Kiedy myślę o science fiction mam przed oczami podbój kosmosu, roboty czy sceny rodem z Gwiezdnych Wojen. Popkultura zaprogramowała mnie w ten sposób, że na hasło ?przyszłość? widzę ogromne wieżowce ze szkła, latające samochody i całkowitą kontrolę komputerów nad człowiekiem. Kiedy jednak trafiłam na pozycję The Time Machine zaciekawiła mnie wizja świata stworzona przez autora, który pewnie nawet nie wyobrażał sobie co stanie się z jego planetą w ciągu najbliższych stu lat.
Historia jest dość krótka i bardzo uproszczona. Autor rezygnuje ze zbędnych wstępów i niepotrzebnych opisów. Jednak myślę, że wraz z treścią książki taki zabieg jest bardziej dosadny. Po skończeniu dzieła Wellsa nie zastanawiałam się nad tym czy autor odpowiednio opisał krajobraz oraz postacie, tylko moją całą uwagę skupiło to co chciał przekazać. Myślę, że brakuje takich dzieł w dzisiejszych czasach. Stawiamy bardziej na całą otoczkę książki niż na przesłanie, które ma sobą nieść.
Historia skupia się bardzo na ukazaniu do czego dąży ludzkość swoim postępowaniem. Mimo, że czasy autora znacznie różniły się od naszych, to jego wizja przyszłości jest nadal jak najbardziej aktualna. Bohater stworzony przez Wellsa dzieli się z nami swoimi obserwacjami oraz spekulacjami co mogło spowodować taki bieg rzeczy. Cała historia ukazana jest w sposób, że główny bohater - Podróżnik w Czasie, opowiada swoją przygodę gościom z różnych warstw społecznych. W ten sposób autor pokazał nam również jak, mimo wykształcenia i szanowanego sposobu, człowiek jest głupi i zamknięty na to co niesie przyszłość.
Myślę, że osoby które czytają fantastykę oraz książki science fiction powinny zaznajomić się z tą pozycją. Pokazuje w ciekawy sposób jak przez lata ten gatunek się rozwinął. Osobiście też polecam przeczytanie jej w oryginale. Język nie jest taki trudny jak można się spodziewać, a historia wiele traci na tłumaczeniu. Mnie tymczasem pozostaje się modlić by jego wizja nie okazała się prawdziwa.