- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.le nie, leżały na swoim miejscu i odszukanie historii bliźniaczek Dettericków nie sprawiło mi większej trudności; pisano o nich na pierwszej stronie od dnia popełnienia zbrodni w czerwcu, aż do procesu, który odbył się na przełomie sierpnia i września. Wkrótce przestałem zwracać uwagę na skwar, hałasy na górze i astmatyczne chrapanie starego Gibbonsa. Myśl o tych dziewięcioletnich małych dziewczynkach - ich okolonych blond lokami główkach i zalotnych buziach Bobbsey Twins - była w połączeniu z mroczną postacią Coffeya wyjątkowo niemiła, ale nie potrafiłem przed nią uciec. Zważywszy na jego rozmiary, łatwo było wyobrazić sobie, że pożarł je niczym olbrzym z bajki. To, co im rzeczywiście zrobił, było znacznie gorsze, i miał szczęście, że nie zlinczowano go od razu tam, na brzegu rzeki. Oczywiście, jeśli ktoś uzna za szczęście przejście Zielonej Mili i randkę ze Starą Iskrówą. 4 Królową Bawełnę zdetronizowano na Południu siedemdziesiąt lat przed opisywanymi tutaj wydarzeniami i nigdy nie odzyskała korony, chociaż w latach trzydziestych wróciła na krótko do łask. Nie było już plantacji bawełny, lecz w południowej części naszego stanu pozostało kilkadziesiąt bawełnianych farm. Jedna z nich należała do Klausa Dettericka. W latach pięćdziesiątych uważany byłby pewnie za kogoś, kto z trudem wiąże koniec z końcem, dwadzieścia lat wcześniej uchodził jednak za człowieka zamożnego, płacił bowiem co miesiąc gotówką swoje rachunki w sklepie i nie spuszczał wzroku, spotykając przypadkowo na ulicy prezesa banku. Gospodarstwo było zadbane i duże. Oprócz bawełny Detterick hodował kurczaki, a także kilka krów. Mieli z żoną trójkę dzieci: dwunastoletniego Howarda i bliźniaczki, Corę i Kathe. Pewnej ciepłej czerwcowej nocy tamtego roku dziewczynki poprosiły, aby pozwolono im spać na zabudowanej werandzie, biegnącej wzdłuż całej bocznej ściany domu. Miała to dla nich być nie lada atrakcja. Matka ucałowała je na dobranoc tuż przed dziewiątą, kiedy ostatnie promienie słońca gasły na horyzoncie. Zobaczyła je ponownie dopiero, gdy leżały w trumnach, połatane przez przedsiębiorcę pogrzebowego, któremu udało się naprawić większość szkód. W tamtych latach wiejskie rodziny chodziły do łóżka bardzo wcześnie - ,,kiedy robiło się ciemno pod stołem", jak mawiała moja własna matka - i spały kamiennym snem. Klaus, Marjorie i Howie Detterickowie rzeczywiście spali twardo owej nocy, gdy porwano bliźniaczki. Klausa obudziłby na pewno, gdyby zaszczekał, Bowser, stary wielki półkrwi collie, ale Bowser nie zrobił tego. Nie zaszczekał ani tej nocy, ani nigdy więcej. Klaus obudził się o brzasku, żeby wydoić krowy. Obora była po drugiej stronie obejścia i nie przyszło mu nawet do głowy, żeby rzucić okiem na bliźniaczki. To, że nie przyłączył się do niego Bowser, również nie wzbudziło jego obaw. Pies traktował kurczaki i krowy z wielką pogardą i podczas oporządzania inwentarza krył się normalnie w swojej budzie za oborą, chyba że go i to w sposób bardzo zdecydowany. Marjorie zeszła na dół mniej więcej kwadrans po tym, jak jej mąż włożył w sieni buty i poczłapał do obory. Nastawiła kawę i zaczęła smażyć plastry bekonu. Smakowite zapachy wywabiły Howiego z jego pokoiku na poddaszu, ale dziewczynki się nie pojawiały. Wbijając jajka do bekonu, Marjorie wysłała Howiego, żeby sprowadził siostry. Zaraz po śniadaniu Klaus chciał na ogół, by przyniosły świeże jajka z kurnika. Tego ranka jednak nikt nie zjadł śniadania na farmie Dettericków. Howie wrócił do kuchni z pobladłą twarzą. Jego oczy przed chwilą jeszcze spuchnięte od snu były szeroko otwarte. - Nie ma ich - powiedział. Marjorie wyszła na werandę, z początku bardziej poirytowana niż zaniepokojona. Przypuszczała, jeśli w ogóle coś przypuszczała, opowiadała później, że dziewczynki postanowiły wybrać się na poranny spacer i narwać polnych kwiatów. Albo wpadły na jakiś podobnie głupi pensjonarski pomysł. Jeden rzut oka na werandę wystarczył, żeby zrozumiała, dlaczego Howie tak bardzo pobladł na twarzy. Zawołała męża - wrzasnęła głośno, żeby przyszedł - i Klaus przybiegł w te pędy, w butach pochlapanych mlekiem, które wylało się z wiadra. To, co zobaczył na werandzie, ścięłoby z nóg najbardziej nawet dzielnego ojca. Koce, w które dziewczynki się opatuliły, gdy z nadejściem nocy zrobiło się chłodniej, leżały ciśnięte w kąt. Drzwi na werandę wyrwane zostały z górnego zawiasu i zwisały przekrzywione na zewnątrz. A deski werandy i stopnie za okaleczonymi drzwiami splamione były krwią. Marjorie zaczęła błagać męża, żeby nie wyruszał sam na poszukiwanie dziewczynek i nie zabierał ze sobą syna, jeśli taki właśnie miał zamiar, jej słowa na nic się jednak nie zdały. Klaus złapał dubeltó
ebook
Wydawnictwo Albatros |
Data wydania 2011 |
Zabezpieczenie Znak wodny |
Produkt cyfrowy |
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Wydawnictwo: | Albatros |
Rok publikacji: | 2011 |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.