Książkowe bestsellery z tych samych kategorii

STO TYSIĘCY KRÓLESTW

Trylogia Dziedzictwa, tom 1

książka

Wydawnictwo Papierowy księżyc
Oprawa miękka
  • Dostępność niedostępny

Opis produktu:

Samotna młoda kobieta musi stawić czoła intrygom, namiętności i zdradzie, jakich zazna w Stu Tysiącach Królestw.
Yeine Darr jest wyrzutkiem z barbarzyńskiej północy. Gdy w tajemniczych okolicznościach ginie jej matka, dziewczyna zostaje wezwana do królewskiego miasta Sky. Gdy przybywa na miejsce, ku jej wielkiemu zaskoczeniu zostaje ogłoszona spadkobierczynią samego króla. Jednak droga do tronu Stu Tysięcy Królestw nie jest łatwa, a Yeine odkrywa, że właśnie trafiła w sam środek krwawej i okrutnej walki o władzę.

"Sto Tysięcy Królestw" to niezwykle barwna powieść, która wyróżnia się niezwykłym stylem pisarskim autorki. Książka jest esencją tego, za co czytelnicy kochają fantastykę. Fascynujący świat, w którym bogowie egzystują razem ze śmiertelnikami i przejmująca swoją emocjonalnością historia zdrady, morderstwa, skrywanych sekretów i okrutnej walki o władzę.

"Sto Tysięcy Królestw" to jeden z najlepszych debiutów w gatunku fantasy ostatnich lat. Powieść była nominowana do wszystkich najbardziej prestiżowych nagród fantasy w kategorii najlepsza powieść roku, m.in. do nagrody Hugo, Nebula, World Fantasy Award. Książka jest zdobywcą nagrody Locus Award 2011 dla najlepszej debiutanckiej powieści roku.
"Sto Tysięcy Królestw" to arcydzieło fantasy, którego nie można przegapić!

Tytuł oryginału: The Hundred Thousand Kingdoms
Tłumaczenie: Kinga Składanowska
S
Szczegóły
Dział: Książki
Wydawnictwo: Papierowy księżyc
Oprawa: miękka
Okładka: miękka
Wprowadzono: 06.12.2011

RECENZJE - książki - STO TYSIĘCY KRÓLESTW, Trylogia Dziedzictwa, tom 1

4.4/5 ( 12 ocen )
  • 5
    9
  • 4
    1
  • 3
    1
  • 2
    0
  • 1
    1

Ashrarn

ilość recenzji:3

brak oceny 22-03-2013 22:26

Zweryfikowany zakup

Autor tej opinii jest naszym klientem. Kupił ten produkt w naszym sklepie.

Książka ciekawa i wartka, spora objętość jest myląca - druk bardzo dużą czcionką. Postacie interesujące i realistyczne, wszystkie główne o ciekawie skomplikowanej osobowości. Interesująca jest stylizacja na pamiętnik i częściowo retrospektywna narracja w pierwszej osobie; wraz z drobnymi dygresjami tworzy to klimat lekko oniryczny i prezentuje treści bardziej wielowarstwowo. Mocno wyeksponowane wątki romansowe. Widać próbę analizy powiązania psychiki i funkcjonowania bóstw opiekujących się różnymi domenami z panteonów typowo politeistycznych. Zgodnie z coraz popularniejszym ostatnio nurtem, i w "Stu tysiącach królestw" ludzkość pokazana jest głównie od ciemniejszej i okrutniejszej strony. Autorka bardzo dużo uwagi poświęca różnorodnym relacjom między bohaterami i ich motywacji. Szczególnie ciekawie i ambitnie zapowiada się idea kolejnych części trylogii - po zakończeniu na które zdecydowała się autorka będzie to zabieg dość karkołomny, gdyż główne postacie będą już na poziomie boskim lub co najmniej półboskim. Dobra lektura na 1-2 wieczory.

MiłośniczkaKsiążek magicznyswiatksiazek.blogspot.c

ilość recenzji:490

brak oceny 17-05-2013 10:28

Autorka z wykształcenia jest psychologiem. Jest również aktywną blogerką polityczną, feministyczną i antyrasistowską. "Sto Tysięcy Królestw" jest jej debiutancką powieścią, która z miejsca została dostrzeżona i doceniona. Nominowano ją do wielu prestiżowych nagród. Zdobyła m.in. nagrodę Locus Award 2011 dla najlepszej debiutanckiej powieści roku. Jest ona pierwszym tomem trylogii pt "Dziedzictwo". 

