród młodszej fali. Kupujcie, bo warto.
Opinia bierze udział w konkursie