- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.k coś zlecamy, to to ma być zrobione, i nie pytamy, w jaki sposób się udało. Interesuje nas tylko, czy się udało. Łapiesz?" - mrugnął do mnie porozumiewawczo. Na rozmowie o pracę, jak to na rozmowie o pracę, jeśli ci na niej zależy, to szefostwu in spe przytakujesz we wszystkim. ,,Uchodzę za dziennikarza od misji specjalnych" - pochwaliłem się i napuszyłem jak paw. To w końcu ja miałem na tyle odwagi, żeby spotkać się i przeprowadzić wywiad z przywódcą neofaszystów, których rozjeżdżaliśmy od niepamiętnych czasów na łamach i którzy byli dla nas, ,,lewaków", śmiertelnymi wrogami, i to nawet ze zwielokrotnioną wzajemnością. To mnie wyrzucono z konferencji prasowej organizowanej przez Episkopat Polski, gdy na wyraźne redakcyjne polecenie zacząłem zadawać niewygodne pytania o finansowanie przez miasto pielgrzymki papieża, zwracając się do kościelnego dostojnika per pan. To ja obnażyłem dwulicowość prawicowego polityka, który bezlitośnie rozprawiał się z oficerami Ludowego Wojska Polskiego, ukrywając przy tym skrzętnie, że jego ukochany ojczulek również był jednym z nich, a nasz mały polityk żywił się lepiej i dorastał w bardziej luksusowych warunkach niż inne dzieci na jego żołdzie właśnie. To ja napisałem lepki reportaż z bicia seksualnego rekordu świata przez białogłowę kryjącą się pod pseudonimem Marianna Rokita. Wreszcie to ja kupowałem w Dalikowie kościół dla Urbana. Ja, ja i ja - swoje dziennikarskie ego nadmuchałem do tak niewyobrażalnych rozmiarów, że już całkiem przeświadczony o swojej niepowtarzalności, wypaliłem: ,,Chcecie, żebym był waszym pistoletem, to będę" - powziąłem publiczne postanowienie. ,,No tak, tak, ale czy będziesz w stanie nam też zrobić targeta, jak zajdzie taka konieczność?" - pisnęła, jak na moją nutę o ton za wysoko, paniusia pragnąca podkreślić fakt, że też uczestniczy w spotkaniu. Jak się okazało, była to lubiąca się szarogęsić wiceszefowa działu. ,,Jak będzie trzeba, zrobię wszystko, nie tylko targeta, mimo że w tej chwili nawet nie do końca wiem, co to jest" - starałem się nadać swojemu głosowi jak najbardziej czarujący ton. Wyszło to średnio, bo niestety w swojej prostolinijności nie umiem udawać choćby minimalnego zainteresowania szpetnymi i pokracznymi niewiastami, po których już na pierwszy rzut oka widać, że cierpią na anemię w postaci niedoboru witaminy C. A właściwie ,,ce-ha" - jeśli wiecie, o czym mówię, zbereźnicy. Z tych reminiscencji wyrwał mnie dzwonek windy - czwarte piętro i zarazem mój pierwszy dzień w największym tabloidzie w tej części Europy. W dziale krajowym tłok i gwar, którego mogłaby pozazdrościć niejedna ogólnopolska redakcja. Miejsce, jak na nowego w zespole przystało, dostałem jak najgorsze. Pośrodku działu, twarzą do ściany, tyłkiem do wszystkich innych. Żadnego oficjalnego powitania w stylu: ,,Witaj na pokładzie, to jest nasz nowy pracownik" i takie tam. Szef krzyknął tylko do jednego z redaktorów: ,,Kamyk, to jest nowy. Możesz z nim zrobić, co chcesz. Miej go na oku" - w ten oto sposób zostałem przynajmniej przedstawiony swojemu mentorowi. Facet po czterdziestce, typowy maczo (sprawdzić, czy nie gej) w kowbojkach, a pod rzadkim wąsikiem uśmieszek znamionujący wyjątkową szujowatość. Kryzys wieku średniego mocno manifestował zaś głowie. Sorry, nie będziemy się przecież oszukiwać, że jak ktoś jest łysy, a cztery włosy spina w kucyk, to wszystko jest z nim w porządku. To akurat wiedziałem nawet w tamtych czasach. ,,No dobra, młody - zaczął mój mistrz, a ja spodziewałem się, że wygłosi pogadankę filozoficzną dotyczącą tajników tej pracy. Sami wiecie, jakieś wskazówki co do budowania tytułów, informacje, co dla tej gazety jest ważne, na co szczególnie trzeba być uwrażliwionym. Zamiast tego nauczyciel wykrzyknął: - Pierdolnij mi kilka kup i szortów. Byle na szybko!" - z satysfakcją charakterystyczną dla tych, którzy upajają się władzą, nawet iluzoryczną. Z tego wszystkiego ogarnąłem tylko bluzg oraz to, że zadanie jest zdeterminowane czasowo, i to z wysokim priorytetem. Na szczęście zza morza biurek i monitorów wychyliła się znajoma, nieco otyła albo zapuchnięta od alkoholu nieogolona twarz. To był Kanon, z którym kiedyś pracowałem w kontrowersyjnym tygodniku z ,,wielkimi uszami". Kolega wyjaśnił mi, że szorty to króciutkie notki informacyjne, w których poza tytułem można zmieścić w porywach jeszcze dwa zdania. Intrygujące zaś od początku kupy okazały się rozczarowującymi w swojej normalności nieco większymi artykulikami, czasem ozdobionymi mordochwytami, oj, pardon, zdjęciami twarzy ich bohaterów (wtedy już jednak przechodziły metamorfozę i zamiast kupami, zwano je bablami). ,,No jak, nasrałeś mi już coś?" - zachrypiał Kamyk, przerywając mi rozmowę z dawno niewidzianym kumplem.
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Wydawnictwo: | The Facto |
Oprawa: | miękka |
Okładka: | miękka |
Wymiary: | 155x215 |
Ilość stron: | 300 |
ISBN: | 978-83-61808-53-4 |
Wprowadzono: | 23.09.2014 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.