Wzruszająca opowieść o chorobie Huntingtona. Nie miałam pojęcia, że takie okropieństwo istnieje. Tytułowi OBrienowie to zwykła rodzina z różnymi typami charakterologicznymi (każdy znajdzie coś dla siebie).
Pewnego dnia nad ich głowami jak klątwa zawisa widmo "rodzinnej choroby", nazywa się ją tak dlatego, że ktoś, kto zachorował pierwszy jest w ostatniej fazie choroby, drugi chory w środkowej, a inny członek rodziny rozwija początkowe objawy. Genetyczne przekleństwo, odbiera człowieczeństwo. Zaczyna się drobnymi wypadkami, upuszczeniem szklanki, nieskoordynowanymi ruchami, potem pląsawica, zaburzenia mowy, jedzenia. Główny bohater - policjant - też wygląda na chorego psychicznie lub pijanego, ale jak każdy chory - zachowuje pełną świadomość. Książka opowiada o tym, jak żona i dzieci radzą sobie nie tylko z chorobą ojca, ale i z tym, że i oni mogą zachorować. Zakończenie daje do myślenia, każdy czytelnik może je sobie dopowiedzieć. Polecam, powieść życiowa, prawdziwa.