Yeine Darr to główna bohaterka powieści autorstwa N.K. Jemisin. Jest młodą kobietą, która do niedawna była wodzem swego ludu (zwanym ennu). Miesiąc po śmierci matki otrzymuje zaproszenie od swojego dziadka Dekarty Arameriego sprawującego władzę w Stu Tysiącach Królestw. Po przybyciu do Sky okazuje się, że Yeine jest jedną z trojga kandydatów do przejęcia władzy. Pozostałą dwójkę stanowi jej kuzynostwo, rodzeństwo Scimina i Relad, którzy niegdyś zostali usunięci z dworu. Wkrótce okazuje się, że Yeine jest zaledwie trybikiem w zaciętej walce o przejęcie władzy. Dziewczyna znalazła się w samym środku krwawej rywalizacji, w której biorą udział nie tylko jej krewni, ale również upadli bogowie, którzy przed wiekami zostali skazani na służbę rodowi Aramerich. Gdy wychodzi na jaw, że niezależnie od dalszych wydarzeń, udział Yeine w rywalizacji zakończy się jej śmiercią, dziewczyna postanawia wykorzystać pozostały jej czas na poznanie prawdy dotyczącej śmierci jej rodziców. W międzyczasie odkryje również wiele tajemnic związanych z jej narodzinami, które pomogą jej w wyborze sprzymierzeńców w ostatnich dniach jej życia. 

Zacznijmy może od tego, co mi się w powieści podobało. Ukazanie bogów jako służących śmiertelnikom, a dokładniej konkretnej rodzinie, która dzięki pewnemu artefaktowi oraz wierze w jednego z trojga bogów wchodzących w skład wielkiej Trójki posiadała nad nimi kontrolę. Do tego dochodzi dwoistość osobowości, dwie jaźnie. W jednym ciele uwięzione dwie dusze - ludzka i boska - które niekoniecznie żyły ze sobą w zgodzie. Dla przykładu Nahadoth, zwany Panem Ciemności, za dnia przybierał ludzką postać i był traktowany głównie jako męska dziwka, a po zachodzie słońca stawał się okrutną bestią zdolną do najgorszych rzeczy. Połączenie boga i człowieka w jednej osobie było dla mnie czymś nowym i ciekawym. Dlatego też z zainteresowaniem śledziłam poszczególne wątki ich dotyczące. 

Historię poznajemy dzięki pierwszoosobowej narracji głównej bohaterki. Jednakże odkrywamy ją na kilku płaszczyznach. Śledzimy bieżące wydarzenia rozgrywające się w Sky, jednak mamy wgląd również w wizje ukazujące się Yeine, które niejednokrotnie cofają ją do dalekiej przeszłości, pozwalając tym samym łatwiej dociec prawdy. Oprócz tego jesteśmy świadkami toczącej się wewnętrznej walki głównej bohaterki, która dzieli się z nami swoimi najgłębszymi przemyśleniami, niejednokrotnie zadając sobie pytania oraz udzielając na nie odpowiedzi. Im bliżej będziemy zakończenia powieści, tym większego sensu nabiorą dla nas te wewnętrzne monologi. Co niektórym czytelnikom być może nie spodoba się taka forma prowadzenia narracji, gdyż niejednokrotnie główna historia będzie przerywana, aby coś nam wyjaśnić, przybliżyć. Mi osobiście ten zabieg przypadł gustu. Dzięki temu miałam możliwość dogłębniej poznać losy poszczególnych bohaterów.

A jeśli już o nich mowa. Przyznam szczerze, że główna bohaterka nie do końca mi się spodobała. Pochodząca z barbarzyńskiego plemienia, wychowana na wojowniczkę, mająca na swoim koncie wiele stoczonych walk, powinna zachowywać się zgoła inaczej, niż miało to miejsce w powieści. Odkąd dowiedziała się o tym, co ją czeka podczas walki o władzę, jakby zupełnie zatraciła własną osobowość. Stała się marionetką w rękach zarówno ludzi, jak i bogów. Rzadko kiedy miała własne zdanie, o wiele częściej ulegała wpływom osób trzecich. Moim zdaniem kreacja głównej bohaterki stanowi największy minus powieści. Jeśli mam być szczera, to o wiele większą sympatią darzyłam Nahadotha oraz jego syna Sieha. Im chociaż przyświecał jakiś konkretny cel, który za wszelką cenę zamierzali osiągnąć. Poza tym mieli w sobie jakiś element człowieczeństwa, dzięki któremu nie byli jedynie bezdusznymi i bezwzględnymi bogami. Kiedy było trzeba potrafili okazać empatię, o którą nikt inny by ich nie posądzał. To może wydawać się dziwne, ale przez to, jaka była Yeine, o wiele bardziej kibicowałam bogom, temu, aby powiódł się ich plan, zamiast wspierać w działaniach główną bohaterkę.

