Mimo że pierwsza powieść Jonathana Carrolla "W krainie Chichów" ukazała się na polskim rynku wydawniczy w 1980 roku to jakoś do tej pory nie poznałam żadnego z jego utworów. A trzeba podkreślić, że Amerykanin jest płodnym pisarzem i stworzył wiele tworów. Najnowsza nowela "Ucząc psa czytać" jest niezwykła i zaskakująca. Szczególnie tytuł mnie zaintrygował. Oczywiście nie mogę nie wspomnieć o moim wyrazie twarzy, gdy ujrzałam jej okładkę. Ciężko stwierdzić czy byłam bardziej zdziwiona tą zamazaną postacią czy tym, że pozostałe cztery mają skopiowaną tą samą twarz. Nie mogłam się doczekać, żeby się dowiedzieć o czym traktuje ta jakże krótka historia. Także jesteście ciekawi? Zatem przechodzę do meritum...
Akcja rozpoczyna się, gdy przeciętniak - Tony Areal - otrzymuje ekstrawagancki prezent, o którym marzył. Nie wiadomo od kogo. Niedługo potem w dostarczonej mu kopercie znajduje kluczyki do Porsche Cayman, o którym śnił. Niestety nie ma na niej nadawcy. Nasz bohater jest coraz bardziej zaintrygowany. Jednak to nie koniec niespodzianek. Okazuje się, że w samochodzie czeka na niego tajemnicza Alice, która wie zbyt wiele o nim i innych. To niecodzienne spotkanie otwiera drzwi do innego świata. Równoległego. Krainy snu...
Autor dzięki "Ucząc psa czytać" zabrał mnie do miejsca jednocześnie przyziemnego i cudownego, gdzie rzeczywistość mieni się feerią barw o zadziwiającej gwałtowności. Historia rozpoczyna się w sferze rzeczy rozpoznawalnych, a kończy się w szpitalu, gdzie dochodzi do dziwacznego spotkania. Po drodze doświadczyłam zarówno rozrywki jak i wizji skomplikowanego połączenia pomiędzy snem a jaźnią. Pojedyncze przedmioty lub ich nazwy sprawiają tu wrażenie wieloznaczne. Wyznaczają porowatą granicę pomiędzy światami, dozują atmosferę tajemniczości, stają się jakby pewnego rodzaju starożytnymi zaklęciami, metaforami miłości, romantyzmu, momentami wydają się anegdotami, które wyjaśniają ezoteryczne pojęcia czy też ekscentryczne skojarzenia.
Skomplikowana narracja pozwoliła autorowi zbadać tu dość dogłębnie takie kwestie jak: lęk, nadzieja, tęsknota, śmierć, żal, ból. Na mniej niż stu stronach Jonathan Carroll zdołał rozszerzyć historię krajobrazów snu o życie doczesne swych bohaterów, o kosmiczne znaczenie ciągu pozornie przypadkowych zdarzeń. Chwilami lektura sprawiała wrażenie, że każdy panuje nad snami. Że bohaterowie mają możliwość ich budowania. Niby mają wybór. Ale czy to nie tylko iluzja. Na temat osobowości i marzeń postaci tu stworzonych nadal rozmyślam.
Książkę czyta się bardzo szybko. Zapewne pomocna jest tu duża czcionka i krótka forma. Jednak nie ulegajcie pozorom - nie jest to lektura łatwa. Niekiedy żeby zrozumieć niektóre fragmenty musiałam powracać do nich i je powtórnie poznawać. A i tak nie jestem do końca pewna czy wszystko do końca ogarnęłam. Jonathan Carroll zawarł tu tak wiele treści i znaczeń. A przy tym ciągle zaskakiwał mnie pomysłami wprost nie z tej ziemi. Trudno mi będzie o niej zapomnieć...