- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.strza. Artysta szczerze dziękuję. Sekretarz pyta, co by tamten zagrał dla swojego najlepszego przyjaciela. Skrzypekrozpoczyna coś, co momentalnie ucisza całą salę, coś przeciągłego jak stepowa ukraińska dumka. Nasz tłumacz szepce "to jest ta melodia, przy której Węgrzy popełniają samobójstwo." Zrzucamy się po kolejne dwadzieścia forintów. Frelek, widzę, daje trzy papierki. Mistrz promienieje, jest wyraźnie zadowolony, że jest aż tak doceniany. Frelek pyta, co by zagrał na weselu swojej córki. Arcymistrz prosi resztę orkiestry o akompaniament i rzęsiście, płomiennie, z werwą, pieprzem i papryką, a la Paganini, wyrzuca z instrumentu skrzącą się feerię dźwięków i szaleńczego rytmu, w rytmie czardasza, oczywiście. Nikt już nie siedzi, wszyscy stoją, podrygują jak mogą, stukają się kuflami, radują się jak dzieci. Kładziemy na stół kolejne dwudziestoforintówki. Po uspokojeniu się biesiadników węgierskich, sekretarz Frelek prosi o zapytanie, co arcymistrz by zagrał dla swojej ojczyzny. Muzyk poważnieje. Przy pierwszych dźwiękach melodii Węgrzy zrywają się na nogi. Zakrzykują "Ellen, Magyar" jak jeden mąż, nawet nasza węgierska ochrona. Oczy im płoną, dać im szable w dłoń, a rozniosą wszystko w strzępy i drzazgi. Zapytani, co to za utwór, nawet nasi węgierscy opiekunowie odmawiają wyjaśnienia. Aha, poruszyliśmy widocznie jakąś czułą strunę patriotyczną. W knajpce - istne trzęsienie ziemi, huragan, tajfun i pandemonium. Pijemy do dna. Za Węgry. Za braci Węgrów. Kładziemy chętnie na stół po pięćdziesiąt forintów. Ostatnie. Nie żałujemy. W rok później miałem okazje odwiedzić "Posta Kocs" jeszcze raz. Wino mieli. Dobre jedzenie - również. Skrzypka, owszem, też zatrudniali, ale innego. Dobrego rzemieślnika. Zaledwie. Więcej już tam nie pójdę. ,,Nie wchodzi się dwa razy do tej samej wody". To wiem. Ale do knajpki? Rozdział 7 Jeśli chodzi o porównanie jakości przekładu i zespołów tłumaczeniowych w krajach socjalistycznych, zacząłbym od obowiązującej wtedy doktryny. Koledzy radzieccy mieli surowo nakazane o p u s z c z a ć treści ukazujące cokolwiek lub kogokolwiek w ich kraju w niekorzystnym świetle. Ceausescu mógł sobie z pianą na ustach krytykować Związek Sowiecki, a Breżniew siedział uśmiechnięty, nie podejrzewając nawet, jakie kalumnie miotane są w tej samej chwili na politykę Moskwy. Cała reszta tłumaczy z naszych państw starała się przekładać z maksymalną wiernością, tam, gdzie to było technicznie możliwe. Jak się zorientowałem z licznych rozmów z kolegami z innych zespołów, systematycznie kształcono tłumaczy w Czechosłowacji, NRD, Polsce i ZSRR. W kabinach najlepiej prezentowali się Niemcy, Polacy i Rosjanie. Ci ostatni z poprawką na uwagę poczynioną powyżej, to znaczy do pewnego momentu. Z Bułgarami i Rumunami to były kwestie przygotowania indywidualnego. Nie mieliśmy wrażenia, że tam działa jakiś system - tak wielkie zauważaliśmy różnice poziomu między poszczególnymi osobami. Żeby było dziwniej, największe kłopoty z rosyjskim mieli Bułgarzy. Padali ofiarą dużej bliskości obu języków. Z drugiej strony, mówili merci na dziękuję, ascenseur na windę, pardesiuta na płaszcz i kamion na ciężarówkę - z francuskiego. Jeśli imprezy odbywały się w Polsce, po prostu prosiliśmy bułgarskich kolegów, aby sobie odpoczęli. Nasi ludzie w kabinach załatwią za nich wszystko. Poza tym, Bułgarzy wtedy uporczywie lansowali jakąś księżycową koncepcję nauczania języków obcych, zgodnie z którą już po dwóch tygodniach ofiara eksperymentu miała doskonale opanować nawet najbardziej egzotyczne narzecze. Wtedy w ogóle w powietrzu unosiło się mnóstwo pomysłów - od nauczania przez sen do hipnozy, byle by tylko uniknąć ciężkiej harówki wkuwania na pamięć. Mieliśmy do tych teorii zdrowy, sceptyczny stosunek, niezachwiany do dziś. Mieliśmy też koleżankę Klaudię, która prowadziła jakieś badania zdrowotne w tym zawodzie. Przychodziła do kabiny, przyklejała mi jakieś czujniki pod koszulę i jak tylko zaczynałem mówić, coś tam mierzyła. Potem pokazywała mi wyniki: "jak zaczynałeś, miałeś ciśnienie 160/100 i puls 120, potem ciśnienie spadło do 120/70 i puls na 68. "Wyjaśniała, że u amatorów jest inaczej - denerwują się w procesie pracy. Zawodowcy odwrotnie - nerwy przedtem, a w pracy spokój. Kolegom mówiłem, że dla siebie wypracowałem formułę, która mi pomaga zachować ten spokój - denerwować się będę, kiedy zasiądę między Panem Bogiem a Świętym Piotrem, a na razie to tylko Gierek z Breżniewem. Oczywiście, dodawałem, "których darzę dużym szacunkiem." Tyle uszu dookoła. Koniec Wersji Demonstracyjnej Dziękujemy za skorzystanie z oferty naszego wydawnictwa i życzymy miło spędzonych chwil przy kolejnych naszych publikacjach. Wydawnictwo Psychoskok
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Kategoria: | biografie i wspomnienia, Biografie i autobiografie |
Wydawnictwo: | Psychoskok |
Oprawa: | miękka |
Okładka: | miękka |
Wymiary: | 140x210 |
Liczba stron: | 235 |
ISBN: | 9788379004584 |
Wprowadzono: | 08.01.2016 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.