Nie mogło zabraknąć wątku miłosnego, który ostatnimi czasy stanowi nieodłączny element tego typu książek. Łatwo się domyśleć, że bliższe relacje rozwiną się pomiędzy Yeine, a jednym z bogów. Chociaż hmm... czy aby tylko jednym? I czy tylko pomiędzy nią, a bogiem? Jest to w końcu książka z gatunku romansu paranormalnego, a zatem można się było tego spodziewać, że pojawi się wątek miłosny. Czy dopracowany? Na swój sposób może i tak, choć nigdy do końca nie zrozumiem tego, że główni bohaterowie w tak krótkim czasie zatracają się we własnych uczuciach i przez to zapominają o bożym świecie oraz wszelkich problemach, które mają na głowie. Tu było podobnie. Za dużo według mnie było rozważań na tematy miłosne. Yeine czeka niechybna śmierć, a tymczasem ona zastanawia się nad własnymi uczuciami... zamiast wziąć się do kupy i zacząć działać.

"Sto Tysięcy Królestw" to całkiem udany debiut literacki, choć nie bez wad. Gdyby nie kreacja głównej bohaterki, na dobrą sprawę nie miałabym się do czego przyczepić. Jeśli jednak przymkniemy oko na postać Yeine, to powieść jest bardzo dobra. Historię następczyni tronu w Sky czyta się całkiem przyjemnie, a kolejne rozgrywające się wydarzenia wciągają od samego początku. Może nie ma tu zawrotnej akcji i wielu niespodziewanych jej zwrotów, ale mimo to historia zdołała mnie zainteresować. Jestem bardzo ciekawa, co znajdzie się w kolejnej części trylogii, gdyż ta kończy się w taki sposób, że właściwie można by było tę historię zamknąć w jednym tomie. Ale nie ma co się nad tym w tym momencie zastanawiać, poczekajmy po prostu na kontynuację. Wracając do "Stu Tysięcy Królestw", czy polecam tę książkę? Uważam, że miłośnikom fantastyki powinna się spodobać. Ma swoje wady, jednak i tak warto poznać bliżej tę historię - choćby ze względu na wprowadzenie bogów żyjących pośród ludzi, będących ich sługami. Dlatego też przymykam oczy na niedociągnięcia mając na uwadze, że jest to w końcu debiut autorki i wystawiam powieści ocenę bardzo dobrą.

Moja ocena: 5/6

Aleksnadra (aleksandrowemysli.blogspot.com)

ilość recenzji:70

brak oceny 30-03-2012 16:08

Miałam wiele obaw przed rozpoczęciem lektury "Sto tysięcy królestw". Na co dzień nie zaczytuję się fantastyką i nie czuję się ekspertem w tej tematyce.
Książkę rekomenduje wiele autorytetów w tym gatunku: Brent Weeks, Fantasty Book Rewie, SF Signal, Fantasty Magazine, The Ranting Dragon. Wyrażają się o niej samych superlatywach.
"Sto tysięcy królestw" została nominowana do wielu prestiżowych nagród w kategorii najlepszy debiut roku i najlepsza powieść roku m. in. do nagród Hugo, Cebula, Gemmel, Crawford, Tiptree i World Fantasty Award. Powieść zdobyła nagrodę Locus Award 2011 dla najlepszej debiutanckiej powieści roku.

