Slade House Davida Mitchella zdecydowanie przykuwa uwagę swoją bardzo minimalistyczną okładką, która na żywo prezentuje się jeszcze lepiej, autorstwa niezrównanego Dark Cryaona. Z tym większym entuzjazmem zabrałem się do lektury, niestety dość krótkiej, ponieważ liczącej niecałe 200 stron książki. Tytułowe Slade House to stary, skrywający mroczne sekrety dom, znajdujący się w wąskim zaułku nieopodal popularnego pubu The Fox and Hounds. Co dziewięć lat, dwójka rodzeństwa zamieszkująca ten dom, wystosowuje niepowtarzalne zaproszenie dla kogoś, kto jest inny od wszystkich albo po prostu samotny: nad wiek rozwinięty nastolatek, świeżo rozwiedziony policjant, nieśmiała studentka? Jak raz przekroczą próg Slade House, to szybko się okaże, że nie będą mogli już z niego wyjść, a to dopiero początek ich kłopotów... Jakie mroczne tajemnice skrywa Slade House? Co naprawdę dzieje się za jego drzwiami? Dla tych, którzy się tego dowiedzą, będzie już jednak za późno na ratunek?
Dłuższy czas myślałem nad tym, co dokładnie napisać o tej książce, oprócz powyższego opisu, aby nie zdradzić nic istotnego z fabuły, a jednocześnie opowiedzieć o niej coś więcej. Nie jest to łatwe zadanie, a owa trudność wiążę się ze wspomnianą już niewielką objętością powieści. Pierwsza część, rozgrywająca się w 1979 roku zarysowuje pokrótce czym jest Slade House, gdzie się ono znajduje, a także co się w nim rozgrywa. Zwłaszcza to ostatnie, może się wydawać z początku płytkim i wtórnym pomysłem, lecz zapewniam, że nie jest tym, na co wygląda. Jednakże więcej szczegółów dowiemy się w kolejnych częściach, w których autor rozwija swój pomył i przekazuje coraz to nowe informacje. Nie bez znaczenia jest tutaj fakt, że autor w bardzo intrygujący sposób połączył fabularnie Slade House z Czasomierzami, swoją poprzednią książką autora, która również ukazała się w Uczcie Wyobraźni. Jej znajomość nie jest niezbędna do zrozumienia najnowszej powieści Mitchella, lecz dla mnie był to bardzo interesujący aspekt książki i chyba po prostu lubię znajdywać powiązania pomiędzy jego książkami. Bynajmniej nie jest to takie łatwe zadanie.
Jeśli chodzi o kwestię bohaterów, to mamy ich pięciu. W każdej części obserwujemy inną postać, o odmiennej historii, osobowości i celach, jakie skłoniły ją do przyjścia do Slade House. Bohaterowie są dobrze wykreowani, mamy okazję ich mniej lub bardziej poznać, polubić i przejąć się ich losami. Chwilami chciałoby się dowiedzieć kilku szczegółów więcej, lepiej poznać bohatera, ale Mitchell podaje jedynie te informacje, które są niezbędne do zrozumienia książki i oddania grozy tytułowego Slade House. To, że jest to groza, nikt chyba nie wątpi po opisie i również ta kwestia została bardzo dobrze zarysowana i oddana. Zaś samo zakończenie posiada dość nieoczekiwany zwrot akcji, który ma silny związek ze wspomnianymi Czasomierzami. Jednakże, również jeśli chodzi o oddanie nastroju grozy, to mam drobne zastrzeżenia. Być może wiąże się to z niewielką objętością, ale zabrakło mi momentami kilku zdań, które lepiej budowałyby nastrój, oddałyby mrok i niesamowitość budynku.
Slade House jest powieścią o stosunkowo niewielkiej objętości, którą czyta się wyjątkowo szybko się, lecz już nie tak łatwo jest o niej zapomnieć. Pięciu bohaterów, pięć różnych historii i jeden mroczny dom, pojawiający się co dziewięć lat... To zgrabnie napisana powieść z elementami grozy, które nie są takie oczywiste na pierwszy rzut oka i potrafią na samym końcu miło zaskoczyć. Polecam!
...