Książka tak nieszablonowa, zaskakująca i przerażająca, że pozostaje na długo w pamięci, doprowadzając do wewnętrznego sprzeciwu, chaosu i gonitwy myśli. Wywarła na mnie olbrzymie wrażenie dzięki świetnie wykreowanym postaciom głównych bohaterów, ale przede wszystkim fantastycznie pokręconym pomyśle na fabułę.
Zaczyna się niepozornie, od szkolnych perypetii ósmoklasisty Kuby, piszącego wiersze kujona, nad którym znęcają się rówieśnicy. Chłopak znosi to w samotności, nie chcąc przyznać się rodzicom do problemów w szkole. Śmierć woźnego Hadały zmienia wszystko. Okazuje się, że zarówno Kuba, jak i jego kolega Konrad, widzą i czują coś, co dla innych zawsze pozostanie ukryte. Ukazują im się duchy zarówno Hadały, jak i jego syna, które mają udział w wyjaśnieniu morderstwa woźnego. Tak zaczyna się przyjaźń chłopców, która jest jedyną stałą fabuły pełnej zaskakujących wydarzeń i absurdów.
Kuba i Konrad dorastają, a ich życie, jak i atmosfera książki stają się coraz bardziej mroczne i dziwne. Determinują je wydarzenia niezrozumiałe, zbiegi okoliczności, które okazują się być przeznaczeniem prowadzącym ich w określone miejsca we właściwym (lub niewłaściwym) czasie. Groza narasta z każdym rozdziałem, kumulując się w małej miejscowości, w której już trudno ogarnąć co jest prawdą, a co wizją bohaterów.
Tak, jak Kuba i Konrad zagłębiali się w krainę jezior, doświadczając obcowania z duchami, tak i ja pozwoliłam ponieść się wizji świata autora, w której nie ma rozróżnienia na dobro i zło, a jedynie nieuchronność tego co ma się wydarzyć.
Według Łukasza Orbitowskiego "w ten, czy inny sposób tracimy ciepło przez całe życie" i nie jest to jedynie alegoria śmierci, ale odniesienie do tego, że gubiąc to co ważne stygniemy już za życia.
Opowieść czasami smutna, innym razem pokrzepiająca, straszna i zabawna jednocześnie. Lubię takie zakręcone i nieprzewidywalne klimaty i chętnie sięgnę po inne książki autora.