Yeine Darr zostaje wezwana do królewskiego miasta Sky przez swojego dziadka Dekartę Arameri- króla. Zupełnie niespodziewanie zostaje ogłoszona jego spadkobierczynią. Poznaje również swoich kuzynów- Relada i Sciminę- swoich przeciwników walce o tron. Wydaje jej się, że w pałacu dziadka nie ma żadnych sojuszników musi radzić sobie sama. Okazuje się jednak, iż odnajduje przyjaciół tam gdzie się tego nie spodziewa. Sama jest kimś zupełnie innym niż jej się wydawało, a śmierć matki otworzyła puszkę z tajemnicami, które musi rozwikłać przed koronacją i ma na to wszystko niewiele czasu. Rozpoczyna się prawdziwy wyścig szczurów. Kto pierwszy, kto lepszy, kto więcej zaproponuje, kto ma lepsze układy.

Po całej serii książek o wampirach, wilkołakach i aniołach przyszedł czas na Wielką Trójkę, nieśmiertelnych Bogów, potomków Chaosu: Itempasa- Świetlistego Pana, Enefy, Nahadotha - Pana Ciemności. Pomysł okazał się na tyle interesujący, że z chęcią otworzyłam powieść. Nie zawiodłam się,. N. K. Jemisin od pierwszej strony buduje napięcie i zaskakuje wartką akcją, która z każdą kartką przyspiesza, powodując szybsze bicie serca i pobudza ciekawość w jaką stronę potoczą się losy głównych bohaterów.
Postacie są wyraziste, pełne sprzecznych uczuć, wyjątkowo inteligentne i każda z nich skrywa w sercu własne sekrety. Szukają sprzymierzeńców w walce o prawdę, szansę przetrwania i wolność w okrutnym świecie rodziny Aramerich.
Tam, gdzie została odkryta jedna tajemnica, natychmiast pojawia się kolejna ściśle związana z poprzednią. Miałam wrażenie, iż Yeine jest w posiadaniu laleczki Matrioszki. Każda laleczka to jeden sekret a ona wyciąga jedną, a z niej mniejszą i jeszcze mniejszą, i tak bez końca. Byłam zachwycona! Uwielbiam gdy powieść trzyma w napięciu, a czytelnik jest zaskakiwany na każdej stronie.
Najbardziej zdumiewa mnie oraz jednocześnie fascynuje ogromna wyobraźnia autorki, konsekwencja w tworzeniu postaci i otaczającego ich tła, która w ciągu trwania akcji jest równa lub nawet wzrasta proporcjonalnie wraz z rozwijającymi się wątkami. Nigdzie nie dopatrzyłam się "zapchaj dziur", wszystkie elementy powieści są idealnie dobrane i zharmonizowane, co czyni "Sto tysięcy królestw" jeszcze bardziej atrakcyjną dla odbiorcy.

Książka jest pierwszym tomem Trylogii Dziedzictwa. Już teraz nie mogę się doczekać kolejnych części. Bardzo mnie interesuje czego będą dotyczyły, czy N. K. Jemisin nie spocznie na laurach i czy będą miały równie tajemniczą i magiczną atmosferę, jakie wniesie nowe pomysły, a może będą po prostu marną imitacją pierwszego tomu.
Jestem ciekawa jak kolejne księgi nawiążą do losów Yeine Heine Wielkiej Trójki, a może będzie to ich kontynuacja?
Z ogromną niecierpliwością czekam na premierę II tomu i trzymam kciuki za kolejny sukces.

Marta Kicińska

ilość recenzji:305

brak oceny 23-03-2012 00:10

W tym świecie jeszcze nie byliśmy z całą pewnością, bo to debiut amerykańskiej autorki. Innymi słowy powiało świeżością na półkach z fantastyką, a książka otrzymała już wszystkie nagrody, które stanowią dowód uznania wśród znawców i miłośników literatury fantasy. Ostrożnie wchodzimy w świat, gdzie bogowie żyją wśród ludzi a nawet służą im do pewnych celów. Powoli zanurzamy się w mroczą i krwawą historię pewnej rodziny, której losy gmatwają nie tylko przeszłość i teraźniejszość ale przyszłość. Sekrety, podstępy, zawiść, miłość, labirynt emocji - oby było z niego wyjście...

tala.ogrodpelenksiazek

ilość recenzji:227

brak oceny 20-02-2012 21:31

Byłam strasznie ciekawa tej powieści, odkąd tylko przeczytałam jej zapowiedź. Jednak mój zapał co raz bardziej studziły mało pochlebne recenzje na jej temat. Czy powieść rzeczywiście zniechęca i jest mało interesująca? Zaraz się przekonacie, ale najpierw kilka słów o autorce.

