Życie pisze najciekawsze scenariusze. Stare przysłowie doskonale sprawdza się w przypadku historii Erin. Któżby uwierzył fabule, w której pyskata blond-piękność w czerwonej mini doprowadza do procesu gigantycznego koncernu i wywalcza astronomiczne odszkodowanie? A jednak. Fantastyczna opowieść o sfrustrowanej, samotnej matce, która desperacko stara się walczyć o namiastkę godnego życia dla siebie a później dla setek mieszkańców małego miasteczka Hinkley. Trzeba przyznać, że Erin ma w sobie to ,,coś” – bezczelność, ciekawość świata i – chciałoby się powiedzieć – chłopski upór w dążeniu do poznania prawdy. Poza tym pyskata kobietka jest tak naprawdę zupełnie nieświadoma konsekwencji swoich poczynań (co działa dodatkowo na jej korzyść). Szpera w dokumentach, wypytuje i szuka niewygodnych faktów, co niepokoi władze koncernu. Nie dba o własne bezpieczeństwo, nie czuje na swych barkach odpowiedzialności za ewentualne przegranie procesu (o czym aż za dobrze wie jej szef). Jej niezbyt-super-tajna misja przypomina trochę biblijną walkę Dawida z Goliatem. Grunt w tym, by mieć w ręku odpowiednią procę i być wystarczają bezczelnym, by z niej strzelić. Erin perfekcyjnie wykorzystuje swe atuty (bądź co bądź jest byłą miss piękności) i braki (czasem to właśnie niewiedza daje odwagę), doprowadzając misję do fantastycznego finału. W roli amatorskiego detektywa świetnie odnalazła się Julia Roberts, zdobywając pierwszego w swej karierze Oscara. Brawa za zdjęcia, muzykę i montaż. Doskonały dramat, inspirujący i na długo pozostający w pamięci. Obowiązkowy punkt dla każdego miłośnika dobrego kina. Gorąco polecam!