"Piraci z Karaibów: Na krańcu świata" to najdłuższa część trylogii i jak dla mnie najmniej interesująca. Można się zastanawiać czemu jest najgorsza.. Beznadziejna muzyka, za dużo scen walki (te ciągłe huczące działa troche działały mi na nerwy), Hmm co jeszze? Niezliczona ilość wątków, w których można się pogubić.. Największym jednak mankamentem w tym filmie była według mnie mitologia stworzona na potrzeby filmu, która powinna być w miare czytelna dla widza, tymczasem w "Piratach" wybucha co pół minuty nową ideą zupełnie nie pasującą do poprzedniej. Z tego powodu nie bardzo wiadomo, jakie są potrzeby i dążenia bohaterów. Kto, kogo kocha a kogo nienawidzi. Czy ten którego oglądamy jeszcze żyje, już nie żyje czy może już żyje... Film słabiutki.. Moja ocena to 5/10.