Steven Spielberg, jeden z najpopularniejszych reżyserów przełomu XX i XXI wieku, bierze się tym razem za renowację poprzez zabieg remakeowy klasycznego thrillera science-fiction pt. Wojna Światów. Choć, jak doskonale wiemy, sam Spielberg nie po raz pierwszy para się fantastyki naukowej. Ta produkcja z 2005 roku wykazuje coś, co dla Spielberga jest charakterystyczne - zachwycająca, wręcz zapierająca dech w piersiach, monumentalność. Potęga obrazu jest tu nie do ogarnięcia i przytłumienia, Spielberg wykorzystał w stopniu maksymalnym wszelkie możliwości, jakie daje nam kinowy ekran. Ale nie tylko kwestie wizualne przykuwają tutaj uwagę widza. Tę przyciąga też, albo i przede wszystkim, fabuła. Fabuła, opowiadająca o losach rodziny Ferrierów, która to przypadkiem znajduje się na drodze trójnogich obcych niszczących świat - by przeżyć, muszą oni stanąć na krawędzi życia i śmierci. Główną postacią jest Ray, który o przetrwanie rodziny walczy, eksponując w ten sposób typowo amerykańskie wartości prorodzinne (i patriotyczne). Nie przeszkadza to jednak zupełnie w zapoznawaniu się z treścią Wojny Światów, która jak na thriller przypadło bardzo mocno i długo trzyma w napięciu. Filmu, który jak na Spielberga przypadło prezentuje się monumentalnie, nader okazale, wręcz zachwyca swą pompatyczną wizją, filmu, który charakteryzuje wyśmienita gra aktorska, nieszablonowe role i postaci. Do tego należy dorzucić dobre udźwiękowienie z wyśmienitą muzyką na czele i otrzymujemy na prawdę niezłą produkcję. Produkcję, której nie tylko nie można przeoczyć, ale i którą koniecznie trzeba zobaczyć! Wojnę Światów - polecam z całych sił!