Niedawno na DVD ukazał się Deadpool, który dla wielu okazał się być zupełnie nowym, świeżym spojrzeniem na gatunek filmów o superbohaterach. Niewątpliwie pomogła tu kategoria wiekowa - tylko dla dorosłych - oraz sam główny bohater, który już w komiksach dał się poznać jako postać nietypowa, przełamująca czwartą ścianę, o mało szlachetnych pobudkach. Jak udało się to wszystko przenieść na ekran?
Deadpool już raz pojawił się w kinie, a to za sprawą niezbyt udanego filmu "X-Men Geneza: Wolverine". Niezbyt udanego chyba przede wszystkim za sprawą Wadea Wilsona a.k.a. Deadpoola. Wskrzeszony mega-upiór z którym na koniec filmu musiał zmierzyć się Logan, nie miał nic wspólnego ze swoim komiksowym pierwowzorem, generalnie ciężko zrozumieć co chodziło po głowie autorom scenariusza. Warto jednak wspomnieć, że już wtedy w postać najemnika wcielił się Ryan Reynolds.
Już w 2004 r Kanadyjski aktor wspominał o chęci udziału w produkcji o solowych przygodach Deadpoola. Zarówno rynek jak i producenci i wytwórnie musiały jednak dojrzeć do decyzji o ekranizacji tak kontrowersyjnego komiksu. Szczególnie po porażce jaką była "Geneza".
Ciężko jest streścić fabułę filmu, gdyż jest ona bardzo nietypowa. Poznajemy Wadea Wilsona już jako zamaskowanego zabijakę, a ten opowiada jak znalazł się w miejscu w którym właśnie jest. Za sprawą retrospekcji dowiadujemy się jak pozyskał swoje niesamowite moce. Szybko okazuje się jednak, że rzeczywiście nie jest to zwykły film o superbohaterze, a jak sam reżyser i aktorzy mówią, historia miłosna.
Wilson ciężko choruje i tylko eksperymentalna terapia jest w stanie go uleczyć, a to wszystko dla jego ukochanej Vanessy. Film obfituje w masę seksualnego humoru, żartów z filmów o innych bohaterach, a także brutalnych scen walki. Tim Miller nie potrzebował dużych nakładów finansowych, żeby stworzyć coś oryginalnego i innego.
Mówcie o Ryanie Reynoldsie co chcecie, ale do roli Deadpoola został stworzony. Po tym jednym filmie ciężko jest sobie wyobrazić aby ktoś inny wcielił się w tą postać. Być może pozostali aktorzy nie zapadają w pamięć, ale świetnie partnerują aktorowi, szczególnie Morena Baccarin i T.J. Miller.
Żarty to nie wszystko co zapamiętacie po seansie tego filmu. To także świetnie dobrany soundtrack, który jest mieszanką piosenek nowych, rapu, a także hitów, takich jak "Careless Whisper". Możecie podziękować za to Junkie XL, który po raz kolejny wykazał się swoją muzyczną kreatywnością.
Po obejrzeniu "Deadpoola" nie rozumiałem fenomenu tego filmu. Mój brat podniecał się nim jak małe dziecko, a ja po prostu widziałem w nim dobry film. Nic wielkiego. Oczywiście różni się diametralnie od serii X-Men, czy filmów od studia Marvel. Dopiero po kolejnym jego seansie dostrzegłem naprawdę pomysłowy scenariusz i rozrywkę dla całej rodziny, o ile wszyscy jesteście pełnoletni.
Jeśli więc nie widzieliście "Deadpoola", to z pewnością sporo straciliście. A dodam, że ubawi się każdy, nawet ci którzy nie przepadają za ekranizacjami komiksów. Mnóstwo prostego humoru, momentami rodem z najgłupszych amerykańskich filmów w połączeniu z charyzmatycznym bohaterem, z pewnością dostarczą wam rozrywki jakiej nie zaznaliście od długiego czasu.