- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.ówienia o pogodzie, o muzyce, o wieściach ze świata - zniknęły. Wspomniał o projekcie stowarzyszenia kupców z centrum miasta, będziemy się bronić, nie pozwolimy, żeby supermarkety tutaj rządziły! Matka nie słuchała. Nie tykała ani pieczeni, ani kartofli. Ze znużonym wyrazem twarzy wypalała całą paczkę papierosów, była już tak odległa. Zapadał wieczór; ojciec odwoził mnie wtedy na dworzec w Valenciennes; przyciskał mnie do siebie, szeptał przepraszam, wybacz mi i biegłem z wilgotnymi oczami na peron, żeby czekać na pociąg do Amiens, nigdy nie ośmielając się wypowiedzieć słów powtarzanych po tysiąc razy, porozmawiaj ze mną, tato. Staliśmy się niemi. Dla rodziny chlubiącej się własnym pisarzem był to już szczyt. Psychoanaliza poczyniła spustoszenia w naszej rodzinie. Matka nie odzywała się już wcale, ponieważ wszystkie słowa chowała dla swojego psychoanalityka, niejakiego Bouchera z Lille. Ojciec milczał, ponieważ wiedział, że słowa mogą wprawdzie uzdrawiać, ale mogą też ranić, rujnować. A my nie ważyliśmy się zadawać pytań. Otworzenie ust potrafiło rozpętać kataklizm. Przykład. Pewnego wieczoru, kiedy siedzieliśmy za stołem w bladożółtej kuchni, która widziała moje początki w roli dziecięcia pióra, która pamiętała radość chwil, gdy bywaliśmy rodziną zabawną i swawolną, jak te, które zamieszkują filmy Franka Capry, spytałem rodziców: - Czy jak jest cisza to znaczy, że ludzie się już nie kochają? Zapadła cisza, to się rozumie samo przez się, a później w powietrze poleciały różne przedmioty. Claire rozwrzeszczała się, osiągając nieznaną dotąd oktawę. Mój brat począł ją naśladować, zalewając się łzami; przerażony przykleił się do niej, zniknął w niej. Pod gradem bomb biegli, by schronić się u siebie w pokoju. Ja zostałem na miejscu, sparaliżowany. Trzeba zobaczyć własnych rodziców, jak się biją, żeby pojąć, że dziecko może mieć ochotę umrzeć. Wyciągnąłem się pod stołem. Wystrachane szczenię. Matka wyszła z kuchni, trzasnęła drzwiami. Później ojciec delikatnie wstał z krzesła. Nogi mu drżały. Od tej chwili: czterdziestosześcioletni starzec. Zaczął zbierać z podłogi porozbijane słowa, solniczka, talerz, szklanka, dzbanek, foremka. Poskleja te rozrzucone słowa. Później odstawi je na miejsce, we właściwym porządku, aby ułożyć z nich zdanie, które oznajmia, że wszystko idzie dobrze, że wszystko wraca do porządku właśnie. Z biegiem czasu spróbuje ukryć blizny słów. Zepchnie je głęboko, w cień kredensu, aż po zapomnienie. Kiedy zobaczył skonsternowane szczenię, ukucnął, wyciągnął dłoń. Był to jedyny raz, gdy widziałem, jak płacze. Ten nieoczekiwany brak skrępowania uświadomił mi, że w tej chwili istniał ból jeszcze większy od mojego. Jego ból. Pozwoliłem więc wyprowadzić się na zewnątrz. Z powrotem ku światłu. Lato 1971 roku było zbrodnicze. Louis Armstrong, Jim Morrison, Pierre Flament. Pierwszy zszedł na atak serca; drugi takoż, choć poniektórzy oskarżali LSD i FBI; jeśli chodzi o trzeciego, mojego dziadka ze strony matki, rozmył się on w ciszy choroby zapomnienia. Zapomniał imion swoich trzech córek. Włożył sobie ryż do ucha, żeby go zjeść. Przestał spuszczać wodę w klozecie. Zapytał swoją żonę, kim jest, a przede wszystkim pewnego razu zaczął pokwikiwać, usłyszawszy śmiech Denise Fabre[2]. Żona i córki zebrały się w początkach tamtego roku i wysłały mężczyznę, który na nowo stał się dzieckiem, do pewnego belgijskiego zakładu, gdzie zapomniał, jak się oddycha. Kiedy zobaczyłem jego martwe ciało, miałem wrażenie, że oglądam gałąź drzewa. Było tak chude, tak sękate. Skóra na twarzy zdawała się zbyt duża, żałośnie obwisła jak naleśnik. Było to fascynujące. Moja pierwsza śmierć. Matka płakała. Moje oczy były suche. Złapała mnie za rękę, wyszliśmy ze szpitalnego pokoju. Na zewnątrz było gorąco. Usiadła na ławce w ogrodzie, mnie trzymała na stojąco naprzeciw siebie. Patrzyła na mnie długo, potem poprawiła mi włosy; jej dłoń drżała. - Jesteś piękny - powiedziała. - Ja dziś jestem brzydka; to okropne, nie mam taty. Człowiek jest taki brzydki, kiedy już nie ma taty. Byłem wtedy zbyt mały i miałem zbyt mało talentu, by znaleźć słowa, które przekonałyby ją, że żaden ojciec na świecie nie ma brzydkiej córki. Słońce osuszyło jej łzy, zostawiając na policzkach dwie solne blizny. Przytuliła mnie na chwilę, później wstała, skierowała się w stronę swojego citroena dyane, no już, chodź, pospiesz się! Uświadomiłem sobie wtedy, że dzieciństwo się oddala. W samochodzie zasugerowała, żebym napisał parę słów, które mógłbym odczytać na mszy żałobnej. Nie odpowiedziałem nic. Popatrzyłem na krajobraz za oknem. Popatrzyłem na gałęzie drzew. Ramiona. Nogi. Tu
ebook
Wydawnictwo Drzewo Babel |
Data wydania 2012 |
Zabezpieczenie Znak wodny |
Produkt cyfrowy |
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Wydawnictwo: | Drzewo Babel |
Rok publikacji: | 2012 |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.