Są książki które nudzą. Są książki które bawią, ale szybko odchodzą w niepamięć. Są takie które zachwycają i takie, które po przeczytaniu sprawiają, że odtąd już zawsze będziemy musieli mieć ją przy sobie w najbardziej intymnym kąciku domowej biblioteczki. Oto taka książka. Dość długi okres minął zanim po przeczytaniu Władcy Pierścieni sięgnąłem po Silmarillion. Słyszałem że został napisany w formie kroniki i bałem się rozczarowania po mistrzowskiej prozie powieści. Jak się okazało zupełnie bezpodstawnie. Trzeba oczywiście przyjąć konwencję zapisu kronikarskiego, ale po jej akceptacji (co nie jest w cale takie trudne) zostajemy bezwolnie wciągnięci w świat ludzkich (i elfich) namiętności: miłości, pożądania, poświęcenia, zdrady, nienawiści, żądzy odwetu... Poznawanie historii świata Śródziemia mogę porównać jedynie do... historii biblijnej. Dla kogoś obeznanego z Biblią czytelne zresztą będą reminiscencje chrześcijańskie. Przeciwnicy koncepcji chrześcijańskich inspiracji Tolkiena mogą się oczywiście prześmiewać z „tych bzdur”. Prawda jest taka że nie podejrzewają istnienia takich odwołań, bowiem Tolkien niczego bardziej nie cierpiał niż dosłowności. Przeciwnik katolicyzmu zupełnie nie zdaje sobie sprawy że czyta książkę na wskroś przesiąkniętą religią którą pogardza. Chrześcijańska jest koncepcja losu śmiertelnego człowieka. Jest on nędzny w porównaniu z losem długowiecznych i nie znających chorób elfów. Mimo to właśnie człowiek otrzymał obietnicę nieśmiertelności. Przeznaczeniem elfów jest odejście w niebyt. Podobnie jest z opisaną dyskretnie, przepuszczoną przez sito relacji wypowiedzianych ustami bohaterów koncepcją Stworzyciela - toż to na nowo odczytana Księga Rodzaju. Silmarillion pozbawiony jest niemal zupełnie tego, co decydowało o popularności Władcy – przekazów o hobbitach. Są wspomniani zaledwie kilkakrotnie w kontekście wydarzeń które już znamy. Siłą Silmarillionu jest piękno opowiadanej historii świata, której znane dzieje Wojny o Pierścień stanowią nikłą część opisaną ledwie na 20 stronach! Znane nam szczegółowo wielkie wydarzenia okazują się tylko małym wyjątkiem z nieprzebranego bogactwa historii Śródziemia. Poprzedzone były walkami o wiele cięższymi, wojnami bardziej krwawymi, czynami bardziej heroicznymi, miłościami bardziej namiętnymi, poświęceniami bardziej wzruszającymi, tragediami bardziej poruszającymi. Oprócz wzmianki o Władcy Pierścieni znajdziemy tu także tragedię dzieci Hurina, wyjętą z eposów rycerskich historię miłości Berena i Luthien Tinuviel, wywołujące krwawe pożądanie piękne klejnoty Sirmalille, i wiele, wiele innych. Gdyby każda z tych historii znalazła godny siebie opis, otrzymalibyśmy zbiór eposów rangi Władcy Pierścieni. Przeczytana książka pozostawi nas w nastroju nostalgii za tak pięknym światem i w zachwycie nad tak niezwykłym bogactwem wyobraźni i wrażliwości jednego człowieka.