Nie wiem jak was, ale mnie popularność filmowej sagi "Zmierzch" isotnie zadziwia. A może w rzeczy samej ta seria filmowa jest wręcz wampirycznie hipnotyzująca dla widza? Sprawdźmy to na własnej skórze... Może na "dzień dobry" powiedzmy sobie o czym jest ten film. A jest on ni mniej, ni więcej o wampirach. Nic nowego i oryginalnego w historii światowego kina. Jednakże nie jest to typowa opowieść pełna krwi i ofiar, nie jest to produkcja z dreszczykiem emocji, z nieskończenie wielką dozą strachu. Saga "Zmierzch" to zdecydowanie opowieść o wampirycznej miłości, dlatego nie powinno nikogo dziwić zaciągnięcie do filmowej obsady przystojnego Roberta Pattisona (w roli bladego Edwarda). A w związku z tym nie powinna nikogo dziwić niemała popularność "Zmierzchu" wśród kobiet. W końcu przecież ich pogłowie wśród fanów tej sagi jest znacznie większe niż w populacji męskiej. Ale i to nie powinno nikogo dziwić, wszak seria powstała w oparciu o treść książek wymyślonych przez kobiecy umysł. Można więc powiedzieć, że jest to zdecydowanie kobieca stylistyka, kobieca estetyka, no i przystojni mężczyźni w rolach głównych - to wydaje się wyjaśniać wszystko. Ale co z fabułą? Co z bohaterami? No cóż, te elementy są jakie są, szczerze powiedziawszy mnie nie porywają w najmniejszym choćby stopniu. Fabuła jest miałka i obła (w końcu kobieca), a do tego zupełnie nijaka, a przede wszystkim w najmniejszym stopniu nie jest oryginalna. Nie ma tu niczego, co nas wiarygodnie zaskoczy, bądź przerazi. Niespecjalnie też trzyma w napięciu. Zresztą, kupy też nie trzymają się fakty na temat wampirów, które to niespecjalnie korespondują ze swoimi słowiańskimi, ludowymi, a przede wszystkim oryginalnym odpowiednikami. Nie przypadła mi również do gustu wizualizacja Zmierzchowych wampirów - czyli ich charakteryzacja - wyglądają niezbyt wampirycznie, co mocno degraduje całość obrazu. Zresztą, cała saga "Zmierzch" jest, w moim męskim (może szowinistycznym) przekonaniu, pełna różnej maści niedociągnięć, przeoczeń, przeinaczeń, błędów, które mnie - widza świadomego i oczytanego - mocno rażą i bolą. Ale rozumiem, że film ten jest po prostu przez fanów traktowany jako luźna odskocznia od szarej codzienności? Powiedzmy sobie szczerze - jest to odskocznia zdecydowanie niezbyt ambitna, zupełnie nieudana. Dlatego też wszelkie słowa zachwytu jej poświęcone - to słowa w 100% zmarnowane. Nie marnujmy już, proszę, więcej słów, czasu i pieniędzy na tę niezwykle mizerną i przereklamowaną produkcję.