- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.tronie, choćby fałszywa, ale jednak prawda. Posiadała genialną zdolność wmawiania wszystkim dookoła, że cokolwiek nie miałoby miejsca, ona to przewidziała, ale nikt nie chciał jej słuchać, i proszę bardzo, stąd wszystkie nieszczęścia. Trzęsienie ziemi w Pakistanie, dziesiątki tysięcy ofiar. A nie mówiłam? Wielodniowa sraczka wnuczka sąsiadów z dołu. A nie mówiłam? Pani spod szóstki poszła szybko do piachu. A nie mówiłam? Cena ropy osiągnęła tysiąc dolarów za baryłkę. A nie mówiłam? Gdyby wszyscy jej słuchali, pani spod szóstki żyłaby do tej pory i nie miałaby raka, benzynę rozdawano by za darmo, a ziemia nie odważyłaby się już nigdy i nigdzie zatrząść. Ale głupi świat nie chciał jej słuchać. No i do diabła ze światem. Niech się idzie pieprzyć. Nie potrzeba nam świata. Nie? Na pewno? No to nie. I proszę bardzo - świata rzeczywiście już nie ma. W sumie jak zwykle wyszło na jej. W swoim najgłębszym, najświętszym przekonaniu zawsze miała rację. Potrafiłaby przewidzieć każdą oczywistość i zapobiec dowolnemu nieszczęściu, gdyby tylko dano jej szansę. Kiedy zrozumiała, że to przekonanie jest najświętsze, pojęła automatycznie, że ona sama jest święta. Jest skutek, była zatem wcześniej przyczyna. Logika była jej żelazną bronią, której używała bezwzględnie. Logika jej prywatnego chowu, uprawiana pod szkłem, z dala od zatrutego środowiska, wyrosła na wierną jak pies, mięsożerną roślinę. Moja matka uznała się za skatowaną męczennicę, patronkę talerzy i płynu do mycia naczyń, pogromczynię przypalonego tłuszczu, który w starciu z nią nie miał żadnych szans, wizjonerkę proszku do czyszczenia zlewozmywaka, niosącą wysoko sztandar ścierki do kurzu. Była Marianną na barykadzie kuchni, Joanną dArc klozetu, Emilią Plater garnków, władczynią wszystkich warzyw i mięs, wywaru wołowego i gotowanych kartofli, którym rozkazywała, aby gotowały się tak, żeby były miękkie, ale się nie rozpadały. Jak ona to robiła, skąd wiedziała, że akurat w tej minucie naszego krótkiego życia należy odcedzić kartofle, że marchew właśnie osiągnęła doskonałość swej delikatnej miękkości, seler zelżał odpowiednio, buraki doszły do siebie, a pory wydelikatniały? Imponująca była wiedza mojej matki o pośmiertnych właściwościach wieprzy, wołów i cielaków, o nielotnych tragediach kurczaków i indyków; na wiedzy o martwych zwierzętach i wyrwanych z ziemi jarzynach budowała przeświadczenie o swojej ogólnej mądrości w sprawie ludzi i miejsca, które zamieszkują. Chciała z tłuszczu zrobić złoto, z rosołu szampana, z żołądka mózg, a z łaknienia świadomość. Słyszę, jak teraz monotonnie dudni spod ziemi: Gdybyś się mnie choć raz w życiu posłuchał, nie miałbyś tych wszystkich kłopotów. Żyłbyś normalnie jak człowiek, bo byłbyś normalnym człowiekiem, a nie jakimś niewiadomoczym, które żyje niewiadomopoco. Co ty robisz ze swoim życiem, to jest twoja sprawa i nie mam zamiaru się do tego wtrącać, ale gdybyś posłuchał mnie chociaż raz, nie zrobiłbyś tego wszystkiego, co zrobiłeś, mówiła, nalewając zupę do mojego talerza albo wkładając włoszczyznę do garnka lub wrzucając na wrzątek skrupulatnie obrane kartofle z precyzyjnie wydłubanymi czarnymi oczkami, po których zostawały brązowiejące plamki. Każda marchew oskrobana tak, żeby usunąć najmniejszy ślad brudu, a jednocześnie nie uronić ani jednej czystej obierki, dowodziła moich błędów, bo gdzie mi było do tej chirurgii, gdzie do tego warzywnego zegarmistrzostwa? Każda pietruszka i każdy seler dowodziły mojej pierdołowatości i wołowodupności. Ale ty oczywiście wiedziałeś swoje, powtarzała matka przy każdej skrobanej pietruszce i każdej marchewce. Moja wołowodupność, do której uparcie wracała, musiała mieć związek z wołowiną, na której gotowała wywary, więc za każdym razem, kiedy powracała do swojej kuchennej pieśni o moim upadku, czułem się jak poćwiartowana krowa gotowana w garnku z warzywami. No to teraz masz, dodawała matka w takt chlupania wpadających do garnka kartofli, i pewnie już jest za późno, żebyś nauczył się żyć normalnie. No mam. Nie wiem tylko, czy człowiek w ogóle żyje normalnie. Normalnie to nawet umrzeć nie można, więc co dopiero normalnie żyć? I zastanawiam się, jak można nie mieć kłopotów po ogólnoświatowej katastrofie. Bezgłośnie nienawidziłem jej masowo produkowanego ,,a nie mówiłam", tego powracającego jak wykupiona w prime time reklama ,,gdybyś chociaż raz w życiu mnie posłuchał", dołączanego czasami za darmo dla stałych klientów ,,ja jednak zawsze mam rację". Tych jednoznacznych, ciężkich westchnień, aluzyjnych stęknięć, teatralnego ocierania potu z czoła, gwałtownego siadania na krześle z jęknięciem i łapaniem się za głowę, tego kuchennego Stanisławskieg
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Wydawnictwo: | Czarne |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Wprowadzono: | 24.02.2012 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.