Nie czytam takich książek. Po prostu rzadko mnie one interesują i po książki takich autorek jak właśnie Cecily Ahern nie sięgam. Ale przez długi czas wzbraniałam się przed powieściami Sparksa i Evansa, więc jak na blogu Antykwariatu z ciekawą książką pojawił się konkurs, a do wygrania była ta książka, pomyślałam, że warto by było raz na jakiś czas zmienić gatunek. I udało mi się tę książkę wygrać, a teraz jestem po jej lekturze.
Christina, główna bohaterka jest pośrednikiem pracy, ale ma zadatki na psychologa. Przynajmniej ja tak pomyślałam po jej rozmowie z jednym z klientów lub też po jej próbie ratowania samobójców. Jest uzależniona od poradników, posiada ich całe mnóstwo i sądzi, że przysłowie "piorun nigdy nie uderza dwa razy w to samo miejsce" jest nieprawdziwe. Ją spotkała dwa razy podobna sytuacja - była świadkiem dwóch prób samobójczych, dwóch różnych mężczyzn. Każdy rozdział rozpoczyna się od słowa "Jak", co również sugeruje tytuł jakiegoś poradnika. Narracja jest pierwszoosobowa. I dobrze, bo nie wyobrażam sobie innej, przy takiej tematyce.
Początkowo książka mnie nie zainteresowała. Zaczęło się opowieścią o kobiecie po trzydziestce, która właśnie zostawiła swojego męża, bo nie była z nim szczęśliwa i która ma kłopoty z finansami. I nagle spotyka mężczyznę, którego postanawia uratować od skoku z mostu. To wszsytko wydawało mi się bardzo nudne, choć przyznam, że jest to dosyć oryginalna fabuła. Jednak po kilka następnych rozdziałach, zaczęłam doceniać humor, często całkowicie nie na miejscu (mówię tutaj o rodzinie Charlotte). Książka momentami jest naprawdę zabawna, co rozładowuje atmosferę, która powinna być napięta przy takiej fabule.
Charlotte bierze sprawy w swoje ręce i postanawia pomóc uporać się Adamowi z jego smutkiem, złością i rezygnacją wyznaczając mu "zadania" do zrobienia, w których bierze udział razem z nim. Jednak musi to zrobić do jego 35-urodzin, bo taką zawarli umowę. Jeśli Adamowi wróci nie radość z życia, ponowi swoją próbę samobójczą. Jest to nieco dziwny plan i można się zastanawiać, co jej tak zależy, jak przecież w ogóle nie zna tego człowieka. Ale jak zaczniecie czytać, to zobaczycie, ze bohaterka jest po prostu bardzo pomocną osobą i chyba ma potrzebę naprawiania świata.
Książka mnie pozytywnie zaskoczyła. Nie czytam zazwyczaj takich powieści obyczajowych w latach współczesnych o miłości (oprócz Sparksa i Evansa), ale ta książka mi się podobała. Mam w planach inne książki autorki. Jednak tytuł książki powinien być lepiej przetłumaczony. Zamiast "Zakochać się", powinno być "Jak się zakochać" i wtedy jak najbardziej pasowałoby to do fabuły, zwłaszcza że tytuł oryginalny brzmi: "How To Fell In Love".