"Skrzydła nad Delft" to pierwszy tom trylogii "Louise" autorstwa Aubreya Flegg, która przenosi nas do XVII - wiecznej Holandii, a dokładnie - do jednego z jej najstarszych miast, uznanego niderlandzkiego ośrodka artystycznego słynącego również z produkcji i zdobnictwa porcelany, Delft. Fabuła powieści, podobnie jak w przypadku "Dziewczyny z perłą" Vermeera osnuta jest wokół historii powstania portretu, zaś postaci historyczne utożsamiane ze złotym wiekiem malarstwa czy niderlandzką kulturą tego okresu, jak Rembrandt van Rijn, Carel Fabricius czy Baruch Spinoza unoszą się w tle przydając powieści niepowtarzalnego kolorytu i charakterystycznego klimatu, rewelacyjnie oddając ducha epoki.
16 - letnia Louise Eeden jest jedyną córką i oczkiem w głowie tatusia, największego w Delft producenta porcelany, a zarazem jej uznanego projektanta. Od dzieciństwa przyjaźni się z Reynierem DeVries, synem właściciela konkurencyjnej firmy zajmującej się wyrobem ceramiki, jednak przerażają ją szerzące się po mieście pogłoski o ich rychłych zaręczynach. Louise jest rozdarta pomiędzy poczuciem obowiązku - wie, że połączenie obu rodów i firm zagwarantowałoby jej ojcu wymarzoną artystyczną niezależność - a głosem serca; inteligentna, bystra, niezależna i żądna wiedzy dziewczyna nie może znieść protekcjonalnego i zadufanego w sobie Reyniera. Pełna wewnętrznych rozterek, zgodnie z życzeniem ojca trafia do pracowni malarskiej mistrza Jacoba Haitinka, który ma sportretować pannę w najkorzystniejszym okresie jej życia - jako młodą, piękną i bogatą dziedziczkę fortuny u progu dorosłości. Urocza, ale zupełnie nieświadoma swego wdzięku Louise stanowi nie lada wyzwanie dla warsztatu starego mistrza, a jej nietuzinkowa osobowość sprawia, że młody czeladnik Haitinka, Pieter, zakochuje się w niej bez pamięci - z wzajemnością, wbrew dzielącym ich różnicom społecznym i religijnym.
"Skrzydła nad Delft" na pierwszy rzut oka może wydawać się kolejnym historycznym romansem, lecz określenie to jest tyleż niepełne, co krzywdzące. Moim zdaniem to przede wszystkim wysmakowany artystycznie literacki portret XVII - wiecznej Holandii, pełen odniesień do ówczesnej kultury, sztuki i filozofii, wyraźnie wyczuwalnego gospodarczego dobrobytu i religijnych konfliktów pomiędzy protestantami a ledwie tolerowanymi katolikami. Powieść w fascynująco barwny sposób przedstawia mieszczańskie społeczeństwo Delft, jego bogate zróżnicowanie, panujące w nim stosunki i relacje międzyludzkie - to prawdziwa skarbnica informacji w istotny sposób wzbogacająca naszą wiedzę o tym malowniczym okresie historycznym. Choć fabuła jest prosta, żeby nie powiedzieć uboga, prawdziwego blasku przydaje jej wyrafinowane, wielowymiarowe i różnobarwne tło społeczno - obyczajowe z wyraźnie wyczuwalnym duchem epoki. Pełne intrygujących szczegółów dotyczących procesu powstawania obrazów, tworzenia farb, wykorzystania perspektywy i rozmaitych technik malarskich, nowych prądów filozoficznych i wolnomyślicielstwa pozwala poczuć atmosferę dawno minionych czasów artystycznego i kulturalnego rozkwitu siedemnastowiecznej Holandii. "Skrzydła nad Delft" to powieść, w której należy się rozsmakować i chłonąć powoli wszystkimi zmysłami; jako że koncentruje się głównie na emocjach i ulotnych artystycznych wrażeniach, obraz jaki przekazuje jest niezwykle sugestywny, pełen życia, pasji i subtelnego piękna. To jednocześnie historia niezwykłej przyjaźni beztrosko przekraczającej granice wieku, miłości, której niestraszne bariery społeczne i religijne oraz wyjątkowej więzi rodzicielskiej będącej gwarancją dojrzałej, silnej i niezależnej psychiki; to opowieść o miłości i sztuce, poszukiwaniach własnej drogi życiowej, trudnych wyborach, wewnętrznych rozterkach - a wszystko to na tle zachwycającej realizmem i magią panoramy XVII - wiecznej Holandii.