Zaobserwowałem już w poprzednich tomach, że Kirkman i Bonansinga piszą książki w sposób podobny co budowane jest napięcie w serialu. Jest spokojnie, czasem mozolnie i wieje nudą, a na koniec rozdziału burzą ten błogi spokój. I tak samo jest w "Upadku Gubernatora, część I". Ale to jest akurat ok, bo już przywykłem. Niestety poza tytułowym Gubernatorem ważną rolę odgrywa tutaj ponownie Lilly i jej problemy, których to akurat poznawać nie chciałem. Jest ona niestety złem koniecznym, źródłem wielu ciekawych spostrzeżeń na wydarzenia rozgrywające się w Woodbury. Ale to, czego się akurat nie spodziewałem tak szybko, to pojawienie się ekipy pod dowództwem Ricka. Jak na razie historię komiksową znam tylko w części, i świadom jestem tego, że serial jest kręcony jako alternatywne wydarzenie. Wiele postaci odgrywa inne role, umiera inaczej, i tak dalej. Ale nie spodziewałem się, że książki przyjmą inną wersję niż serial. Wstrząsnęły mną losy tej trójki (Rick, Michonne i Glenn) ukazane w trak trudny i bestialski sposób. Sceny z ich udziałem mają na pewno wpływ na przemianę Gubernatora, ale z jego upadkiem jak na razie nie za dużo.
Po przeczytaniu większości książki byłem nieco znudzony wolną akcją, kompletnie zdegustowany przygodami Lilly... i nagle doznałem przebudzenia, jakbym dostał plaskacza od samego Gubernatora. Rozdziały z opisem tak starszych rzeczy czytałem niemal na stojąco, niesamowite ciary przeszyły moje ciało i bardzo chciałem uwierzyć, że to inny Rick, Michonne czy Glenn trafili w ręce Gubernatora, bo przecież takich ekscesów w serialu nie było. Nie było ucinania kończyn, wydłubywania oczy, czy odcinania co ważniejszych organów rozrodczych. Trzeba mieć nieźle zryty beret, żeby takie rzeczy wymyślać, oraz aby je tak dokładnie ująć w słowa. Jednym słowem, znając serial nie mamy do końca pewności co się stanie z bohaterami, gdyż ciągle towarzyszy nam niepewność co do ich losu. Tak rozpędzona akcja ustaje dopiero zaledwie na kilka stron przed końcem książki, zostawiając nas z typowym dla seriali zawieszeniem akcji w niepewności na kilka miesięcy.