Albert Bright otrzymał imię po naukowcu Albercie Einsteinie, którego uwielbiali jego rodzice. Jest dopiero szóstoklasistą, a już spotkała go niewyobrażalna tragedia. Jego mama dopiero co zmarła na raka. Po jej śmierci, ojciec chłopca rzucił się w wiry pracy, żeby zapomnieć o tej tragedii. Niestety zapomniał też o synku, który potrzebuje teraz wsparcia. Chociaż nie przejmuje się tak śmiercią mamy. Wierzy, że jeszcze ją odnajdzie. W pamięci wciąż ma rozmowę z tatą, który opowiadał mu o teoriach związanych ze światami równoległymi. Tak zaczyna się misja, którą wyznaczył sobie Albie.
Christopher Edge zauroczył mnie swoją historią. Całkowicie poruszyła mnie historia chłopca, do którego nie dociera wiadomość o stracie rodzica. Bardzo obawiałam się momentu, w którym zda sobie sprawę z tego, że jego mamusia już więcej do niego nie wróci. Autor postarał się, żeby do tego czasu treść była lekka i usłana czarującym poczuciem humoru. W swojej książce umieścił wiele fascynujących naukowych faktów, które przedstawiał w przystępny i zrozumiały sposób. Nie miałam najmniejszych problemów ze zrozumieniem, któregokolwiek z przytoczonych terminów. Sam pomysł na historię był ciekawy i oryginalny, a jego wykonanie sprostało moim oczekiwaniom. Edge świetnie ugryzł temat śmierci i żałoby. Jestem pod wrażeniem, że w tak małej objętościowo opowieści, mieści się tyle życiowej prawdy. ?Wiele światów Albiego Brighta? to nie tylko książka dla dzieci, z pewnością przypadnie do gustu również starszym czytelnikom.