Nora K. Jemisin z wykształcenia jest psychologiem. Często udziela się na blogach politycznych, feministycznych czy antyrasistowskich. „Sto Tysięcy Królestw” jest jej debiutancką powieścią, która szturmem podbiła listy bestsellerów oraz została nominowana do wielu prestiżowych nagród. Jest to również pierwszy tom „Trylogii dziedzictwa”.

Yeine Darr pochodzi z barbarzyńskiej północy. Jej narodziny były wynikiem mezaliansu jako popełniła jej matka, wychodząc za kogoś z niższej arystokracji i na dodatek wywodzącego się z dzikiego plemienia, chociaż sama była następczynią tronu Stu Tysięcy Królestw. Tak więc Yeine jest także wnuczką króla, który po tragicznej i zaskakującej śmierci jej matki, wzywa ją do swego miasta – Sky. Po przybyciu, dziewczyna doznaje niemałego szoku, ponieważ zostaje ogłoszona jednym ze spadkobierców Dekarty Arameri. Jednak ta droga nie będzie wcale łatwa. Od tej chwili dziewczyna musi walczyć nie tylko z dwóją swoich kuzynów, o istnieniu których nie miała pojęcia, ale także starać się wyjść z tych wszystkich intryg obronną ręką. Tym bardziej, że w trakcie swojego pobytu w Sky odkryje wiele mrocznych tajemnic o rodzinie ze strony matki, a także o niej samej i przyczynach jej nagłej śmierci. Niespodziewanymi sprzymierzeńcami, w tej pogmatwanej sytuacji, dla Yeine staną się zniewoleni bogowie, których moce ludzie wykorzystują do osiągnięcia swoich celów.

Od samego początku powieści autorka zasypuje swoich czytelników masą wiadomości, podawanych jak w szkolnych podręcznikach do historii. Gdyby tego było mało to dodam również, że te „formułki” bardzo często są wcinane zazwyczaj w najciekawszych momentach fabuły. Po takich przerwach autorka zazwyczaj nie powraca już do przerwanego wątku lub robi to w sposób bardzo szczątkowy. Jest to również problem jeżeli chce się mówić o wartkości akcji w tej książce, której praktycznie nie ma. Tak samo jak ciągłości fabuły, co może skutecznie wybijać z rytmu czytania.

Co do fabuły, to gdy lepiej się jej przyjrzeć, można dostrzec podobieństwa do mitologii greckiej, a zwłaszcza do mitu o powstaniu świata, który wyjaśnia także w jaki sposób powstali pierwsi bogowie. Niekonwencjonalność tej historii polega jednak na tym, że autorka wszystkich bogów (oprócz boga słońca – Intempasa) sprowadziła do rangi ludzkich niewolników na służbie całemu rodowi Aramerich. Dzięki temu historia mogłaby być naprawdę interesująca, gdyby Pani Jemisin wykorzystała cały jej potencjał. Samo zakończenie także nie wniesie nam nic nowego, ponieważ jak dla mnie jest ono dużo bardziej zagmatwane niż cała reszta fabuły.

Kolejnym minusem „Stu Tysięcy Królestw” jest typ oraz forma narracji jakie autorka wybrała do prowadzenia tejże historii. Jest to bowiem tryb pierwszoosobowy, gdzie narratorem jest główna bohaterka. Jeżeli chodzi natomiast o jej formę, to można ja porównać do wpisów w pamiętniku, ponieważ Yeine oprócz ukazania nam faktów dodaje do tego swoje własne spostrzeżenia, odczucia i wspomnienia, a to, jak już wyżej wspominałam, w najmniej odpowiednich momentach. Wszystko to połączone ze sobą, wprowadza niemały zamęt w całej fabule, więc czytelnik może mieć niemałe trudności z „wyłuskaniem” z tego galimatiasu najważniejszych wątków i informacji.

Podsumowując. Pomimo, że książka napisana jest prosty i przystępnym językiem, to autorka dodatkowo naszpikowała ją specyficznymi nazwami i imionami, które stworzyła na potrzeby całej historii. Niestety bardzo często ciężko jest je odczytać, a gdzie tu mówić o ich zrozumieniu. Z tego tez powodu „Sto Tysięcy Królestw” czyta się bardzo mozolnie, a także często ma się ochotę po prostu rzucić książkę w kąt i zapomnieć o niej.