Richard Paul Evansa ma już na swoim koncie kilkanaście powieści i z tego co wyczytałam w opiniach o tych wydanych niedawno, poziom jego twórczości podobno się obniżył. Piszę podobno ponieważ ?Zimowe sny? posiadają pewne niedociągnięcia, ale nie były one na tyle widoczne by zaważyły na całokształcie powieści. Amerykański powieściopisarz po raz kolejny pokazał, że w sposób prosty, ze zwyczajnej historii stworzyć coś pięknego, coś co zapada w serca i zmusza do przemyśleń. Tym razem swoją historię oparł na biblijnej przypowieści o Józefie, uwspółcześnił ją, dopasował do naszych realiów życia. I zrobił to naprawdę bardzo dobrze. Zadbał o detale, o zobrazowanie losów głównego bohatera oraz o ubranie jej w emocje. Nie szczędził też wplatania w między zdania prawd i rzeczy, o których zapominamy, może nawet czasem nie chcemy pamiętać. Miłym gestem ze strony autora w stronę czytelników było umieszczenie w książce dużo swojskich zwyczajów, potraw, jaki komplementów dla płci pięknej.
Bardzo polubiłam Josepha, jest jednym z tych osób, których nie sposób nie obdarzyć sympatią. Empatyczny, spokojny, ale za razem gotowy bronić za wszelką cenę tego co dla niego ważne. Szczery i gotowy na poświęcenie, uczuciowy, wyrozumiały. No ideał po prostu. Wiem, wiem. Ideałów nie ma, ale czy nie można chociaż pomarzyć, że ktoś taki istnieje? Oczywiście w powieści występują również inni bohaterowie, tylko, że o nich zbyt wiele powiedzieć nie mogę. Niby bardzo istotni i często się pojawiają to tak naprawdę zbyt wiele o nich nie jest napisane. W ich przypadku zostało raczej zastosowane zarysowanie ich charakterystyk, a resztę indywidualnie dopowiedzieć może sobie indywidualnie czytelnik.
?Zimowe sny? pochłonęłam w jeden wieczór i było mi mało po zakończeniu, czułam niedosyt. Fakt, da się wyczuć, że ta powieść jest słabsza od poprzednich, ale uważam, że każdy może mieć gorszy czas, a ta powieść nie jest zła. Okazała się być bardzo dobra, pod względem fabuły, jak i samej akcji. Wsiąkłam w tę historię i nic nie było wstanie mnie od niej oderwać dopóki nie przeczytałam ostatniego zdania. Zżyłam się z głównym bohaterem i przeżywałam to co się działo i wiernie mu kibicowałam. Tak, książki Evansa są przewidywalne, słodkie, może nawet infantylne, ale czasem tego potrzebuję, takiej odskoczni, potrzeby uwierzenia w happy end. I właśnie proza Evansa doskonale w takim momencie się sprawdza.
Opinie o ?Zimowych snach? trzeba wyrobić sobie samemu, jednym się podobają, a drugim nie. Książka ta zbiera skrajne oceny, ale mi się podobała, sprawiła się idealnie w ten świąteczny czas, a Richard Paul Evans nadal zachwyca mnie tym jak pisze. Z mojej strony duży plus, nawet mimo kilku niedociągnięć.
http://zapatrzonawksiazki.blogspot.com/2014/01/najpierw-musi-byc-zle-aby-pozniej-byo.html